Mijają listopadowe dni – czas szczególnej pamięci o naszych bliskich zmarłych; czas zadumy, wspomnień, tęsknoty… Ale nie tylko. Właśnie teraz doświadczamy szczególnej bliskości, często pomocy, opieki tych, których już nie ma pośród nas. Bo przecież nie widzą ich tylko nasze oczy. Oni są, nadal żyją. Żyją już cali dla Boga. A Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych – jak słyszeliśmy niedawno w Liturgii Słowa. Bóg mówi o sobie: „JA JESTEM”. On nieustannie jest. Nie ogranicza Go czas ani miejsce. I nie jest Bogiem tylko tych, którzy są teraz. Bo życie jest wieczne. I nie ma umarłych.
Taka refleksja kapłana wprowadziła nas w przeżywanie listopadowego wieczernika modlitwy w Szczytnie. „Ci, którzy odeszli, są bardziej żywi niż niejeden z żyjących tu, na ziemi, który trwa w grzechach śmiertelnych, daleko od Boga, w którym nie ma życia łaski, nie ma Królestwa Bożego…”
W Ewangelii tego dnia słyszeliśmy właśnie o wyczekiwaniu Królestwa Bożego. Stawiane są pytania, kiedy ono przyjdzie. A Jezus tłumaczy, że Królestwo Boże już jest, przychodzi w sposób niedostrzegalny. Jest wszędzie, tylko trzeba się na nie otworzyć. Świętość jest na wyciągnięcie ręki, tylko musimy po nią sięgnąć. Otworzyć serce na to wszystko, co jest niewidoczne dla oczu i nieosiągalne, jeśli zajmujemy się tylko tym, co wiąże się z życiem ziemskim.
Królestwo Boże i jego niezwykłość – to również jedność i przenikanie się Kościoła pielgrzymującego na ziemi, triumfującego w Niebie i oczyszczającego się w czyśćcu. Jesteśmy jedną rodziną, jednym Kościołem, braćmi i siostrami. Trzeba pamiętać o tej relacji, która jest żywa i mocna. Jest nią łaska Boża. Modlimy się za tych, którzy już odeszli i tą modlitwą, ofiarą i zyskiwanymi odpustami możemy otwierać im bramy Nieba. A oni wspierają nas, wstawiają się za nami i wypraszają nam wiele łask. Kiedy zwracamy się do świętych, oni już są przy nas. Często doświadczamy ich pomocy, jeśli naprawdę wierzymy w świętych obcowanie. Bóg pragnie, abyśmy jako jedna wielka rodzina jednoczyli się więzią miłości, bo chce nas wszystkich mieć ze sobą w Niebie.
Radość i pokój ogarnia serce. Nie przeraża już świadomość naszego przemijania. Bo „z Boga jestem i do Boga wrócę”. Gdy głębiej wnikamy w tajemnicę życia i śmierci, wszystko prowadzi ku Temu, który jest Drogą, Prawdą i Życiem; który daje nam pokarm na życie wieczne. „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne” (J 6,54).
Gdy Jezus Eucharystyczny stanął przed nami w Najświętszym Sakramencie, mogliśmy spojrzeć na Niego właśnie z tej perspektywy – jako na nasze życie, życie wieczne. W czasie tej adoracji dziękowaliśmy Bogu za życie wielu naszych bliskich, którzy już odeszli do Niego; za ich dobro, wiarę. W promieniach Jego bliskości mogliśmy też przyjrzeć się swojemu życiu i uświadomić sobie, że każdy dzień jest darem od Boga. Ale jest też zadaniem, aby jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę, by życie czynić pięknym – Bożym pięknem – dobrem, miłością, miłosierdziem. By pamiętać, że nie żyjemy dla siebie. Żyjemy dla Boga, który składa w nas nadzieje, że troszczyć się będziemy też o życie wieczne innych Jego dzieci.
Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze! – to nasza droga i narzędzie. Pamiętajmy o słowach Pana Jezusa: „Każdy akt miłości, ratuje jedną duszę”. „Jezu, Maryjo kocham Was, ratujcie dusze- obejmuje wszystko: tak dusze w czyśćcu, jak i te w Kościele wojującym; dusze niewinne oraz grzeszne, umierających, ateistów… wszystkie dusze”.
Niech więc ta modlitwa będzie naszym życiem, niech nieustannie płynie z naszego serca, niech nas umacnia na drodze, którą wyznaczył nam Bóg.