Wspólnie przeżywamy ten piękny, ubogacający czas. Wspólnie zbliżamy się do Jezusa, wspólnie otwieramy się na Jego miłość, na Jego miłosierdzie, wspólnie otwieramy się na poznanie Boga. Dzisiaj chwilę zatrzymamy się nad pierwszym czytaniem (2 Krl 5, 1-15a), a szczególnie nad słowami: „…gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: „Obmyj się, a będziesz czysty”. Mowa jest tu o tym, że gdyby Naaman musiał zrobić coś trudnego do wykonania, aby zostać oczyszczonym, na pewno by to uczynił, a że zadanie ma zbyt łatwe jego zdaniem, nie bardzo wierzy w efekt tego zadania. Otóż w głębi ludzkiego serca nieustannie jest pycha. Pomimo tego, że tyle lat idziemy już maleńką drogą miłości, pomimo tego, że poznajemy własną małość, to jednak w sercach jest pycha. Przejawia się ona w różny sposób, między innymi w tym, że człowiek lepiej się czuje, gdy ma możliwość zrobić coś sam. Kiedy podejmie wysiłek, wykona jakąś pracę, wtedy wie, że zapracował na coś. Kiedy natomiast staje w obliczu sytuacji, gdzie nie od niego zależą jakieś sprawy i musi zaufać Bogu, wtedy czuje w sercu niepokój. Pycha przejawia się również w tym, że człowiek jest bardziej spokojny wtedy, gdy w jakiejś intencji odmówi pewne modlitwy niż wtedy, gdy np. wypowie akt miłości w tej intencji, bowiem wydaje mu się, że jak odmówi cały Różaniec, poświęci więcej czasu, swojego wysiłku, będzie to jego wyrzeczenie, wtedy uzyska to, o co prosi. To już nie jest wiara, to jest pycha. Człowiek nieustannie w swoich postawach, zachowaniach, w swoich myślach, słowach, przejawia pychę. Często jest to ukryte, zakamuflowane. Bardzo często człowiek od razu znajduje jakieś wytłumaczenie na swoje zachowania, często jest ono tak piękne, tak duchowe, że sam zaczyna w to wierzyć. A dzisiejszy przykład z pierwszego czytania mówi o tym, aby zaufać Bogu i w Nim pokładać całą nadzieję, aby przestać wierzyć we własne siły, we własne zdolności, aby stanąć przed Bogiem w pokorze, w poczuciu bezradności, aby wszystko uzależnić od Niego. Naaman był bardzo poruszony i zagniewany – taki wysiłek, długa droga, przygotowane dary, aby podziękować za oczyszczenie, a tu ktoś w ogóle do niego nie wychodzi, nie spojrzał na niego, a wysyła do jakiejś rzeki, aby się wykapał. Była to tak zwyczajna rzecz, prozaiczna, a w dodatku łatwa.
Teraz dobrze by było spojrzeć na siebie samego. Cały czas w duszy tkwią jeszcze stare przyzwyczajenia, stare sposoby przeżywania Wielkiego Postu. Mimo że na ten temat mówimy, jednak w głębi duszy gdzieś tam tkwią te stare nawyki. Poza tym stykamy się z różnymi ludźmi, którzy właśnie preferują dawniejszy sposób przeżywania Wielkiego Postu. Chciałoby się podjąć jakieś postanowienia, które wymagają dużej ofiary, wysiłku, aby człowiek poczuł, że pracuje nad sobą. Poza tym wtedy człowiek może poczułby się trochę lepiej, bardziej komfortowo, bo coś zrobił, coś uczynił. Podczas Wielkiego Postu chodzi o spotkanie z Bogiem, a Bóg wychodzi naprzeciw każdego z nas. W tej wspólnocie Bóg w sposób szczególny wychodzi do każdego. W sercu każdego z nas pragnie się spotkać z nami. Tutaj naprawdę nie trzeba ciężkich robót, nie potrzeba wielkich wyrzeczeń, wspaniałomyślnych ofiar ponoszonych, aby w końcu dotrzeć do Boga. On jest bliżej niż na wyciągnięcie ręki, bo On jest w twoim sercu. Ale kiedy właśnie trzeba zajrzeć do swojego serca, aby tam się z Nim spotkać, kiedy trzeba we własnym sercu uklęknąć pod Krzyżem, wtedy nie zawsze jest to takie oczywiste. Łatwiej jest sięgnąć po różaniec, po książkę, łatwiej jest zrobić to, co w wewnętrznym poczuciu da przekonanie, że oto napracowałem się, oto coś zrobiłem. I to samozadowolenie, satysfakcja ma sprawić, że spotykamy się z Bogiem.
