Kiedy spojrzymy na św. Franciszka możemy zauważyć jedną, bardzo istotną rzecz, a mianowicie całkowitą rezygnację z tego świata, z tego, co do niego należy. Symbolicznie św. Franciszek wyraził to poprzez oddanie swojej szaty ojcu – oddał to, co otrzymał od ojca. Jednocześnie zrezygnował z tego, co daje świat, co jest materialne, co należy do świata. Od tego momentu całkowicie powierzył się Bogu. Uznał, że jest rzeczywiście dzieckiem Boga, czyli duszą, która oczekuje wszystkiego od Boga. Skoro Bóg jest Ojcem, to dziecku wszystko daje, opiekuje się, troszczy, zapewnia, prowadzi i poucza. Franciszek całkowicie zrezygnował z tego, co ludzkie. Nie oznacza to, że nie borykał się z różnymi trudnościami. Doświadczał ich, ale w tym doświadczaniu zdawał się na Boga. Ufał, że otrzyma od Boga to, co jest jemu niezbędne, by osiągnąć życie wieczne żyjąc tu na ziemi. I wierzył, że to życie na ziemi osadzone na sprawach materialnych może przysłużyć się do wieczności w Niebie tylko wtedy, gdy posługiwać się będzie tym, co doczesne, ziemskie w odpowiedni sposób. A więc czerpać będzie z tego, co ziemskie tylko tyle, ile Bóg mu pozwoli, ile Bóg mu da, bo wtedy to, co ziemskie, co doczesne odpowiednio przyjęte formuje duszę.
Kiedy patrzy się na św. Franciszka zazwyczaj widzi się duszę, która umiłowała przyrodę, całe stworzenie, wielbiła Boga w stworzeniu. Grupy ekologów przyjmują Franciszka za swojego Patrona, ale tak naprawdę nie zagłębiają się w sens tej afirmacji stworzenia przez Franciszka. A Franciszek przyjmował to, co Bóg stworzył jako dar dany człowiekowi, jako dar miłości, jako dar Boży. Dlatego Franciszek miłował całe stworzenie, ponieważ jest ono darem Boga i wyraża się w nim miłość Boga do człowieka. Dlatego Franciszek z radością przyjmował, ale przyjmował w odpowiedni sposób.
Człowiek zazwyczaj wykorzystuje dary Boże bez ich poszanowania. Nie zastanawia się nad sposobem, w jaki korzysta chociażby z przyrody i niszczy ją. Franciszek kochał przyrodę i miał ogromny szacunek do całego stworzenia, ponieważ Bóg poprzez przyrodę wyraził swoją miłość do człowieka; ponieważ jest to dar Boży. Czerpał z niej tyle, ile było konieczne do życia. Ale za każdym razem, kiedy czerpał, wielbił Boga za otrzymane dary. A więc kiedy zbierał owoce, kiedy mógł posilić się owocami chociażby leśnymi, to wielbił Boga za dar miłości i za to, że Bóg w ten sposób karmi jego ciało. Nie wyciągał ręki po rzeczy, które są ponad te dary, to znaczy nie wyciągał ręki do obficie zastawionych stołów, ponieważ to jest zbyt wiele, to już człowiek tworzy na podstawie darów Bożych zbyt wielką obfitość, która zamiast mu służyć, szkodzi mu. Franciszek zrezygnował z nadmiernej obfitości, jaką człowiek stara się zapewnić we wszystkim, nie tylko, jeśli chodzi o pożywienie. Franciszek cieszył się jedynie tym, co jest konieczne, odsuwał wszystko co ponad, ponieważ nie służy jego duszy; ponieważ Bóg daje mu to, co jest mu tylko naprawdę potrzebne.
Miłość Franciszka do całego stworzenia i jednocześnie zdanie się na Boga, który otacza miłością człowieka i daje to, co mu potrzebne to również wskazówką dla duszy maleńkiej. Współcześnie człowiek nie widzi granicy, jaką przekracza nieustannie, jeśli chodzi o to, co mu niezbędne, co jest jedynie jego zachcianką, przyjemnością, zaspokojeniem jakichś aspiracji czy pragnień. Człowiek bardzo się zapędził i swoje serce oddał temu wszystkiemu, czym się otacza i co nieustannie zdobywa. Jest pochłonięty żądzą posiadania. Do tego, by żyć nie potrzeba otaczać się tyloma rzeczami, uczestniczyć w tylu sprawach, ponieważ od strony fizycznej organizm ludzki nie potrzebuje aż tak wielu pokarmów, tak dużej ilości i aż tak dużej różnorodności, a już na pewno nie potrzebuje pokarmów przetworzonych w taki sposób, jak czyni się to teraz. Jeśli chodzi o inne rzeczy, człowiek nie potrzebuje ani tylu sprzętów, ani urządzeń, ani zabawek przeróżnych, nie potrzebuje tylu ubrań, ile posiada i iloma się otacza. A posiadanie jednych rodzi pragnienie posiadania następnych. Dopóki człowiek nie powie sobie ‘stop’, dopóty będzie miał w sercu nieustannie niepohamowaną żądzę posiadania kolejnych.
