Matka Najświętsza otrzymała od Boga łaskę doświadczania Jego miłości od początku swego życia na ziemi. Jej Serce od najmłodszych lat potrafiło odpowiadać na tę miłość, pragnąc jej jak niczego innego na świecie. Ona pokochała Boga jako Jego oblubienica, jako sługa i jako niewolnik. Pragnęła całą sobą należeć do Pana i do nikogo innego. Całe swoje życie, oddawała Jemu i wszystko czyniła dla Niego. Niczego nie chciała dla siebie. Pragnęła, aby to Boża chwała, majestat, wielkość, potęga i moc były wysławione i objawiały się w Jej życiu. Każdy krok stawiała dla Niego i zawsze pytała w jaki sposób go uczynić? Nie chciała pełnić swojej woli, a jedynie Bożą. Już jako dziecko, dzięki łasce Boga, przejawiała tę dojrzałość duszy poświęconej Bogu. Dziwiło to otoczenie, a Maryja wiedziała, że jest to Dzieło Boże w Jej Sercu. Wszystko więc oddawała Panu, ciesząc się, że może pełnić Jego wolę, należeć całkowicie do Niego, być tylko Jego.
Maryja wraz z całym narodem wybranym oczekiwała Mesjasza. I żarliwie modliła się, aby Bóg udzielił łaski jakiejś kobiecie, by stała się Jego Matką; by jak najszybciej Zbawiciel mógł przyjść na ziemię i wyzwolić naród. Nie wiedziała, że tą wybraną będzie właśnie Ona. W chwili Zwiastowania, gdy anioł objawił Jej wolę Bożą, doświadczyła niepojętej miłości. I dopiero wtedy tak naprawdę poznała Bożą miłość, choć wydawało Jej się, że ją zna i nią żyje. W tamtej chwili Duch Święty objął Maryję i to Jego miłość Ją wypełniła. Wcześniej wydawało Jej się, że niemożliwym jest już bardziej kochać. Kiedy Bóg począł w Niej swego Syna, wiedziała, że ta Miłość jest nieskończona, że stale będzie doświadczać Jej więcej i więcej. A sama będzie pragnęła bardziej i bardziej Go kochać. Gdy nosiła Jezusa pod Sercem, Jej dusza nieustannie klęczała przed Bogiem. W wielkim uniżeniu wielbiła Stwórcę za dar, którego nie da się pojąć. Cokolwiek człowiek powiedziałby na temat daru Boskiego Macierzyństwa, to wszystko będzie niczym wobec doświadczenia Serca Maryi. Było to doznanie wielkiego wyróżnienia, nieopisanej miłości, wyniesienia na sam szczyt, do samego Nieba. Jej dusza korzyła się przed Bogiem, pragnąc dziękować, uwielbiać i oddawać Mu hołd za to, czego doświadczała. Teraz Matka Najświętsza modli się za każdego z nas, by Duch Święty pozwolił nam choć w maleńkiej części zrozumieć wspomniane wyżej doznanie, którego nie opiszą ograniczone słowa ludzkie.
Maryja żyła z Bogiem we własnej duszy. Świat przestał dla Niej istnieć. Interesowała się nim na tyle, na ile było to konieczne, by wypełniać obowiązki żony i matki; by jak najlepiej opiekować się Bożym Synem. Wszystko czyniła z miłości do Pana. Nic nie było ważne, jeżeli nie dotyczyło Jezusa. Niczego nie pragnęła, jeśli to nie wiązało się z Nim. Trudno wyrazić słowami tę całkowitą przynależność do Boga i zupełną obojętność wobec wszystkiego co zewnętrzne. Żadnych pragnień, tylko jedno – by kochać Go jeszcze więcej i wypełniać Jego wolę; by Jezus był szczęśliwy. Maryja nie była jednak wolna od różnych zmartwień. Miała ich wiele. Gdybyśmy prześledzili Jej życie – chociażby wędrówkę w stanie błogosławionym do Betlejem, narodziny w obcym mieście, w niezbyt dogodnych warunkach i życie na wygnaniu – zobaczylibyśmy niejeden trud i ciężar.
