(Z archiwum Wspólnoty)
Tak niewiele czasu zostało, te ostatnie godziny tak ważne są, a najczęściej dusze tracą je w wirze przygotowań. Nie tego oczekuje Bóg. On oczekuje otwartych serc, które nieustannie wyglądają Boga. On pragnie być oczekiwany. On chce, aby dusza czekała na Niego, tęskniła za Nim, aby pragnęła Go spotkać. Niestety dusza jest małą i słabą, rzadko która dusza prawdziwie wierzy, że On nadchodzi. Gdyby bowiem dusza prawdziwie wierzyła, że ma przyjść Bóg, czy zajmowała by się kuchnią, domem? Jeśli dusza prawdziwie by kochała, czy jej serce i umysł byłyby w nerwowych przygotowaniach? Gdyby dusza prawdziwie kochała, prawdziwie czekała i wierzyła, że Bóg nadchodzi, czułaby do głębi swej istoty, że Bóg jest już blisko. Byłaby w tym oczekiwaniu niespokojna. Nie mogłaby o niczym innym myśleć, niczym się zajmować, tylko zajmowałaby się Bogiem. Gdyby wierzyła, że Bóg ma się narodzić w niej, nieważne by było dla niej, co pomyślą jej bliscy czy jej znajomi, jeśli nie przygotuje odpowiednio Wigilii, bo zajęta będzie Bogiem. Gdyby Bóg był najważniejszy dla duszy, nie przywiązywałaby takiej wagi do tego wszystkiego, co jest tylko otoczką tego wydarzenia, a co jakże często nie ma z Nim nic wspólnego.
Już niedługo Jezus przyjdzie na ziemię. Sam Bóg narodzi się w sercach ludzkich. Przyjdzie do nich, by w każdym ludzkim sercu mieszkać, żyć. A ta obecność Boża w każdej duszy ma niezwykłe znaczenie. Bóg udziela się tej duszy, żyje w niej, Bóg daje tej duszy swoje życie. Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, co oznacza, że Bóg w tobie żyje, że daje tobie swoje życie, że udziela się twojej duszy? Czy pomyślałeś kiedykolwiek o tym, że ten Potężny Bóg, Stwórca wszechświata z całą mocą przychodzi do twojego serca? Czy zastanawiałeś się nad tym, że przychodzi do twojego serca z miłości? Nie ma innego powodu – przychodzi, by obdarować ciebie wszystkim, co posiada, czym jest. Czy zastanawiałeś się, że Bóg przychodzi, aby uczynić cię dziedzicem swego Królestwa i wszystko, co do Niego należy, staje się twoją własnością? Czy zastanawiałeś się, co to oznacza?
Bóg przychodzi na ziemię i nie znajduje wiary. Nie jest przyjęty, bo prawie nikt nie wierzy, że Bóg prawdziwie przychodzi do ludzkich serc. Gdybyś uwierzył, że Bóg rodzi się w twoim sercu, stałbyś się w jednym momencie innym człowiekiem. Twoje życie zmieniłoby się radykalnie. Gdyby każdy uwierzył, na ziemi byłoby już Niebo, po ziemi chodziliby sami święci, dokonywałyby się nieustannie same cuda. Z Aniołami byśmy żyli za pan brat. Nikt nie doznawałby lęku, nie byłoby wojen, a każdy z radością jednoczyłby się z Jezusem, przyjmując wszystko. Cierpienie zyskałoby zupełnie inny wymiar. O, gdybyż choć kilka osób uwierzyło, że prawdziwie Bóg rodzi się, wystarczyłoby kilka osób, a zmieniłoby się oblicze świata. Kościół doświadczyłby niezwykłej przemiany, odrodzenia, uświęcenia. Jaśniałby niezwykłym blaskiem. Wystarczyłoby kilka dusz, które by uwierzyły. Co oznacza, że uwierzyłyby, przyjęłyby całego Boga? Otworzyłyby się tak, że On zjednoczyłby się z nimi i od tego momentu one żyłyby Jego życiem. To wszystko, co jest życiem Boga, byłoby życiem tych dusz, uczestniczyłyby w Jego życiu. Oddając swoją wolę, pełniłyby Jego