W najbliższą niedzielę, 19. lutego 2023 roku, w czasie Mszy św. o godz. 9:30 do naszej Kaplicy w Domu Dusz Najmniejszych w Olsztynie zostaną wprowadzone relikwie św. Miriam Baouardy – s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, przekazane dla nas przez siostry karmelitanki z Betlejem.
Jest to dla nas szczególna radość, bo przecież wielu z nas zna i czci szczególnie „Małą Arabkę”, która sama siebie często nazywała Maleńkim Nic. Obok św. Tereski od Dzieciątka Jezus, czy Sł. Bożej s. Konsolaty Betrone także św. Miriam może być dla nas wzorem na maleńkiej drożynie miłości.
DZIECKO WYMODLONE W BETLEJEM
Miriam Baouardy urodziła się w rodzinie arabskich katolików, w wiosce Abellin, niedaleko Nazaretu. Jej rodziców dotknęło szczególnie bolesne doświadczenie: 12 kolejnych dzieci zmarło po urodzeniu. Matka postanowiła więc wraz z mężem udać się w pieszą pielgrzymkę do oddalonego o 170 km Betlejem, aby w miejscu narodzenia Zbawiciela prosić Matkę Najświętszą o córkę, obiecując, że nazwą ją Miriam. Prośba została wysłuchana; 5.01.1846 r. urodziła się córeczka, która na chrzcie otrzymała imię Maria (Miriam). Rok później na świat przyszedł chłopiec, któremu nadano imię Paweł (Boulos). Niedługo później śmierć zabrała oboje rodziców – najpierw ojca, a po kilku dniach matkę. Maria zapamiętała, jak jej tato, w ostatnich dniach swojego życia, wziął ją na ręce i podniósł w kierunku obrazu św. Józefa, mówiąc:
„Weź to maleństwo pod swoją opiekę. Matka Boża niech będzie jej matką, a Ty bądź dla niej ojcem”.
Zgodnie ze zwyczajem osierocone dzieci zostały zabrane przez rodzinę. Pawła zaadoptowała siostra matki, a Miriam – bogaty stryj, który po kilku latach przeniósł się z Palestyny do Aleksandrii w Egipcie. Rodzeństwo więcej się nie zobaczyło. Tak, jak prawie wszystkie dziewczęta w Palestynie, Miriam nigdy nie chodziła do szkoły i nie nauczyła się w dzieciństwie czytać i pisać. Z myślą o wczesnym jej zamążpójściu przygotowywano ją do obowiązków gospodyni.
Gdy Miriam miała prawie 13 lat, wuj bez wiedzy i zgody dziewczyny obiecał jej rękę mieszkającemu w Kairze krewnemu. Poinformowano ją o tym dopiero wtedy, gdy nadszedł czas zawarcia małżeństwa. Narzeczony przyniósł kosztowną biżuterię, przygotowano haftowane suknie. Miriam podjęła jednak decyzję, że nie wyjdzie za mąż, poświęcając swe życie Chrystusowi. Rodzina początkowo myślała, że to tylko dziewczęcy kaprys, poproszono więc proboszcza i miejscowego biskupa, aby przekonali Miriam, że powinna być posłuszna swoim przybranym rodzicom. W nocy poprzedzającej dzień ślubu, podczas modlitwy, Miriam w swoim sercu usłyszała Boży głos:
„Wszystko przemija! Jeżeli oddasz Mi swoje serce, Ja będę z tobą zawsze”.
Aby potwierdzić swe postanowienie, obcięła warkocze… Rodzina nie zaakceptowała zamiarów Miriam. Rozgniewany wuj traktował ją odtąd jak obcą, przeznaczył do pracy w kuchni, zrównując z niewolnicami. Zlecano jej najcięższe posługi.
Po kilku miesiącach upokorzeń Miriam zapragnęła nawiązać kontakt ze swym jedynym bratem, przebywającym w Galilei. W ukryciu podyktowała list, w którym prosiła Pawła, aby ją odwiedził. Zaproszenie to miał dostarczyć służący muzułmanin, wybierający się właśnie w podróż do Nazaretu. Podczas odwiedzin w jego domu Miriam opowiedziała o swym trudnym losie. Gospodarz wyraził wielkie współczucie, był oburzony sposobem potraktowania jej przez wuja – chrześcijanina. Zaproponował porzucenie chrześcijaństwa, przejście na islam. Stanowcza odmowa doprowadziła go do furii – rozwścieczony przestał panować nad sobą, przewrócił dziewczynę na ziemię i podciął jej gardło. Przerażeni domownicy w obawie przed konsekwencjami wynieśli zakrwawione ciało na pustą uliczkę. Wydarzyło się to 7.09.1858 r., w wigilię święta Narodzenia Matki Najświętszej. Krewni Miriam byli zupełnie nieświadomi tragedii. Sądzili, że uciekła z domu, gdyż nie chciała dłużej znosić złego traktowania, i dlatego jej nie szukali.
Wspominając po latach tę dramatyczną sytuację, Miriam zapewniała, że przeżyła prawdziwą śmierć, a następnie wizję nieba. Usłyszała sąd: „Twoja księga jeszcze nie jest zapisana”.
