Ciągle tkwimy w przekonaniu, że Bóg jest daleko od nas i że sprawuje władzę nad światem w stylu starego Jowisza, który, jako gwałtowny pan i władca, wydawał rozkazy i ciskał pioruny, jeśli ludzie natychmiast nie okazywali posłuszeństwa jego wyrokom. A z wielu przykładów biblijnych i z nauki Kościoła wynika jasno, że jest zupełnie inaczej: Bóg to nieskończenie delikatny Ojciec, który próbuje za wszelką ceną wybawić swe dzieci od następstw ich własnych, ogromnych win.
Ale Jego Miłosierdzie, aby mogło działać, potrzebuje kogoś, kto tu, na ziemi, nosić będzie uderzenia Jego Ojcowskiego Serca, i kto będzie wstawiać się za „więzionymi” braćmi. Jeśli było tak w Starym Testamencie, tym bardziej jest tak teraz, po przyjściu Syna, który ukazał nam w pełni Serce Ojca, chociaż myśmy jeszcze tego nie zrozumieli. Klasycznym tego przykładem jest liturgiczna modlitwa wprowadzająca do „Ojcze Nasz”: „Preceptis salutaribus moniti … audemus dicere: Pater Noster”. Co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „Ośmielamy się nazywać Cię Ojcem tylko dlatego, że Jezus tak nas nauczył”. Na szczęście, Boże poczucie humoru, podobnie jak wszystkie Jego atrybuty, jest nieskończone.
Ojciec jest po naszej stronie
Biedny Jezu, jakże źle zrozumiano Twe orędzie! Nieszczęsny nasz Ojcze, który oddałeś w ofierze Twego Jednorodzonego Syna, aby na powrót przygarnąć wszystkie Twoje dzieci, aby wszyscy mogli nazywać Cię Ojcem! Jak źle przyjęliśmy Miłość, którą przyszliście nam dać, Miłość, którą oddaje się całkowicie na służbę dzieciom, by umożliwić im wzrastanie w Miłości! To jest Ciało moje, to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mt 26,26-28). Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19). Aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje! (J 15,16). Jeżeli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie (Mt 18,19).
Z przytoczonych słów – a w Piśmie świętym jest wiele innych podobnych zdań – wynika niezwykle jasno, że Bóg jest przychylny człowiekowi, jeśli ten prosi z miłością o wszystko, cokolwiek jest dla nas dobre. Ponieważ On jest naszym Tatą, i jeśli prosimy Go o rzeczy dobre, z radością ich nam udziela, a właściwie, prosi o nie Jego własny Duch, który w nas przebywa (Rz 8,26).
Nadeszła godzina Miłosierdzia
W biografii Proboszcza z Ars czytamy, że pewnego dnia pokazał mu się diabeł i z wściekłością krzyknął: Wydarłeś mi już 70.000 dusz! Był to owoc żywota spędzonego w konfesjonale, na ciągłej modlitwie i żywieniu się jedynie gotowanymi ziemniakami.
W biografii siostry Faustyny Kowalskiej czytamy, że kiedyś, wyszywając, poprosiła Jezusa: Czy mogą prosić Cię o dar? Zbawisz tych wszystkich, którzy dziś umrą? Kiedy Jezus dał jej do zrozumienia, że to, o co prosiła, było bardzo wielką rzeczą, siostra odparła: Czyżby istniały granice dla potęgi Twojej Miłości? A Jezus wyrzekł swoje „tak”. Odpowiedział „tak” własnemu Duchowi, który modlił się w małej Faustynie.
Spróbujmy przeprowadzić porównanie: Czy istnieje proporcja pomiędzy 70.000 dusz uratowanych przez Proboszcza z Ars, życiem pokuty posuniętej do granic możliwości, a około 300.000 dusz uratowanych przez s. Faustyną, jedną krótką rozmową? Różnica jest taka, jaka istnieje pomiędzy duchowością pokuty a duchowością Miłosierdzia.
