Abyśmy mogli lepiej zrozumieć, czym jest oczekiwanie na przyjście Boga, aby nasze oczekiwanie było pełniejsze, bardziej dojrzałe, oczekujmy Go wspólnie z Maryją, w Jej Sercu. Współczesny człowiek nie zna Boga. Nawet osoby wierzące nie znają Go, nie mają osobistego stosunku do Boga, bliskiej relacji z Nim, nie traktują Go jak kogoś bardzo bliskiego, nawet nie wiedzą, że można mieć tak bliski kontakt z Bogiem. W związku z tym, że Bóg jest dla nich kimś obcym i nie do końca realnym, oczekując na Boże Narodzenie tak naprawdę sami nie wiedzą, na kogo czekają, na co, co ma przynieść im ten czas. Dlatego Maryja zaprasza nas do swojego Serca, abyśmy w Nim zrozumieli, otworzyli swoje oczy, serca i spotkali się z Bogiem. Jeśli prawdziwie otworzymy swoje serca, jeśli przyjmiemy zaproszenie Bożej Rodzicielki, naszym udziałem stanie się Jej życie i to, co w nim się działo. Na samym początku nie zaprzeczajmy, że jest to niemożliwe, nie zakładajmy, że to nie są rzeczy dla zwykłych ludzi. Gdyby tak było, Bóg nie objawiałby swojej miłości tak wielu sercom i nie zapraszałby do cudownej miłości. W Sercu Maryi niech każdy z nas otworzy się na spotkanie z Aniołem, który zwiastował Jej Boże zaproszenie. Otwórzmy się na tę niezwykłą Nowinę – Oto Bóg w Niepokalanym Sercu Maryi składa swoje życie. Łączy się Jego miłość z Jej miłością i poczyna się Jezus. Maryja przyjmuje Syna Bożego. Ona już w tym momencie przyjmuje Boga. I my możemy uczestniczyć w tym przyjęciu Boga do Serca. Jeszcze nie narodził się dla świata, a jednak już możemy radować się, że zstąpił na świat, że Bóg zniżył się do człowieka i że już zamieszkał. Zatem spróbujmy otworzyć się na Jej radość: radość kobiety oczekującej dziecka, radość Matki Boga oczekującej na Boga.
W różny sposób przeżywaliśmy razem okres Adwentu w Kościele. Teraz starajmy się być bardziej świadomi, na kogo czekamy, Kim jest to Maleńkie Dzieciątko, które zostanie złożone w żłobie, położone na sianie, którego Rodzice byli tacy ubodzy, który nie miał domu, dlatego urodził się w takim dziwnym miejscu. To prawda, że wszystkie wyobrażenia Bożego Narodzenia ukazują Maleńkiego Jezusa, bo taki przyszedł na świat. Jakże często ludzie nawet nie podejmują próby, aby zobaczyć w tym Maleńkim Dzieciątku prawdziwego Boga, swego Pana, Stwórcę, Króla całego wszechświata. Jeśli dusza miłuje Boga, jeśli otwiera się na Jego miłość, to przychodzi taki czas, kiedy Bóg objawia Siebie duszy. Czyni to zazwyczaj stopniowo i dusza od jednej, od drugiej strony poznaje Tego, który się jej objawia. Bóg czyni tak, bo dusza jest słaba. I przychodzi czas, kiedy Bóg objawia duszy Siebie jako Króla Wszechświata, jako Stwórcę, jako Boga pełnego mocy, potęgi, władzy. Czy wiemy, że właśnie ten Wszechmocny Władca pragnie przyjść do każdego z nas? On pragnie spotkać się z każdym z nas. Ten Bóg, Stwórca spragniony miłości swojego stworzenia, pragnie się z nim spotkać. Dlatego zniża się do poziomu człowieka, aby człowiek mógł spotkać się z Bogiem. Nie traci przy tym ani odrobiny swojej Potęgi, nie traci nic ze swego Majestatu, ze swojej Boskości i jeśli dusza jest pokorna – jeśli jest pokorna – Bóg objawia jej swoje prawdziwe Oblicze Wszechpotężnego Władcy. Przed tym Bogiem dusza upada na kolana. Czuje się zmieszana. Chciałaby coś powiedzieć, oddać hołd Bogu, ale doświadczając tak wielkiej potęgi Boga, tak wielkiej Jego mocy, nie jest w stanie uczynić niczego, bo wszystko, co chciałaby zrobić i tak nie odda chwały, czci w sposób należny. Czuje się przed Królem Wszechświata nic nieznaczącym maleńkim pyłkiem. A jednak pomimo tego, że ona sama czuje się nic nie warta, doświadcza, że to właśnie do niej przyszedł Bóg Stwórca, że to właśnie nad nią się pochylił, a więc wyróżnił ją w sposób niebywały. I dusza czuje, iż jest umiłowaną, wyróżnioną, wybraną. Chciałaby, doświadczając tej niezwykłej mocy Bożej, ukryć się, schować się przed tą Potęgą. Czuje drżenie