KS. JÓZEF GREGORKIEWICZ (+2006)
„Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę” (Rz 10,15). Czytając te słowa Boga i idąc za Jego wezwaniem, winniśmy radować się, że możemy głosić Jego miłość. Wtedy bowiem zaczynamy rozumieć, że ten, kto głosi Bożą miłość, jest największym zwiastunem, jest oczekiwanym gościem, jest tym, którego pragnie dusza. Jest tym, który rozradowuje duszę. Jest spostrzegany jako piękny, nie fizycznie, ale duchowo, bowiem ten, kto zwiastuje Bożą miłość, ten, kto mówi o Bożej miłości, która zwycięża, ten, który żyje tą miłością, jest nią przemieniany, jest piękny. I to piękno dostrzega się, bowiem ono bije z tego zwiastuna. Piękno, które ma w sobie, w swojej duszy promieniuje na zewnątrz.
Ks. Józef Gregorkiewicz ogromnie się cieszył z tego, że mógł być zwiastunem Dobrej Nowiny, zwiastunem zwycięstwa Bożej miłości w ludzkich sercach i na całym świecie. Tę Dobrą Nowinę przyniósł nam w postaci „Orędzia miłości Serca Jezusa do świata”. On sam tym Orędziem się zachwycił, ufając że to sam Bóg dał mu do ręki słowa Orędzia. I to sam Bóg poruszył jego serce miłością, aby zaczął zgłębiać w nim cudowną tajemnicę miłości. I Bóg serce tego świątobliwego kapłana przynaglał, aby mógł mówić o Jego miłości. Ujął jego serce tak wielką miłością, że nie sposób było Mu się oprzeć. Bóg, który wypełniał duszę ks. Józefa, poprzez słowa, poprzez jego usta rozlewał swoją miłość na nas. I ona dotykała naszych serc, ona je porywała; czuliśmy, że Bóg działa, że Bóg jest; podczas naszych spotkań, podczas Mszy św., podczas katechezy.
Czasem dziwiliśmy się, jak dużo jest w tym kapłanie energii, jak dużo zapału; tak wiele słów wypowiedzianych o Bogu, o miłości, o Matce Bożej; i stale od nowa z siłą i mocą kolejne słowa wypowiadane. I zawsze poruszone serca zaczynały płonąć miłością. To Boża miłość, to sam Bóg posłużył się sercem ks. Józefa, wybrał go na swojego kapłana – dokonał cudu, zjednoczył swoje Serce z sercem kapłańskim i mógł poprzez ks. Józefa docierać do nas. Za to jesteśmy wszyscy mu wdzięczni. Bóg pokierował sercem ks. Józefa, włożył w nie Orędzie, jego sercu dał poznać sł. B. s. Konsolatę Betrone i dał zrozumienie, czym jest proponowana przez samego Jezusa droga życia aktem miłości. Gdy ks. Józef pojął głębię tej modlitwy, tak krótkiej, wydawać by się mogło, tak zwyczajnej, zrozumiał, że jest to jego droga i że pragnie głosić tę drogę wszystkim, ponieważ wszystkie dusze takiej drogi potrzebują.
Wielcy święci mieli swoje drogi; wielcy męczennicy przeżywali wielkie męczeństwo dla Boga. Byli wielcy, więc ich droga, ich życie było wielkim zmaganiem się, wielką walką i ujawniają się w wielkiej mocy Bożej w ich wielkich sercach. Ale Orędzie Jezusa skierowane jest do małych dusz - do nas, do zwykłych ludzi, którzy idąc wskazaną w Orędziu drogą, mając w sercu i na ustach akt miłości, mogą również stać się świętymi. Mogą również zdobywać Niebo; i to zdobywać je szturmem. Wielcy święci przechodzili nieraz bardzo ciężką drogę, ale Bóg dawał im tę drogę na ich miarę. Nam dał drogę na skróty, bo wie, że jesteśmy mali, więc nie podołamy wielkiej drodze. Jesteśmy mali – porównując do dzieci, mamy krótkie nóżki, małe stópki, które nie wejdą na wielki szczyt same; nie umieją biec po wielkich schodach przeznaczonych dla wielkoludów. Tak więc Bóg uczynił dla nas windę, którą jest akt miłości.