„Zemsta” Ojca
Dziś żyjemy w czasach ekstremalnego grzechu. Powiedzieliśmy już na początku, że nawet gdyby było bardzo wielu ludzi pokutujących, nigdy nie wystarczyłoby ich, aby zatrzymać potęgę szerzącego się zła. Odpowiedzią Boga na rozprzestrzenianie się zła jest krańcowa manifestacja Jego Miłości. „Zemstą” Ojca jest Miłosierdzie, a objawi się ono właśnie w okresie największych duchowych ciemności, właśnie podczas dni ciemności opisanych przez tylu dzisiejszych złowieszczych proroków, a których to tak się obawiamy: Już słońca mieć nie będziesz w dzień jako światła, ani jasność księżyca nie zaświeci tobie…
Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę: aby obwieszczać rok Łaski Pańskiej i dzień pomsty naszego Boga, aby pocieszać wszystkich zasmuconych, aby rozweselić płaczących na Syjonie, aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu” (Iz 60,19; 61,1-3).
Jezus, Maryja, kocham Was!
Wszyscy znamy wspaniały akt strzelisty podyktowany przez Jezusa siostrze kapucynce Marii Konsolacie Betrone: „Jezu, Maryjo, kocham Was. Ratujcie dusze”. Z tym aktem strzelistym wiąże się obietnica, że za każdym razem, gdy zostanie wypowiedziany, zostanie zbawiona jedna dusza. Wydawało się, że to obietnica nie do pokonania w swej hojności, jeśli pomyślimy o „trzydziestu dniach odpustu”, jakich zazwyczaj Kościół udzielał za podobne akty strzeliste.
Dziś, za pośrednictwem pewnej pokornej, świętej mistyczki niemieckiej, obietnica Jezusa została „zaktualizowana” przez Ducha na miarą czasów, w jakich żyjemy: Jezus zachęcił Justynę Koltz, aby za każdym razem prosiła o zbawienie nie jednej duszy, lecz o zbawienie tysiąca dusz każdym tchnieniem: Jezu, Maryjo, kocham Was! Ratujcie kapłańskie dusze, ratujcie dusze – kochając gorąco proszę, oby ten Akt Miłości, każdym tchnieniem, każdym uderzeniem serca wolno mi było powtórzyć!
Musimy wybaczyć światu
W jednym z pism służebnicy Bożej Luizy Piccarrety, „świętej Luizy”, małej prorokini o najdoskonalszej duchowości, jaką jest „Fiat” wypowiedziane wobec Woli Ojca, czytamy o interesującym wydarzeniu, szczególnie wiążącym się z tematem naszych rozważań. Pewnego dnia Jezus pokazał jej zło tego świata i mogące nastąpić negatywne skutki; Luiza zaczęła próbę sił z Jezusem, na wzór Abrahama w przypadku Sodomy i Gomory, a Jezus ustępuje jej żądaniom. W innym momencie scena ta powtarza się w sytuacji znacznie gorszej. Luiza powraca do „natarcia” i zwycięża także tą potyczkę. Za trzecim razem Jezus ponownie pokazuje jej zło, ale w tak przeogromnym wymiarze, że mała Luiza nie czuje się na siłach, aby nalegać, i ustaje w walce. Jezus odchodzi ze słowami: Widziałaś, jak bardzo przewrotny jest świat: sama to powiedziałaś… Luiza osłupiała i nie mogła darować sobie tego, że zamiast usprawiedliwić świat, przyczyniła się do tego, że Jezus poczuł gniew do świata.
Moi drodzy bracia, kiedyż zrozumiemy, że Ojciec kocha nas o wiele bardziej niż możemy to sobie wyobrazić i że chce naszego współudziału, aby pokonać zło Mocą swej Miłości? Kiedyż zrozumiemy, że nas potrzebuje, że potrzebuje naszego pośrednictwa, aby mogło działać Jego Miłosierdzie, które jest potężniejsze niż zło, niż wszelkie zło; które jest potężniejsze niż grzech, niż wszystkie grzechy; które jest potężniejsze niż śmierć, każdy rodzaj śmierci?
Andrea D’Ascanio.