przed Bogiem, ale nie jest to zwykły strach. To Majestat Boży, tak potężny, piękny i wspaniały sprawia, że dusza nie wie już, jak się zachować, co zrobić. Jej serce nie jest w stanie dłużej tego znieść. Miłość potężna, Miłość wszechogarniająca, Miłość pełna mocy i siły, Miłość, która króluje i panuje, przychodzi do duszy i obejmuje ją. Bierze duszę w posiadanie. Miłość panuje nad tą duszą i dusza doświadcza tego panowania Boga nad sobą. W duszy pojawia się ogromne pragnienie, aby Bóg panował nad nią we wszystkich sferach. Czuje Jego władzę nad sobą i chce Mu się poddać. Chce, aby każda sfera życia należała do Boga. W momencie, kiedy doświadcza tej niezwykłej obecności Bożej przy sobie, zdolna jest poświęcić Bogu wszystko. W tym momencie dusza w sobie czuje moc, że zdolna jest do wszystkiego, czego tylko Bóg zażąda. O cokolwiek Bóg by poprosił – oddałaby Mu. W takiej chwili dusza podejmuje decyzję. Ona chce poświęcić resztę życia Bogu. Jeszcze nie wie, na czym to będzie polegało, jeszcze wielu rzeczy nie rozumie, ale wie jedno – jej życie nie należy już do niej, ale do Boga. To spotkanie z Bogiem przemienia duszę i od tej pory ona nie może przestać myśleć o Bogu. Cokolwiek czyni, pamięta o Nim i czyni ze względu na Niego. Przy każdej czynności ma refleksję: Bóg jest obecny, dla Niego, z miłości i dla Jego miłości czynię każdą rzecz.
Oczekując na Boże Narodzenie, starajmy się sobie uświadamiać, kim jest to Dzieciątko. Choć najpierw objawiło się światu jako potrzebujące opieki, bezradne Maleństwo, jednak nie przekreśla to faktu, iż narodził się Bóg Stwórca, Król i Władca panujący. Każdy z nas, przygotowując się do Bożego Narodzenia, może przygotować swoje serce na spotkanie z Królem i Władcą i może dojść do niezwykłego spotkania Boga i duszy. Każde spotkanie duszy z Bogiem jest łaską, jest z inicjatywy Boga. Bóg wobec każdego z nas tę inicjatywę już podjął i na każdego z nas wylał swoje łaski, by serca nasze mogły się przygotować. Bóg pragnie, abyśmy Go poznali bliżej, abyśmy poznawali głębię tajemnicy Bożej, kim jest Bóg. Nie dziwmy się, iż znowu mamy poznawać Boga. Wydaje nam się, że już trochę o Nim wiemy – jest Miłością, oddał życie dla nas, zbawił nas – ale żyjemy bardziej wiedzą niż sercem. Przez całą wieczność dusza zanurzona w Bogu będzie Go poznawać i czerpać z tego poznawania radość i szczęście, wielką rozkosz. Cóż zatem znaczą lata życia na ziemi? Nic. Przez ten czas nie da się poznać w pełni Boga, bo dusza musi przejść próg śmierci, aby mogła tę pełnię objąć. Może jednak poznawać z różnych stron pewne aspekty, otwierać się na to poznanie, które Bóg daje ludziom na ziemi. To poznanie daje duszy szczęście na miarę życia ziemskiego. Jednocześnie daje duszy moc, by bardziej zbliżać się do Boga, by przekraczać swoje człowieczeństwo, swoją małość, nicość, swoją nędzę i podążać za Tym, który jest Doskonały i który stworzył człowieka do doskonałości. Dusza uświęca się za każdym razem, kiedy Bóg daje jej się poznać. Jednocześnie za każdym razem zbliża się do prawdy o samej sobie. To jest niezmiernie ważne. Bez poznawania prawdy o sobie dusza nie może prawdziwie poznawać Boga. Nie może twierdzić, że Go zna i kocha. Poznanie Boga i poznanie siebie idzie niemalże równolegle. Jedno z drugim jest powiązane, a im dusza pokorniej przyjmuje prawdę o sobie, tym lepiej poznaje Boga, tym bardziej do Niego się zbliża i tym bardziej otwiera się na Jego miłość.
Maryja zaprasza nas do swojego Serca, bo w Nim żyje Bóg. W Jej Sercu możemy się z Nim spotkać. W Jej Sercu możemy spotkać Króla Wszechświata z całą Potęgą Jego, Mocą i Majestatem. W Jej objęciach możemy pełni pokoju przyjąć to objawienie. Ona pokieruje nami, aby nic, co jest łaską Wielkiego Boga, nie zostało zmarnowane, abyśmy nic nie puścili gdzieś, nie pozostawili niezauważone. Prośmy Ducha Świętego, aby pomógł nam otworzyć serce, zrozumieć, przyjąć, aby pomógł nam objąć Boga.