wolę, traktując jako swoją i wszystko, co Boże, wszystko, co w Bogu, należałoby do nich – moc Boża również, pokój Boży, miłość Boża również. Dusze te w swoim sercu miałyby zrozumienie prawd Bożych, pojmowałyby Boże tajemnice, dzięki czemu rozumiałyby o wiele więcej z wydarzeń, które mają miejsce na ziemi. Mając to zrozumienie, wiedziałyby, jak postępować. A Bóg udzielałby im mocy, by czynić zgodnie z tym, co rozumieją, jakie mają poznanie. Ich słowa miałyby moc Bożą, przekonywałyby innych. Żyjąc Bogiem, a więc miłością, obdarzałyby tą miłością wszystkich wokół. I inni, doświadczając tej miłości, zaczynaliby zmieniać swoje życie, tak jak miało to miejsce, gdy Jezus chodził po ziemi. Bóg przychodzi. Niestety brak wiary sprawia, że nie dokonują się przemiany. I chociaż wiele serc chciałoby doświadczyć przemian, bardzo wiele modli się w różnych intencjach, wiele oczekuje, iż Bóg dokona różnych rzeczy w ich życiu i w życiu Kościoła. Niestety zapominają o jednym – trzeba wierzyć. A wierzyć oznacza pójść za tym, w co się wierzy, otworzyć serce. Trzeba z miłością oczekiwać, z ufnością przyjąć i trwać w tym, co stało się życiem duszy.
Bóg pragnie przyjść do każdego z nas i każdego z nas obdarzyć swoim życiem. On pragnie życia w zjednoczeniu z duszą. Pragnie obdarzać ją różnymi łaskami. Pragnie, bo kocha, a ponieważ jest Wszechmocny, to i wielkie dary chce składać w sercu, które odpowiada na Jego zaproszenie. Bóg daje wielkie dary, ale nikt nie wyciąga dłoni, aby je przyjąć. Nikt nie wierzy, że Bóg obdarza go swoim życiem. Jest to największy dramat człowieka i ogromny smutek Boga. Człowiek, nie rozumiejąc darów Bożych i tego największego – Daru życia – nie oczekuje za bardzo tego Daru. Owszem kapłani, teologowie próbują zgłębiać, czym jest Boże życie darowane człowiekowi, ale również oni sami bardziej intelektualnie to czynią. Brakuje i w ich sercach prawdziwej wiary. Bóg coraz bardziej staje się Kimś odległym, coraz bardziej zasnuwa Go mgła i traci rys realności. Staje się wyobrażeniem, jakimś marzeniem, postacią nierzeczywistą – dla osób wierzących, również dla osób, które swoje życie rzekomo poświęciły Bogu. To dramat współczesnego człowieka i ogromny smutek Boga!
On już nadchodzi, już jest blisko, dlaczego twoje serce nie drży? Dlaczego nie ma w nim radości i niecierpliwości, aby jak najszybciej spotkać Go? Dlaczego nie ogarnia ciebie Jego moc? Dlaczego nie padasz na twarz? Czyżbyś też nie wierzył??? Czy i w twoim sercu Bóg nie znajdzie wiary i miłości? Kiedy przyszedł na ziemię, nie znalazł zrozumienia. Żydzi wyczekiwali kogoś innego i nadal czekają. Ci, którzy mieli Go przyjąć, nie przyjęli. Ci, do których przyszedł z miłością – zabili Go. To jest dramat człowieka. Człowiek nie chce Boga. Wystarczy, że dusza otworzy się na Boga, na Jego miłość, że zechce Go przyjąć, a doświadczy rzeczy wielkich, pięknych. I za pośrednictwem tej duszy, w której Bóg dokonywać będzie wielkich rzeczy, i cały świat dozna przemiany. Wystarczyło, że Maryja powiedziała Bogu „tak” i z wiarą przyjęła, a narodził się dla świata Jezus. Przyszedł Król, Władca, który pokonał szatana, śmierć. Przyszedł Ten, który umiłował odwieczną miłością każdego człowieka. Przyszedł, aby obdarować go swoim życiem.