To Bóg przychodzi do człowieka. To Bóg obdarza łaską. W tej wspólnocie Bóg prawdziwie w sercu każdego z nas czeka na nas, abyśmy po prostu otworzyli się na Jego obecność. Nie trzeba dużo, nie trzeba pracy, nie potrzeba wielkich wyrzeczeń, nie potrzeba podejmowania niezwykłych postanowień. Bóg tego wszystkiego nie potrzebuje. On po prostu jest w każdym z nas i podczas tego Wielkiego Postu pragnie każdego z nas obdarzać swoją obecnością. Więcej, PRAGNIE, BY KAŻDY Z NAS OTWORZYŁ SIĘ NA POZNANIE JEGO NIEZWYKŁEJ MIŁOŚCI, KTÓRĄ ON OBJAWIA W CZASIE SWOJEJ MĘKI. To poznanie miłości ofiarnej jest najważniejszym poznaniem, jakiego może doświadczyć ludzkie serce. Bóg z taką łaską przyszedł do każdego z nas, a jednak bardzo trudno jest wielu osobom z ufnością to przyjąć, z ufnością otworzyć się na ten dar. Bóg nie oczekuje od nas wielkich rzeczy. Nie oczekuje, że od tego momentu będziemy wielkimi świętymi, wielkimi mistykami, którzy zagłębiają się w Drogę Krzyżową, w Mękę Jezusa i doświadczają niezwykłych rzeczy. Bóg oczekuje jedynie naszej woli otwarcia się na Jego miłość ofiarną, otwarcia się na Jego obecność w naszym sercu. Tylko tyle – wola. Gdyby było inaczej, Bóg obdarzyłby nas i wyobraźnią, jakimiś zdolnościami, obdarzałby nas niezwykłymi umiejętnościami, ale On obdarzył nas sercem i wolną wolą. Poprzez akt woli każdy z nas może stanąć przy Jezusie, towarzyszyć Mu podczas Jego Męki. Tylko tyle. To jest to, co powiedział prorok do Naamana: „Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!” Prosta czynność, zrób to!
Wielu z nas przeszło już taką drogę, gdy odprawialiśmy wielkie nowenny, odprawialiśmy Tajemnice szczęścia, odmawialiśmy inne modlitwy, podejmowaliśmy naprawdę wielki wysiłek, by wyprosić u Boga jakieś łaski. Bóg podczas Wielkiego Postu wychodzi do nas sam, mówiąc, iż pragnie nas obdarować największymi łaskami. Chodzi tylko o to, aby uwierzyć i aby wyrazić ze swej strony pragnienie otwarcia się na te łaski. Pomimo nieraz wewnętrznego buntu, albo niewiary, pragnienia, aby jednak zrobić coś po swojemu, spróbujmy od dzisiaj otwierać się na obecność Jezusa w każdym z nas. Spróbujmy czynić to w różnych momentach dnia, tak jak mówiliśmy. Podejmijmy taki trud. Niech to będzie maleńką ofiarą – trud ciągłego powracania pod Krzyż, ciągłego przypominania sobie o tym, że oto Jezus idzie droga krzyżową, lub też oto modli się w Ogrójcu. Spróbujmy, wyrażając taką wolę, klękać przy Jezusie, gdy w nocy w więzieniu jest torturowany, być z Nim, gdy jest przesłuchiwany, być przy Nim, gdy jest biczowany. Możemy próbować umiejscowić w czasie Jego Mekę i iść tak godzina po godzinie razem z Jezusem. O tym też była mowa. W różnych porach dnia uobecniać się może ta cudowna rzeczywistość Męki Jezusa – od Wieczernika, poprzez Ogrójec, pojmanie, poprzez pierwsze przesłuchanie, więzienie, kolejne przesłuchanie, potem biczowanie, w końcu droga