Winda ta jest wyrazem miłości Boga do wszystkich dusz. Jest wyrazem Jego miłosierdzia wylewanym w dzisiejszych czasach, jest wyrazem Jego mądrości, bowiem Bóg, widząc stan wielu dusz, wie, że ta droga, ten sposób jest dokładnie na dzisiejsze czasy. Widząc nas małych, stworzył dla nas windę. On sam, Jego ramiona są tą windą do Nieba. Więc od nowa zapragnijmy żyć aktem miłości. Niech zostanie on odświeżony w naszych sercach, bo przyznamy sami, że nieco się zakurzył. Odkryjmy na nowo piękno słów tej modlitwy Jezu, Maryjo, kocham was, ratujcie dusze! I wypowiadając te słowa, uświęcajmy się, bowiem to, co wypowiadamy, powinno każdą duszę wprowadzać w ekstazę i unosić do Nieba. Wypowiadamy święte Imiona Jezu, Maryjo – Imiona, które kochamy. Ta miłość do Jezusa i do Maryi powinna nas uskrzydlać. Wypowiadamy słowa: kocham Was – wyznajemy miłość Jezusowi i Maryi, Oblubieńcowi swojej duszy i Matce swojej najmilszej. I prosimy Ich: ratujcie dusze. Łączymy się w tej miłości z Bogiem, który umiłował dusze największą miłością i za nie dał najcenniejszy dar, dał największą cenę, swoje życie. I my modlimy się o to, co dla Boga jest najcenniejsze – modlimy się za dusze.
Ten akt miłości powinien nas wprowadzać w wielką radość, że oto czynimy coś, co w oczach Bożych jest bardzo cenne, czego Bóg oczekuje. W dodatku sprawiając Bogu radość, przyczyniamy się do zwiększenia dusz w Niebie, ratujemy tych, którzy stają już na skraju potępienia. Z czyśćca wydobywamy kolejne dusze, a te osiągając Niebo, z wielkiej wdzięczności za naszą modlitwę, wstawiają się za nami. Zdobywamy w ten sposób braci i siostry. Mamy ich tak dużo w Niebie, tak dużo w czyśćcu, a wszyscy modlą się za nas, jednoczą się z nami i staje za nami wielka armia. Mamy swoich przyjaciół, bardzo mocnych przyjaciół, jakich tu na ziemi nie zdobędziemy, którzy przebywając w Niebie i w czyśćcu, mogą bardzo wiele. Każdy święty umiłowany jest szczególną miłością przez Boga i zjednoczony z Nim. Gdy Święty prosi, Bóg spełnia jego prośbę. A więc Bóg dał nam w ręce niesłychaną modlitwę, wspaniałą broń, oręż, dzięki której my, tu na ziemi, przy współudziale świętych w Niebie i dusz czyśćcowych, możemy przyczyniać się do zwycięstwa miłości na świecie; do zwycięstwa miłości w Kościele. Możemy przyczyniać się do rozkwitu Kościoła. Ta modlitwa Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!, jest modlitwą, która jednoczy duszę z Bogiem. Wypowiadana sercem, niejako uwewnętrzniona, stale wypowiadana sprawia, że dusza zaczyna prawdziwie żyć miłością. I z czasem dusza nawet nie musi wypowiadać tych słów w swoich myślach, bowiem ta modlitwa wprowadza duszę w miłość, w życie miłością i ona po prostu kocha. I swoją miłością wyprasza ratowanie dusz. Będąc miłością, nieustannie kocha Boga, Matkę Najświętszą i dusze. Żyje w zjednoczeniu z Bogiem, pełniąc Jego wolę. Rozumiejąc w swoim wnętrzu bardzo wiele z tego, co Boże, może kierować się tym zrozumieniem i uczestniczyć w Dziele Zbawczym. To pokrótce droga maleńkiej duszy żyjącej aktem miłości.