Święty Franciszek zrezygnował, powiedział stop i oddał się Bogu. Jeden człowiek tak radykalnie, w sposób prosty, jednoznaczny, oczywisty przyjął Słowo Ewangelii. Postawa jednego człowieka odmieniła i odmienia życie tysiącom i milionom ludzi. Przemieniła również Kościół. Jedno serce, które otworzyło się na Boże światło, na Bożą miłość dokonało przemiany tylu serc. Dzięki niemu w Niebie jest tysiące świętych. Zupełnie inaczej wyglądałby Kościół, gdyby św. Franciszek nie otworzył się na taki dar.
Zastanawiamy się często, skąd w sercu jest smutek albo zniechęcenie, niezadowolenie, skąd bierze się jakaś złość, niecierpliwość. Dopóki człowiek nie zrezygnuje ze swoich ludzkich pragnień, dopóki nie powie ‘stop’ temu wszystkiemu, co narzuca się człowiekowi, czym zresztą człowiek żyje cały czas, a co jest naprawdę zbędne, dopóty będzie przeżywał smutek, żal, rozczarowanie, niechęć, niezadowolenie, ponieważ nie będzie mógł zrealizować wszystkich pragnień, jakie się w nim budzą. W relacjach z innymi będzie doświadczał niezadowolenia, ponieważ nastawiony na realizację swoich pragnień nie potrafi otworzyć się na potrzeby drugiego człowieka. Traktuje człowieka jako tego, który zaspokaja jego pragnienia, a ponieważ drugi człowiek też chce realizować swoje pragnienia, więc jest zderzenie interesów i każdy wychodzi niezadowolony.
Na maleńkiej drodze miłości dusza uznaje siebie za dziecko Boga. A skoro uznaje siebie za dziecko Boga, to jako dziecko wszystkiego oczekuje od Boga. To, co Bóg jako Ojciec daje duszy, to dusza przyjmuje; czego nie daje, tego dusza nie pożąda i nad tym nawet się nie zastanawia. A więc dusza przyjmuje z wielką ufnością założenie: Bóg daje mi to, co mnie uczyni szczęśliwą; Bóg zapewnia mi to, co jest mi potrzebne; wszystko, co zdarza się w moim życiu przyjmuję jako dar z ręki Boga. Podczas trudności szczególnie oddaję się Bogu, oddaję swoje ręce Bogu, by On przez te trudności mnie przeprowadził, tak jak ojciec prowadzi swoje dziecko.
Nikt nie jest wolny od pożądliwości rzeczy, przedmiotów, od ciągłego pragnienia, by posiadać. Każdy współcześnie żyjąc rodzi się i od dziecka przebywa nieustannie w takim świecie, w którym wtłacza się w umysł i serca ludzkie, iż trzeba posiadać, zbierać, przygarniać do siebie, bo to według tego świata stanowi o wartości człowieka. W związku z tym człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy, ponieważ zawsze będzie coś, czego nie posiada jeszcze. Skoro posiadanie rzeczy dopiero czyni go wartościowym, musi on posiąść kolejną rzecz, by dobrze się czuć. Rzeczy, przedmioty są bożkami i żądzą ludzkimi sercami.
Potrzeba takiego radykalizmu, jaki reprezentuje św. Franciszek. Stanął nagi przed Bogiem. Nagi! Autentycznie nagi, bo wszystko oddał swemu ziemskiemu ojcu. Oddał mu to, co od niego otrzymał, a więc oddał to, co otrzymał od świata. Bardzo symbolicznym jest gest, jaki możemy zobaczyć na jednym z filmów o św. Franciszku – został okryty płaszczem biskupa. Bóg zatroszczył się o niego. Otrzymał więcej niż oddał światu.
Dzisiaj spróbujmy otworzyć serca i zobaczyć w nich (każdy w swoim) przywiązanie do świata, przywiązanie do rzeczy, różnych spraw, pożądliwość serca, chęć posiadania. Módlmy się o siłę, by w obliczu Boga swoim różnym pragnieniom, tak często niepohamowanym, powiedzieć ‘stop’, by prawdziwie stać się dzieckiem przed Bogiem, a więc by prawdziwie stać się duszą maleńką, która zdaje się na Boga, od Boga oczekuje wszystkiego.