krzyżowa, ukrzyżowanie, konanie, śmierć, pogrzeb. I znowu Ostatnia Wieczerza, Ogrójec… I tak cały dzień oraz noc będzie czasem towarzyszenia Jezusowi, jednoczenia się z Nim. Nie potrzeba tutaj sięgania do książeczek z jakimiś modlitwami, nie potrzeba z naszej strony wypowiadania pięknych słów. Potrzeba jedynie otwarcia serca, które uklęknie przy Jezusie i choć przez chwilę będzie trwać przy Nim, powie Mu: Kocham Ciebie! Tak jak Naaman, w końcu poszedł i wykąpał się i doznał oczyszczenia z trądu, ze strasznej choroby nieuleczalnej, która eliminowała go ze społeczeństwa, skazywała na śmierć. Został oczyszczony, doznał niezwykłego cudu. Bóg ma przygotowane dla nas niezwykłe łaski, bowiem kiedy tylko my uczynimy próbę, wyrażając akt woli, że chcemy trwać przy Nim i taki drobny wysiłek – skłonić swoje myśli, by się zwróciły do Niego, Bóg obdarzy nas łaską poznania Jego miłości. To poznanie będzie najcudowniejszym, co może spotkać naszą duszę. Być może nie będzie to od razu za pierwszym momentem, może nie będzie to za drugim razem, ale Bóg taką łaską obdarza. Bóg obdarza nas łaską swojej obecności.
Być może właśnie wtedy, kiedy zwrócisz się do Niego, mając w perspektywie mnóstwo swoich różnych obowiązków, powiesz: „Jezu, ja te wszystkie obowiązki wykonuję dla Ciebie. W ten sposób chcę towarzyszyć Ci, kiedy idziesz drogą krzyżową. Każdy najdrobniejszy wysiłek podczas tych czynności oddaję Tobie. Chcę, by moje serce było przy Tobie. I proszę Ciebie, Aniele Stróżu, abyś ty w moim imieniu cały czas towarzyszył Jezusowi.” Gdy to powiesz i potem pójdziesz do swoich obowiązków, Bóg obdarza cię swoją obecnością cały czas. Jego Droga Krzyżowa jest w twoim sercu, Jego Golgota jest w twoim sercu. W twoim sercu jest wszystko, bo Bóg w twoim sercu jest i cała Jego rzeczywistość, wszystko, czego Jezus doznawał tu na ziemi jest w twoim sercu. Skoro Bóg jest w twoim sercu, w twoim sercu jest całe stworzenie, wszystko, co się dokonuje w historii ludzkości. To niezwykłe. Niektórzy Święci doświadczali tego w sposób bardziej namacalny, ale ty również, jeśli z ufnością podejmiesz to, co proponuje ci Bóg, możesz doświadczyć tej niezwykłej łaski. Możesz w swoim sercu doświadczyć obecności Jezusa. To jest największa łaska. Będziesz z radością w ciągu dnia, wykonując swoje obowiązki, uczestniczył we wszystkim, co jest doświadczeniem Jezusa. Będziesz szczęśliwy, bo twoje serce będzie żyło, nie będzie martwe, będzie dotykało Jezusa, dotykało wydarzeń. Wszystko naraz stanie się takie oczywiste, jasne, zrozumiałe. To będzie łaska. To nie będzie twoja zdolność, twoja wyobraźnia, twoje logiczne myślenie – to będzie łaska. Ale Naaman miał pójść się wykąpać, a ty masz po prostu wejść w swoje serce. Masz wyrazić taką wolę, że pragniesz być z Jezusem. W momencie wyrażania tej woli nie musisz niczego czuć i niczego widzieć. Ty masz wyrazić taką wolę ufnie i z wiarą.
