Sobotnie popołudnie, na dworze tak niespokojnie – wiatr, prawie że huragan łamiący drzewa, deszcz, ciemno i chłodno. Tym bardziej spieszymy do Matki – do Tej, przy której najbezpieczniej, najpewniej; do miejsca szczególnie naznaczonego Jej obecnością. Bo właśnie w taki dzień czekała na nas w Gietrzwałdzie, by razem z nami modlić się w wieczerniku.
Wystarczyło klęknąć przed Jej cudownym wizerunkiem i skierować wzrok na Syna, którego niezmiennie nam wskazuje, by pokój jak rzeka ogarnął serce i rozlał się pośród nas.
Pan Jezus cały dla nas ukryty w Najświętszym Sakramencie. Przecież On ucisza burze na jeziorze i zapewnia: „Ja Jestem…”. „Nie bójcie się, ja zawsze jestem z wami” – zapewnia nas Matka Boża. Gdzie może nam być lepiej?
Otuleni obecnością dwóch Najświętszych Serc, mogliśmy już tylko oddać się kolejnej lekcji miłości. Bo przecież naszym powołaniem jest miłość, naszą wspólnotę Bóg powołał do miłości – do zjednoczenia z Nim w miłości i do niesienia tej miłości światu. Ale żeby dawać, trzeba samemu być mocnym miłością. Dobrze wiemy, jaka jest nasza miłość – nigdy niepewna, zalękniona, na próbę, na dziś, na chwilę… Nie ma w nas miłości, która wszystko przetrzyma, która jest cierpliwa, łaskawa, ofiarna. Ale staramy się stawać wciąż w tej prawdzie o sobie i wiemy, że czerpać musimy nieustannie ze Źródła. Bóg jest Miłością – Miłością niezmienną, wierną, potężniejszą niż śmierć. Z miłości Chrystus umarł na krzyżu. Nie jest łatwo tak kochać. Najlepsze, co w swojej słabości możemy zrobić – i czego jedynie pragnie od nas Bóg – to ofiarować Jemu swoje serce, zjednoczyć je całkowicie z Miłością. Serce zamieszkałe przez Miłość Odwieczną zmienia jego puls. I inni czują, że to serce kocha miłością inną niż ta ludzka – zmienna i zawodna. To już zaczyna być miłość ofiarna, która przejmuje się losem drugiego człowieka, losem wielu dusz, losami świata. Tak jak miłość Chrystusowa. To miłość, która nie skupia się tylko na „On i ja”, ale zabiega, by ratować wszystkich ludzi. „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!” – to jest nasza droga, droga maleńkich.
Kolejna lekcja pięknej Bożej miłości: różaniec, adoracja Najświętszego Sakramentu, koronka do Bożego miłosierdzia. I niezmienne: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!”
Najwyższą szkołą miłości jest jednak zawsze nasze uczestnictwo we Mszy świętej – Eucharystycznej i Krzyżowej Ofierze Jezusa Chrystusa. Udział i mistyczny współudział w dokonującej się tu i teraz męce i śmierci Pana Jezusa dla zbawienia świata. Przyjęcie żywego Boga, żywej Miłości do małego, ludzkiego serca. Jakaż to lekcja miłości prawdziwej – pokornej, niepojętej, która zraniona nie wycofuje się, ale otwiera, rozlewa się, odpowiada miłosierdziem!
Słowo Boże – kolejny pokarm miłości. W czasie Mszy św. wysłuchaliśmy fragmentu o Przemienieniu Pańskim (Mk 9, 2-13). A w homilii do tej Ewangelii rozważaliśmy aspekt przyjścia Eliasza – największego z proroków, który odegrał olbrzymią rolę w czasach Starego Testamentu, dzięki wielkiej mocy od Pana Boga. Eliasza, na którego czekali uczeni w Piśmie przekonani, że musi on przyjść zanim zacznie wypełniać się to, co jest napisane. A Jezus mówi: „Eliasz już przyszedł”, mając na myśli Jana Chrzciciela. Przyjmując te słowa jako skierowane do nas dzisiaj (kiedy też czekamy aż się wszystko wypełni) i spoglądając głębiej, możemy dostrzec jeszcze kogoś, kto przychodzi nadal w duchu proroka Eliasza. To Matka Boża. Jakże liczne są Jej objawienia w różnych miejscach świata, jak zatroskane słowa, które do nas kieruje. Przecież to także „głos wołającego na pustyni”. Ona, Królowa Proroków, dana nam z miłości od Boga, cały czas jest z nami i prosi: „Prostujcie drogi dla Pana”. Jako nasza Matka troszczy się o zbawienie dusz. Ale nie pozostaje obojętna również na nasze ludzkie, codzienne potrzeby. Jej kochające Serce szczególnie troszczy się o chorych i cierpiących. Tak było i jest choćby tu, w Gietrzwałdzie, gdzie nadal mają miejsce liczne uzdrowienia, gdzie wciąż przybywają ludzie, by zaczerpnąć wody z Jej źródełka. Jednak niezmiennie Matka Boża przypomina nam: potrzeba wiary, modlitwy.
Ostatnią częścią wieczernika była adoracja Krzyża. Krzyż – to sam szczyt miłości, do którego, dając nam przykład, zaprasza nas Zbawiciel. Tu, pod Krzyżem, możemy tylko zamilknąć. Tu nie potrzeba słów, Jezus pragnie tylko miłości. A miłość – to obecność i trwanie w ciszy Golgoty. Wystarczy przyjść i ofiarować swoje serce, jedyne, co mamy. A otrzymać możemy wszystko. Krzyż uczy nas, że miłość – to nie tylko wybór drogi miłości, ale wierność temu wyborowi do końca. Wierność na co dzień, wierność w małych rzeczach. Teraz, w tak trudnych czasach, na różne sposoby przypomina nam Pan, prosi nas Matka Boża, byśmy trwali w wierności, byśmy umieli kochać: kochać Boga, kochać Kościół, kochać drugiego człowieka.
Tak hojnie obdarowani na dalszą drogę miłości, umocnieni, napełnieni pokojem pragniemy podziękować Bogu i naszej Matce – Pani Gietrzwałdzkiej – za ten czas, za to miejsce, za kolejny wieczernik modlitwy we wspólnocie maleńkich, za każdą rozlaną łaskę, za każde dobro – to widzialne i to, którego może nigdy nie poznamy. Dziękujemy ks. Sławomirowi za skierowane do nas słowa, za dar modlitwy, Eucharystii, za poprowadzenie wieczernika. Dziękujemy za posługę muzyczną i służbę liturgiczną, za organizację i przede wszystkim – wspólną modlitwę. W duchowej jedności i z pieśnią miłości w sercach czekamy na następne wieczernikowe spotkania.