Teraz jest podobna sytuacja, jaka była wtedy. Wszyscy przygotowują się do Świąt, do tzw. Bożego Narodzenia, ale jest to tylko nazwa „Boże Narodzenie” i nie ma w tej nazwie żadnej treści. Ludzie nie wiedzą, na co czekają. W ich życiu jest pustka, którą wypełnią teraz jakieś świecidełka, prezenty, zastawiony stół, godziny pustych rozmów, nic nie dających, nie zmieniających ich życia. Wystarczy jedna dusza, aby zajaśniało wschodzące z wysoka Słońce i rozproszyło te mroki ciemności. Kto przyjmie życie Boga, aby On mógł udzielać się innym? Kto otworzy się na to życie i zacznie nim żyć, by żył w nim Bóg i działał? Nie znamy daru życia, bo w nas jeszcze tego życia nie ma. Owszem, Bóg składa Siebie samego w nas, ale jeszcze zamknięci jesteśmy i nie żyjemy tym Darem. Nie ma w nas jeszcze takiej miłości, aby zostawić wszystko i biec na spotkanie z Bogiem. Nie ma w nas takiego czekania, aby zgodzić się na wędrówkę do Betlejem, na zwykłą grotę pasterską, na wszelkie niewygody. Jeszcze nie ma.
„O, Panie mój, proszę Ciebie, abyś dał nam swojego Ducha, który choć trochę rozjaśni nasze dusze, dając poznanie i zrozumienie Twojej miłości, pokazując nam istotę Twego przyjścia na ziemię. Proszę Ciebie, Panie mój, dotknij naszych serc miłością, aby zapłonęły nią. Przecież Ty wiesz, miłość wszystko wytłumaczy. Miłość sprawia, że serce rozumie. Miłość też pomaga wierzyć, wlewa ufność w serce i nadzieję. Proszę Cię, Jezu, abyś naszym sercom udzielił swojej łaski, byśmy z wiarą oczekiwali na Twoje przyjście, byśmy z wiarą przyjęli Ciebie i byśmy z wiarą rozpoczęli nowe życie – życie w Tobie, z Tobą, aby było to już Twoje życie w nas. Tak słabe są nasze serca, tak słabe, Jezu. Potrzebują Ciebie, Twojej łaski. Nasze serca nie są w stanie same wznieść się ponad swoją niewiarę, ponad swoją ciemność. Nie są w stanie. Dlatego Ty, Jezu, pochyl się nad nami i zejdź do naszych mroków, do naszych ciemności. Zejdź tak bardzo nisko, do naszej niewiary, do braków miłości. Boże mój, jeśli Ty tego nie uczynisz, ani my nie będziemy w stanie przeżyć Bożego Narodzenia, ani świat nie będzie w stanie. Bez Twojej pomocy, bez Twojej łaski, świat zanurzy się jeszcze bardziej w otchłaniach nienawiści, bólu. O, Panie, pozwól naszym sercom doświadczyć Twojej łaski, otworzyć się na Twoje przyjście i spotkać się z miłością Twoją.
Wstaw się za nami, Maryjo, wstaw się za nami do Twojego Syna. Twój Syn zawsze Ciebie wysłuchuje. Poproś Go, by nie pozostawiał nas samych. Razem z nami, Maryjo, przyjmuj łaskę Bożą, aby nam pomóc przeżyć przyjście Twego Syna.”
Bóg przychodzi z darem swojego życia. Jest to Dar niepojęty. Prośmy Boga o to, abyśmy posiadali wiarę i miłość, by przyjąć Boga i ten Dar. Prośmy, by Bóg w nas znalazł dusze, które staną się Betlejem, grotą dla rodzącego się Jezusa. To nie będzie hotel czterogwiazdkowy, to będzie grota, w której mieszkały zwierzęta, ale jednak Bóg w niej się narodził. Módlmy się, żeby w nas Bóg zobaczył właśnie takie dusze, które mogą przyjąć Boga, by dać Go światu. Prośmy z ufnością, aby Bóg tej łaski nam udzielił. Prośmy o nią. Prośmy, aby nasze serca potrafiły otworzyć się na przyjście Jezusa.