Bóg przygotował dla nas wielkie łaski. Kiedy spojrzymy na życie Świętych, czytamy ich zapiski, zauważamy, iż opisują piękne chwile, kiedy dzień spędzali z Bogiem, zanurzeni w Jego miłości, w Jego obecności i wtedy też pragniemy doświadczyć czegoś takiego. Wtedy wydaje nam się, że to doświadczenie Świętych trwało przez całe ich życie, a tak nie było. Oni też musieli uwierzyć. Oni też musieli, tak jak Naaman, wykąpać się, uczynić coś, czego oczekiwał Bóg od nich i co często wcale nie musiało być jakimś trudem. Raczej było wyrażeniem swojej woli: „Tak, oto chcę, pragnę tego, czego Ty ode mnie oczekujesz, Boże.” To ciągłe podejmowanie prób otwarcia się na Boga, trwania w obecności Bożej sprawiło, że Bóg obdarzył łaską doświadczenia swojej obecności. Kiedy widzimy małe dzieci podejmujące jakiś trud raz, drugi, trzeci, wtedy pomagamy dziecku. Ono cieszy się, że podejmowany wysiłek został nagrodzony, chociaż nie jest to efektem jego pracy, ale podarunek dorosłego. Tak samo z Bogiem. Człowiek o własnych siłach nie dosięgnie Nieba. O własnych siłach, choćby wykonywał przeróżne prace, choćby się nadymał, nie zobaczy Boga, nie doświadczy Jego obecności, nie stanie pod Krzyżem, nie zjednoczy się z Jezusem. To jest łaska, którą Bóg daje darmo. Darmo! To prezent przygotowany również dla każdego z nas. Bóg z tym prezentem stoi w twoim sercu. Możesz rozpakować. A może też tak być, że do końca Wielkiego Postu nawet nie spojrzysz na ten prezent, bo nie będziesz wierzył. Będziesz sięgać do książeczek, do modlitw, do nowenn, będziesz podejmować jakieś postanowienia, wysiłki, trudy, ofiary i nie spojrzysz, że Bóg od początku Wielkiego Postu stoi z prezentem dla ciebie.
Chciałbym, abyś dobrze zrozumiał. Jałmużna, post i modlitwa – to są wskazania na Wielki Post, ale różnie można rozumieć, czym jest modlitwa, post i jałmużna. Tradycyjne myślenie, jakie ma większość katolików, zazwyczaj nie pociąga za sobą tak radykalnej przemiany serca i spotkania z Bogiem niemalże twarzą w twarz. To są zazwyczaj dusze, które nie wychodzą poza niedzielną Mszę św., nie zagłębiają się w poznanie miłości. Dla nich taki sposób przeżywania Wielkiego Postu jest jedynym, jaki mogą zrozumieć i przyjąć. Kiedy ty podejmujesz jakieś ofiary i wyrzeczenia, to też nie jest złe, ale jeśli Bóg staje przed tobą i mówi ci: „Dziecko, zamieszkałem w tobie i pragnę z tobą się spotkać. Chcę objawić ci Moją miłość. Chcę podarować ci prezent najwspanialszy – poznanie Mojej Męki, z której płynie miłość i miłosierdzie dla całego świata”, to pozostaw dawniejszy sposób myślenia i spotkaj się z Bogiem. Nie mów, że za chwilę, za moment, teraz odmówię modlitwę; to jeszcze nie teraz, bo właśnie dzisiaj podejmuję post o chlebie i wodzie i nie mam siły na to spotkanie. Nie rób czegoś takiego! Nie myśl nad kolejną jakąś ofiarą, którą ponosisz, bo wtedy myślisz o tej ofierze, o swoim trudzie, wysiłku, cierpieniu i nie spotykasz się z Bogiem. A On stoi, czeka i zaprasza, abyś poznał Jego miłość. Kiedy Go spotkasz, kiedy w twoim sercu zajaśnieje Jego miłość, kiedy w swoim sercu zobaczysz Jezusa, Krzyż, Rany i Krew, wtedy w twoim sercu zrodzą się pragnienia, które być może pociągną za sobą jakieś ofiarki, wyrzeczenia. Najprędzej będzie to zaparcie się samego siebie, by całkowicie iść za Jezusem. To, co czynić będziesz, będzie ofiarą składaną Bogu z samego siebie, będzie wyrzeczeniem, ale wypływać to będzie z głębi twego serca, z tego spotkania z Bogiem. Wtedy wszystko czynić będziesz razem z Nim i dla Niego. To już będzie inne życie. Ty już będziesz przemieniony. Będziesz żył w bliskości Jezusa, w bliskości Boga, jak żyli Święci. Wtedy być może w twoim sercu pod wpływem natchnienia Bożego zrodzi się pragnienie, aby któregoś dnia pościć w jakiejś intencji. Będziesz to czynił, ale wtedy będziesz czuł, że to płynie z natchnienia Bożego i chcesz to czynić z miłości do Boga. Wtedy w różnych postanowieniach nie będzie domieszki innych intencji, które zazwyczaj są, kiedy dusze podejmują postanowienia wielkopostne. Czystość intencji też jest ważna i jest wyznacznikiem świętości.
