Przyszedłem rzucić ogień na ziemię (Łk 12,49-53)
Dzisiejsza Ewangelia (Łk 12, 49-53) niesie w sobie pewną moc, żar. Jeśli wsłuchamy się w dzisiejsze słowa i zaczniemy rozważać to, co Bóg mówi do nas, usłyszymy wielki żar miłości. W tych słowach usłyszymy wręcz niecierpliwość w oczekiwaniu na coś. O czym dzisiaj mówi Jezus i dlaczego mówi właśnie z żarem? Co oznaczają te słowa skierowane przecież do każdego z nas? BÓG WYRAŻA SWOJE WIELKIE PRAGNIENIE, BY OGIEŃ MIŁOŚCI ZAPŁONĄŁ WE WSZYSTKICH SERCACH:
- by ten płomień miłości objął cały świat i każda dusza odzyskała przynależność do Boga;
- by doświadczając miłości zwróciła się do Boga i znowu stała się Jego dzieckiem.
Jezus dobrze wie, dzięki czemu to nastąpi i czeka na to. Przecież ma się to stać poprzez Jego Mękę, ukrzyżowanie, śmierć, a On z żarem w Sercu mówi, iż nie może się już doczekać, kiedy to się dokona. Wielka to musi być miłość, która z tak wielkim pragnieniem oczekuje na cierpienie, by złożyć samą Siebie w Ofierze przekazując życie tym, których umiłowała. Czy myślimy, że żar miłości, ten wielki płomień, pragnienie z chwilą zmartwychwstania Jezusa zgasło, zmalało? Nie! Ten płomień jest wielki, ogromny, nieskończony. Rozpala Boże Serce i Bóg nieustannie płonie ogromną miłością do każdej duszy. Dzisiaj również Jezus z tym samym żarem mówi do każdego z nas, że pragnie:
– aby i w nas zapłonął ten sam ogień,
– abyśmy i my otworzyli się na Boga, który obecny jest w naszym życiu,
– abyśmy i my przyjęli miłość, która przeszła Chrzest Krwi dla nas.
Jezus pragnie dla każdego z nas tego samego, co jest w Jego Sercu, co dokonało się i dokonuje nieustannie w świecie Ducha. Pragnienie Boga, by dusza mogła uczestniczyć w pełni w Jego życiu, w Jego obdarowywaniu miłością JEST NAJWYŻSZYM DOWODEM UMIŁOWANIA CZŁOWIEKA. Uczestnictwo w pełni oznacza we wszystkim, również w krzyżu. Jezus mówił o Krzyżu, o cierpieniu z wielkim żarem w swoim Sercu, z niecierpliwością, z wielkim pragnieniem, by to się już mogło dokonać; by zostało wypalone to, co jest starym światem, starym człowiekiem, starym prawem a zapłonęło to, co nowe – nowe życie, miłość; by w ludzkich duszach powiał nowy wiatr; by Duch Święty pochwycił wszystkie dusze i porwał. Jezus tego pragnie. Pragnie dla każdego z nas wspaniałego, cudownego uczestnictwa w pełni Jego życia.
Jednak czy widzi wiarę w to wszystko, czego dokonuje w naszym życiu, w naszej Wspólnocie? Czy widzi ufność? Czy widzi otwartość na Jego niezwykłą obecność? Na to każdy z nas musi sam odpowiedzieć. On z tą samą niecierpliwością staje przed nami i chce, byśmy uwierzyli w Jego obecność, w zaproszenie do pełni miłości, do pełni życia w Nim; byśmy uwierzyli w zaproszenie do uczestnictwa w Dziele Zbawienia człowieka, wszystkich dusz. On pragnie naszej wiary w każde Jego Słowo, by każde stawało się Ciałem w nas i każde realizowało się w naszym życiu, byśmy tych słów doświadczali w swoim życiu.
A co Bóg mówi? Mówi, że przychodzi do nas, staje przed nami, kocha nas i spragniony jest naszej miłości. Otwiera przed nami swoje Serce i zaprasza do jego wnętrza. Daje nam swoje Rany, zalewa swoją Krwią, zaprasza pod Krzyż. Chce, byśmy tulili się do Krzyża. Daje nam swoje Ciało i swoją Krew. Przychodzi codziennie, mieszka w nas, karmi nas. Dokonują się na naszych oczach cuda. Czy my je widzimy? Czy my wierzymy w te cuda?
Kiedy czytamy o Świętych, iż w ich życiu Bóg również dokonywał takich cudów – otwierał przed nimi Serce, pokazywał Rany, zapraszał do Krzyża – nasze serca wierzą, a nawet z pewną zazdrością myślą, że Świętym Pan Bóg udzielił łaski, iż mogli obcowali z Jezusem w niezwykły sposób. Oni odpowiedzieli na tę łaskę i Bóg poprzez ich serca dokonywał wielkich rzeczy. Dokładnie to samo Bóg mówi tutaj i zaprasza – dlaczego nie ma wiary? Dlaczego z ufnością nie klękamy pod Krzyżem? Dlaczego nie wyciągamy dłoni, by przytulić stopy Jezusa? Dlaczego nie pragniemy Jego Krwi? Dlaczego nie oczekujemy na chociaż jedną kroplę Krwi, która by oczyściła nasze serca? Dlaczego z drżeniem nie zanurzamy się w Jego Serce? Dlaczego nie przyjmujemy Jego życia? On dokonuje dokładnie tego samego, co czynił ze Świętymi. Tylko nam się wydaje, że ci Święci na własne oczy ciała widzieli wszystko i doświadczali zmysłami ciała. To działo się w ich sercach, w ich duszach i musieli uwierzyć, aby się dokonało. Oni przeszli granicę oddzielającą świat zmysłów od świata duchowego. Pozwolili się poprowadzić i dzięki temu słyszeli, widzieli, doświadczali, ich serca były poruszane. Żyli w tak cudownej bliskości Jezusa – mogli być na Golgocie w każdym momencie, kiedy tylko zapragnęli; Jezus przychodził do nich w Komunii duchowej za każdym razem, kiedy poprosili.
