Z racji tego, iż czerwińskie sanktuarium przygotowywało się do uroczystości Jubileuszowych 50-lecia Koronacji Obrazu Matki Bożej Pocieszenia, nasz pierwszosobotni wieczernik odbył się tym razem w Płońsku – w parafii p.w. św. Maksymiliana Kolbego. Serdecznie dziękujemy ks. Proboszczowi za gościnne przyjęcie dusz maleńkich.
W pięknej świątyni wznosił się ponad nami w potędze i majestacie Ukrzyżowany Chrystus, a z boku czule spoglądała na nas Matka Boża Miłosierdzia. Z pewnością cieszyła się, że znów przychodzimy, by wynagradzać Jej Niepokalanemu Sercu za grzechy i zniewagi, których doznaje.
Ona sama wprowadziła nas w ten czas wieczernika, przyprowadziła do Syna, byśmy adorowali Go w Najświętszym Sakramencie, przygotowała do przeżycia Eucharystii. A wszystko to czyniła przykładem swojego życia, gdy wspólnie trwaliśmy na modlitwie różańcowej.
W tajemnicy „Zwiastowania” przekonuje nas o Bożej miłości do człowieka, o niezwykłym wybraniu i obdarowaniu każdego z nas. I o tym, że w zamian Bóg pragnie tylko, abyśmy kochali Go całym sercem i mówili Mu „tak” każdego dnia – nie tylko na to, co dobre i piękne, ale też na wszystko, co trudne i bolesne – w pełnym zaufaniu Jemu.
W scenie „Nawiedzenia” Maryja uczy nas, że mówiąc Bogu „tak”, trzeba spieszyć do innych, być otwartym na drugiego człowieka, bo Pan Bóg pragnie nas jako narzędzi – niosących pomoc, pocieszenie, zrozumienie…
Kiedy Maryja wydaje na świat Jezusa, pokazuje, że Bóg jest wierny swoim słowom. To, co powiedział, staje się. A jak jest z nami? Może za dużo rzeczy mówimy, obiecujemy, a potem…? Trzeba być wiernym swoim słowom.
Ofiarowanie Jezusa w świątyni – to przykład umiłowania posłuszeństwa prawu Bożemu, przykazaniom, Kościołowi, tradycji. Naszym powołaniem jest być posłusznym swemu Panu.
Zdarzyło się Matce Bożej zagubić Jezusa. Ale szukała Go nie zwlekając, bez wytchnienia aż do skutku, jako swój największy skarb. My też często gubimy Jezusa – przez gniew, złość na drugiego człowieka, „ciche” dni, tygodnie, miesiące… Uświadamiamy sobie swoją słabość, ale jakże trudno nam się zmienić. Jak trudno tym samym powrócić do Boga: odnaleźć Tego, którego oddziela od nas brak miłości. A Jezus wzywa nas: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słonce”. Nie warto czekać, ale natychmiast powracać i odnaleźć Boga także w drugim człowieku.
Maryja – zawsze obecna, kiedy wierzący adorują Jej Syna – była z nami nadal, gdy trwaliśmy, wpatrując się w Najświętszą Hostię. Towarzyszyła nam również siostra Konsolata, jako przykład pokornej, ufnej i wytrwałej modlitwy oraz umiłowania Eucharystii i Jezusa Eucharystycznego.
Rozpoczyna się wrzesień, który kieruje nasze myśli i serca również ku Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Święto Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Bolesnej, które wkrótce będziemy przeżywać – to wydarzenia niezwykle ważne, do których trzeba się przygotować, by jeszcze bardziej świadomie żyć nimi w codzienności. Dlatego nasze wrześniowe spotkania wieczernikowe poświęcone są zwykle tematyce krzyża. Zresztą samo Słowo Boże za każdym razem na różne sposoby prowadzi nas pod krzyż. Bo nie ma chrześcijaństwa bez krzyża; nie ma miłości bez ofiary.
Choć krzyż bardzo mocno wpisał się w naszą wiarę i chrześcijańską tradycję, w dzisiejszych czasach coraz częściej jest niedostrzegany, a nawet usuwany z różnych miejsc. Bywa też, że z krzyża znika postać Pana Jezusa. Prawdą jest jednak, że od krzyża się nie ucieknie. Choćby ktoś nie chciał krzyża w swoim życiu, nie ucieknie od niego. Bo krzyż jest wpisany w nasze życie – mniejszy czy większy – pojawi się wcześniej czy później. I bez Chrystusa będzie nie do zniesienia. Stanie się ciężarem, który niszczy, łamie. Bez Jezusa nie jesteśmy w stanie przyjąć krzyża i ponieść go drogą swojego życia. W czytaniu mszalnym – z Listu św. Pawła do Koryntian –słyszeliśmy o trudzie apostołów; o tym, jak dla Chrystusa stali się „głupi w oczach świata” i jakiej doznawali wzgardy: „(…) łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę (…). Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i wzbudzamy odrazę we wszystkich (…)”. (1 Kor 4, 11-13). Czy w naszym życiu jest aż tak ciężko? Nie jesteśmy prześladowani ani odrzuceni za wiarę. A często narzekamy, odsuwamy się od Pana Boga dla własnej wygody. Nie uświadamiamy sobie, że to co trudne, bolesne, czego tak bardzo nie chcemy, Bóg daje nam z miłości. Krzyż kształtuje nas, pomaga dojrzewać, abyśmy mogli wydawać dobre owoce. Wszystko, co piękne i ważne rodzi się najczęściej w bólu. Krzyż jest drzewem życia. Chrystus poprzez krzyż rodzi nas do życia w łasce. Zapłacił tak ogromną cenę za nas. Sam umarł w strasznym cierpieniu, abyśmy my mogli żyć. Powinniśmy więc mieć świadomość, jak cenne jest nasze życie i nie możemy go marnotrawić. Powinna być w nas przeogromna wdzięczność do Jezusa i wielki szacunek do własnego życia i do życia każdego człowieka.
Te piękne refleksje, które usłyszeliśmy w czasie homilii, wprowadziły nas z otwartymi sercami w kolejną część naszego wieczernika – adorację Krzyża. To właśnie teraz mogliśmy odpowiedzieć Jezusowi naszą miłością, podziękować za wszystko, co dla nas uczynił, aż po śmierć, by ocalić nasze życie. Mogliśmy też jeszcze raz świadomie przyjąć ten wielki zaszczyt zaproszenia nas do współcierpienia z Chrystusem dla ratowania innych dusz, zgadzając się na codzienny krzyż naszej drogi.
Z pieśnią miłości na ustach i radością w sercach zakończyliśmy to modlitewne czuwanie, obdarowani bogactwem Serc Jezusa i Maryi; ubogaceni sobą nawzajem, umocnieni, by pójść naprzód naszą maleńką drogą miłości. Bóg dał nam piękny słoneczny dzień i piękne miejsce, napełnił nas swoim Duchem i wylał obfitość swojej łaski – wierzymy, że nie tylko na nas, ale i wiele innych dusz. Niech będzie uwielbiony i niech błogosławi tym wszystkim, dzięki którym mógł się odbyć ten wieczernik – księdzu Sławomirowi, organizatorom, zespołowi muzycznemu. Dziękujemy też wszystkim tym, którzy łączyli się z nami duchowo.