Już sporo czasu minęło Wielkiego Postu. Dobrze by było, aby od teraz, od tego momentu, postanowić sobie, iż wszystkie kolejne minuty, godziny i dni Wielkiego Postu spędzisz z Jezusem u Jego boku. Postanów sobie, że ze wszystkich sił będziesz się starał powracać do Niego po każdej czynności, ze wszystkich sił będziesz się starał po prostu z Nim być i Go kochać. Będziesz czynił to sercem szczerym, prostym. Nie będziesz się silił na nie wiadomo co. Będziesz mały, pokorny wobec Boga. Będziesz stawać przy Nim, klękać przy Nim, wpatrywać się w Niego z miłością. Będziesz kochać Go, próbując współczuć z Nim. Nic więcej, nic innego, tylko tyle, choć jest to bardzo dużo. Zobaczysz, że wtedy będzie to dla ciebie wysiłkiem, czasem dosyć dużym. Zobaczysz, że pamięć będzie cię zawodzić, będziesz po prostu zapominać o tym. Po kilku godzinach pomyślisz sobie: „Ojej, Jezus już umarł, a ja nie byłem przy Nim”; lub też: „Jezus cały wieczór spędził samotnie w Ogrójcu, a ja nawet przy Nim nie stanąłem”; albo: „Cały poranek Jezus był sam, torturowany, bity, poniżany, przesłuchiwany, potem biczowany, a ja zająłem się innymi rzeczami.” Nie rób sobie wielkich wyrzutów. Od razu w swoim sercu uklęknij przy Nim, ucałuj Jego stopy i powiedz Mu, że ty pragniesz Go kochać i pragniesz z Nim być. Pobądź z Nim chwilę i ofiaruj Mu swoje następne czynności, swój następny czas i powiedz, że zostawiasz przy Nim swoje serce. A gdy będzie Go czekała droga krzyżowa, powiedz, że kładziesz swoje serce na całą drogę tak, że gdy będzie upadał, nie będzie się tak bardzo ranił, bo twoje serce będzie Go chronić. Gdy będą Go przybijać do Krzyża powiedz, że kładziesz w każde miejsce, na dłonie i na stopy swoje serce, aby najpierw gwoździe przechodziły przez serce, by ból dłoni, stóp nie był taki wielki. Mów prosto i zwyczajnie, w jaki sposób pragniesz być razem z Nim. On dobrze wie, że nie możesz 24 godziny na dobę klęczeć fizycznie u Jego stóp, On wie, że masz obowiązki, ale ważne jest nastawienie serca, że pragniesz być z Nim o każdej porze dnia i nocy. Jeśli będziesz starał się tak czynić, godząc się na swoją słabość i swoje upadki, ciągle powracając, ciągle próbując, wyrażając wolę, pragnienie bycia z Jezusem, ten prezent zostanie rozpakowany i twoje serce doświadczy przepięknych łask obecności Jezusa, który objawi ci sam szczyt swojej miłości. Doznasz przemiany. To już nie będziesz ty, to będzie nowy człowiek. Z tego spotkania z Bogiem wyjdziesz już inny, rozpoczniesz nowe życie. Ale wtedy pielęgnuj to nowe życie.
Złóż swoje serce na Ołtarzu i proś Boga, aby to, co słyszysz, co jest ci już znane od jakiegoś czasu, żeby ci nie spowszedniało. Abyś nigdy nie pomyślał sobie, że to już wiesz dobrze i żebyś tego nie pozostawiał, ale byś nieustannie starał się podejmować to, co mówi Bóg. Proś Ducha Świętego, aby pomagał ci ciągle trwać u stóp Jezusa, ciągle o Nim myśleć, wyrażać swoją miłość. Niech Duch Święty otwiera ciebie na obecność Jezusa w tobie.