Jezus z wielkim żarem w Sercu mówi i do nas, iż pragnie, aby Jego miłość zapłonęła we wszystkich sercach. PRAGNIE, ABY ZAPŁONĘŁA W TWOIM SERCU, dlatego chce wisieć na Krzyżu, chce, aby przybito Jego dłonie i stopy. Chce, bo wtedy twoje serce:
– jeśli przyjmiesz – ZAPŁONIE TĄ SAMĄ MIŁOŚCIĄ;
– jeśli się zgodzisz, uwierzysz – ROZPALI SIĘ TYM SAMYM ŻAREM;
– te same życie, które jest w Bogu – BĘDZIE W TOBIE.
Bóg jest tutaj. Za chwilę na Ołtarzu na twoich oczach dokona się największy cud. Możesz uwierzyć, aby otrzymać życie, aby twoje serce zapłonęło. A możesz obojętnie patrzeć, słuchać i nie przyjąć. I twoje serce pozostanie nadal takie samo, jakie było. Tu na Ołtarzu dokonuje się coś niezwykłego – kropla wody wlewana jest do Wina. Jeśli byś wierzył, z zachwytu twoja dusza uniosłaby się do Nieba, bo w momencie przeistoczenia jesteś w samym centrum, jesteś w Chrystusie. I TY UCZESTNICZYSZ WŁAŚNIE W DOKONUJĄCYM SIĘ DZIELE ZBAWIENIA, bierzesz w tym udział. Ty tego nie dokonujesz, czyni to Bóg, ale ty w tym dokonywaniu Dzieła Zbawienia uczestniczysz. Przez twoje serce, zjednoczone z Jezusem, z Nim zlane, zanurzone w Nim, Bóg zbawia świat. Jesteś z Nim i uczestniczysz w czymś niebywałym, największym na świecie. Nie ma nic większego. Ty uczestniczysz w tym od lat, a gdzie twoja radość, zachwyt, wdzięczność?
Potem Bóg przychodzi do ciebie. On cały płonie miłością. Przychodzi z wielkim żarem, z wielką tęsknotą, pragnieniem, by posiąść twoje serce, by twoje serce oddało się Jemu i by również odpowiedziało miłością. On wie, że nie jesteś zdolny, by kochać tak jak On, ale oczekuje tej maleńkiej miłości, do której jesteś zdolny. Jemu to wystarczy. Weźmie tę miłość i rozpali swoim płomieniem, abyś również i ty mógł płonąć. To jest możliwe, ale czy ty wierzysz? Czy ty słuchasz z ufnością, że to może się dokonać? Że to się dokonuje również w tobie?
Święty różni się od ciebie tylko jedną rzeczą – uwierzył miłości. Wszystko inne w każdym Świętym było takie same. Posiadali te same wady i te same zalety, takie same uroki i obrzydliwości. Posiadali w sobie i dobro, i zło. Byli i grubi i chudzi, wysocy i niscy, piękni z wyglądu i mniej piękni. Jedni zwracali na siebie uwagę zewnętrznym wyglądem, bo byli mili z wyglądu, inni wydawało się, że wręcz odpychają swoim wyglądem czy zachowaniem, bo byli normalnymi ludźmi. Ich świętość nie przejawiała się w nienormalności bycia człowiekiem. Byli ludźmi z krwi i kości. Różnili się tylko jednym – uwierzyli miłości. I to dokonało zmiany wszystkiego, poprowadziło ich w sam żar miłości – do zjednoczenia z Bogiem. Tylko to! Nadal mieli swoje wady i zalety, byli pełni uroku albo i bez niego. Nadal pozostali grubi i chudzi, niscy i wysocy. Teraz, kiedy czytasz o tych Świętych nawet nie zwracasz na to uwagi, bo interesuje ciebie co innego – ich wiara w miłość i to, czego Bóg w nich dokonał, dzięki tej wierze.
Więc i ty uwierz miłości. Wtedy przestanie być ważny i twój wygląd zewnętrzny, i nawet twoje słabości, jak cię ludzie odbierają, czy standard twojego życia jest taki, jaki byś chciał, jaki jest świat i co się w nim dzieje. Gdy uwierzysz miłości wszystko zejdzie na drugi plan – najważniejsza będzie miłość. Ona da ci inne spojrzenie, co innego będzie dla ciebie wartością, inne cele w życiu, dążenia i pragnienia. I będziesz piękny, choć twój wygląd się nie zmieni. Będziesz piękny! Bo piękno będzie nadawać tobie Bóg i ono będzie promieniować z twojej duszy. Już nie ważne będzie dla ciebie to, że inni będą nadal oceniać ciebie po wyglądzie, po twoim zachowaniu, patrząc na twoje wady i zalety. To już nie będzie ważne. Dla ciebie ważna będzie miłość – Bóg, który w tobie mieszka, który ciebie kocha, który ciebie pragnie, za tobą tęskni; który z wielkim żarem wypowiada słowa miłości do ciebie; który pragnie, abyś i ty przeszedł chrzest krwi i miał najcudowniejszy, największy, pełniejszy udział w Jego Dziele. Taki udział mają tylko ci najbardziej wybrani, umiłowani, wyróżnieni, a On ciebie wybrał.
Połóż swoje serce na Ołtarzu i proś Ducha Świętego o wiarę, o ufność, o przejrzenie; o to, abyś prawdziwie otworzył się na miłość Boga.