Ostatnia Wieczerza. Czy znasz tę Ostatnią Wieczerzę? Czy wiesz, co takiego naprawdę się wydarzyło? Była bólem i radością Jezusa. Była Jego szczęściem i cierpieniem. Dawał swoim uczniom to, do czego dążył całe życie. Pouczał ich. Ofiarowywał samego siebie. Instruował, co mają czynić w przyszłości. Wyjaśniał, choć niewiele z tego na razie rozumieli. Oni mieli dopiero zrozumieć. To wszystko było jeszcze przed nimi. Jezus cieszył się, bowiem cel Jego życia właśnie był osiągany. Ustanawiał Eucharystię. Za parę godzin sam miał się nią stać. Ale już teraz otrzymywali Go apostołowie jako pokarm dla umocnienia ich dusz, serc i ciał. Oni przyglądali się, dziwili się, zastanawiali się. Chwilami reagowali jak dzieci. A w Jezusie coraz bardziej osiadał smutek. Przygnębienie całym ciężarem męki przygniatało Go. Wszystko im dał. Wszystko! Cały był dla nich! Umiłował ich miłością, jakiej wcześniej nie znali. I oni to czuli!
A jednak jednemu z nich to za mało! Jezus poświęcił siebie, oddał serce, wysiłek, zmęczenie, odpoczynek, pracę, czas, nawet rodzinę! On chce jeszcze czegoś więcej! Dlatego niezadowolony, bo Jezus nie spełnił jego oczekiwań, knuje zdradę. On już ją zaplanował. Już ustalił. Jeszcze tylko ostatnie wskazówki i…
Jezus pokochał ich tak bardzo. Siedzą teraz przy Nim nieświadomi nadchodzących zdarzeń. Za chwilę będą jak pisklęta bez kury, jak dzieci bez matki. Rozpierzchną się i ze strachu cali będą się chować, drżeć, płakać, rozpaczać. Jakże Jezus chciałby ich wszystkich uchronić od tego panicznego lęku, który paraliżuje całego człowieka i przyprawia go niemalże o utratę zmysłów. Ale Judasz już pełen niepokoju kręci się, nie wie, co ze sobą zrobić. Ukojeniem dla Jezusa są Jego dzieci – apostołowie. Dla nich czynił to wszystko. Im przekazywał całą naukę. Teraz będzie najważniejsza jej część – Golgota…
Boją się, nie rozumieją. Patrzą na siebie nawzajem. Ich spojrzenia! Ufne, pełne oddania, dziecięce, proste, szczere. I to pytanie w oczach: Który z nich? Oni kochają Jezusa. Ich miłość jeszcze nie przeszła próby. Jest mała, jest słaba. Tak jak i oni.
Jan opiera swoją głowę na piersi Jezusa. To niemalże jeszcze dziecko, choć już młodzieniec. Jego miłość tak czysta, tak piękna, stanie się wzorem miłości duszy do Jezusa. Wzorem niedościgłym. On najwięcej doznawał sercem, przez co rozumiał więcej. Również teraz tuląc się do Jego Serca wyczuwa niepokój, obawy Jezusa, Jego ból, cierpienie. Patrzy z lękiem w Jego oczy i czeka na odpowiedź: Kto to jest? Słysząc słowa, patrząc na sytuację, on jeden zrozumiał i zadrżał. Potem cicho przytulił się do Niego i zapłakał. Podzielił smutek Serca Jezusowego. Chociaż przed Nim nadal jest męka, jednak świadomość, iż bliska osoba wie, rozumie, współcierpi z Jezusem, dodaje Mu sił. Niejako w pewnym sensie rozłożył się ten ciężar straszliwej zdrady na ich dwóch. Jan płacze po cichu. Po prostu łzy płyną mu po twarzy. Nie mówi nic. Piotr zrozumiawszy, cały zapalił się gniewem. Trzeba było go uspokajać. On już szykował się do walki. Myślał nad swoją obroną.
Bądź dzisiaj, duszo najmniejsza, umiłowanym Janem dla Jezusa. Przytul się do Jego piersi, a poczujesz, jak bije Serce Boga. Zrozumiesz słowa, które wypowiada, bo będąc najbliżej, odbierzesz je swoim sercem. Słuchaj, patrz i otwieraj się na Jego rzeczywistość. Nie staraj się być mądrym tego świata. Bądź najmniejszym. Bądź dzieckiem, które ze szczerością wyraża swoje uczucia i w wielkiej prostocie przyjmuje zdarzenia. Po prostu tul się do Jezusa. On chce, abyś poznała Jego smutek. Chce, abyś poznała ból zdrady, cierpienie przed męką. Chce dzielić z tobą ten straszliwy smutek, jaki obejmuje Jezusa, kładzie się ciężarem na duszy, dręczy niemiłosiernie Jego wnętrze. Bądź Jego Janem. Patrz Mu w oczy z miłością, z zatroskaniem, z pragnieniem pomocy. Obejmuj Go w geście przejmowania tego ciężaru, podtrzymywania udręczonego Jezusa. Niech z twoich oczu popłyną łzy. Nie wstydź się tego. Współczucie z kimś, kto cierpi, jest wyrazem twojej wrażliwości. I módl się, módl do Ojca w niebie, aby dał Mu siły do męki. Aby dał wytrwanie do końca. Aby Jezus przeszedł wszystko, co potrzeba dla zbawienia ludzkości. Módl się za dusze Mu bliskie, dusze powołane, wybrane, by nie rozpierzchły się ze strachu, by nie rezygnowały z drogi miłości, by prawdziwie stały się duszami, których powołaniem jest miłość. Módl się za swoich przyjaciół, za znajomych, za bliskich, aby Duch Święty dał im poznanie, zrozumienie głębi przeżywanych właśnie dni Wielkiego Tygodnia. Módl się, abyś umiał wtulać się w ramiona Jezusa jak Jan. Czyń to sercem czystym, szczerym, pełnym miłości. Patrz, słuchaj, kochaj, współczuj. Po prostu bądź przy Jezusie. Tego Jezus bardzo teraz potrzebuje.