Przykład Matki Najświętszej powinien pokazać nam, że życie dla Boga, życie z miłości do Niego sprawia, iż nie ważne stają się warunki zewnętrzne. Nie dotykają aż tak bardzo problemy i trudności, gdy człowiek żyje ponad tym, bo liczy się tylko miłość. Duch panuje nad fizycznością i przewyższa wszystko. To jest możliwe. Człowiek, który nie zna świata duchowego, mógłby powiedzieć, że to życie niewolnika. Ale Maryja takiej niewoli pragnęła – niewoli miłości. Pragnęła, aby Bóg wręcz zakuł Ją w swoje kajdany, ponieważ nie wyobrażała sobie życia bez tej wielkiej Jego miłości. Wiedziała, że właśnie wtedy będzie najbardziej wolną Istotą ze wszystkich żyjących istot na ziemi, bo dopiero w Bogu człowiek odzyskuje prawdziwą wolność. Tylko wtedy, kiedy jest tym, kim go stworzył Bóg i gdy realizuje to, do czego został powołany, staje się prawdziwie wolny. Ta wolność przejawia się w duchu i wprowadza duszę do Nieba.
Życie Maryi nie było na pokaz. Nie była zamożna, cokolwiek znacząca w swojej miejscowości. Żyła zwykłym szarym życiem. Razem z Józefem starali się zapewnić Jezusowi to, co było najbardziej potrzebne pod względem materialnym. Nieustannie modlili się, aby Bóg pokonywał wszystkie ich słabości, by Jego miłość dopełniała to, czego im brakowało; by to sam Bóg dbał o Jezusa i kształtował Go. Prosili o łaskę, aby Oni sami niczego po ludzku nie zepsuli. Prosili, by Bóg uświęcał ich. Zdawali sobie sprawę, że jako ludzie nie są godni daru, który otrzymali. Ale ponieważ Bóg wybrał ich i złożył im w ręce ten Dar, prosili, by to On kierował każdym krokiem, każdą myślą, każdym słowem; by wszystko w ich sercach było dla Niego; by intencje zawsze były czyste. Prosili też o to, by Pan sam realizując wszystko, ukrywał ich przed wzrokiem otoczenia.
Jednych zadziwia ta dojrzałość Maryi i Józefa, inni myślą, że skoro Rodzice Jezusa byli przez Boga wybrani, to musiał On udzielić nad miarę im łask. To prawda. Bóg nie odmawiał pomocy. Wszystko w życiu Świętej Rodziny było łaską. Ale dokładnie tak samo dzieje się i w naszym życiu. Każdy z nas doświadcza w swojej codzienności darów Boga. Jeśliby tak nie było, On sam zaprzeczałby, iż jest Miłością i stworzył ludzi z miłości. Gdybyś nie był ślepy, gdybyś zobaczył spływającą na twoją duszę łaskę po łasce w każdym momencie dnia, nie powstawałbyś z kolan, dziękując Bogu i wielbiąc Go. Tak jak Maryję Bóg powołał do wypełnienia misji, tak i tobie wyznaczył jakieś zadanie i udziela wszelkiej łaski, byś mógł je zrealizować. Otrzymujesz pełnię łaski potrzebną do tego, byś wypełniając Jego wolę, stawał się świętym. Nie patrz na innych. Każdy ma bowiem inne powołanie, więc i łaski Bóg dostosowuje wedle potrzeb ludzkich. Dziękuj za te, które ty otrzymujesz. Można powiedzieć, że dostajesz cały komplet, a do tego jeszcze części zapasowe. Bóg wie, że przez swoją słabość większość łask tracisz – tak jakbyś miał dziurawe ręce i nie mógł utrzymać wszystkich. Daje więc stale nowe i nowe, byś miał zapewnioną pełnię, bo jesteś dzieckiem Boga. Nie dostrzegasz wszystkich potrzebnych „klocków” do wzniesienia budowli, więc Ojciec podsuwa ci następne, byś mógł budować.
Życie łaską przynosi największe owoce. Przykład Matki Najświętszej jest tego dowodem. Owocem twojego otwarcia się na łaskę będzie życie Boże w tobie i zdobywanie kolejnych dusz dla Nieba. Maryja zrodziła Jezusa, a On daje życie wszystkim. Tak samo i ty – wystarczy, że żyć będziesz Bogiem, a On zrodzi dla Nieba wiele dusz. Nie potrzebujesz dokonywać wielkich czynów widocznych dla ludzi. Potrzeba tylko twego zjednoczenia z Bogiem we własnym wnętrzu, całkowitego przynależenia do Niego i służenia Mu z miłości. Bo to miłość przecież daje życie.
Módlmy się dzisiaj przez wstawiennictwo Maryi, by Duch Święty dał nam zrozumienie takiego życia i pociągnął ku niemu nasze dusze; byśmy zapragnęli na zawsze żyć w Bogu, dla Niego.