Gdy zniknęła wizja, Miriam spostrzegła, że znalazła się w nieznanej grocie, w towarzystwie ubranej w błękitną suknię młodej kobiety, zapewne zakonnicy. Dzięki staraniom opiekunki udało się zaszyć przecięte gardło. Siedemnaście lat po tym wydarzeniu znany lekarz z Marsylii, ateista, badając bliznę gardła u Miriam, stwierdził brak kilku pierścieni tchawicy. Badania podsumował wyznaniem: Musi istnieć Pan Bóg, gdyż nikt na świecie bez cudu, nie mógłby przeżyć po takim zranieniu.
Powoli dziewczyna odzyskiwała zdrowie. Przed rozstaniem opiekunka zarysowała przed Miriam jej przyszłość: „Nie zobaczysz już swej rodziny; wyjedziesz do Francji, gdzie wstąpisz do zakonu. Będziesz najpierw dzieckiem św. Józefa zanim staniesz się córką św. Teresy. Przyjmiesz habit karmelitański w jednym domu zakonnym, śluby złożysz w drugim, a umrzesz w trzecim, w Betlejem”.
Następnie zaprowadziła Miriam do kościoła franciszkanów, przywołała zakonnika i odeszła. Wiele lat później Miriam uświadomiła sobie, kim była troszcząca się o nią siostra zakonna – z całym przekonaniem twierdziła, że ocalenie zawdzięcza Matce Bożej.
Ojcowie posługujący w kościele pod wezwaniem św. Katarzyny zajęli się Miriam, znaleźli dla niej miejsce w chrześcijańskiej rodzinie w Aleksandrii, gdzie pilnowała dzieci i pracowała w kuchni. Pewnego dnia została dotknięta całkowitą ślepotą, która utrzymała się przez 40 dni. „Dziewczyna jak zwykle z ufnością zwróciła się do Najświętszej Maryi Panny z modlitwą: «Matko moja, (…) jeśli taka jest wola Twoja i Twego Boskiego Syna, spraw, abym odzyskała wzrok». Gdy skończyła wypowiadać słowa tej modlitwy, poczuła, jakby coś opadło z jej oczu, i natychmiast odzyskała wzrok. Jakiś czas później, rozwieszając pranie, Miriam spadła z wysokiego tarasu i połamała sobie kości. Początkowo myślano nawet, że nie żyje. Lekarze nie dawali jej żadnych nadziei na wyzdrowienie. (…) Pewnego dnia, po około miesiącu bezskutecznego leczenia, dziewczyna ujrzała przed swoją małą lampką Świętą Dziewicę, która uśmiechnęła się do niej i zaleciła jej trzy postanowienia: posłuszeństwo, miłosierdzie i ufność Bogu. Maria w jednej chwili poczuła się uleczona.
Żyła w wielkiej ascezie, oddawała ubogim swoje zarobki. Szukając skromniejszych warunków życia, wielokrotnie przenosiła się na służbę do coraz biedniejszych rodzin. Wciąż zamierzała dotrzeć do brata, zdecydowała się na morską podróż. Kolejne przeszkody zatrzymywały ją w Jaffie i w Bejrucie. Jako służąca była niesprawiedliwie oskarżana o kradzieże, spędziła pewien czas w więzieniu. Nie wiemy dokładnie, kiedy dotarła do Jerozolimy. Tam właśnie u Grobu Pańskiego złożyła dozgonny ślub dziewictwa, zachęcona przez nieznajomego młodzieńca, którego później uznała za anioła.
W 1863 r. Miriam przyjęła służbę u rodziny zamieszkałej w Marsylii. Pracodawczyni początkowo ograniczała jej wyjścia z domu, później zgodziła się na to, by dziewczyna codziennie rano uczestniczyła we Mszy św. Pewnego razu w momencie przyjmowania Komunii św. Miriam zapadła w ekstazę, która trwała 4 dni. Wezwani na pomoc lekarze nie byli w stanie pomóc, nie znając takich objawów. Miriam wyznała później, że w czasie ekstazy widziała niebo, czyściec i piekło. Otrzymała polecenie, aby przez roczny post o chlebie i wodzie wynagradzała za grzechy łakomstwa, a przez noszenie biednego ubrania zadośćuczyniła za grzechy nieskromności i zbytku.
Młoda Palestynka, wyraźnie odczytująca głos powołania, zaczęła starać się o przyjęcie do zakonu. Nie znalazła miejsca u sióstr szarytek, kłopoty zdrowotne uniemożliwiły pozostanie w klasztorze klarysek. Wreszcie po dwóch latach pobytu we Francji Miriam wstąpiła do postulatu sióstr św. Józefa od Objawienia w Capelette, w pobliżu Marsylii. W zgromadzeniu tym było już kilka dziewcząt z Palestyny. Nieznającą dobrze języka francuskiego, pogodną postulantkę zaczęto właśnie tutaj nazywać Małą Arabką lub Miriam Arabką. Chętnie podejmowała się najcięższych zajęć. Jak pisze jeden z biografów, tłumaczyła swą nieustanną gotowość do pracy łamaną francuszczyzną: „ja to robić, bo ja mieć czas”.
Podczas okresu zakonnej próby Miriam coraz częściej doświadczała nadprzyrodzonych zjawisk. Na jej ciele pojawiały się stygmaty; ekstazy wywoływały zainteresowanie, ale i niepokój sióstr. Na wyraźne polecenie przełożonej Miriam w duchu posłuszeństwa starała się zapanować nad uniesieniami. Ostatecznie jednak, w dniu głosowania o przyjęciu do zgromadzenia, kandydatura Miriam nie została przyjęta.
Decyzja zakonnic była dla Miriam potężnym ciosem. Wkrótce jednak nadeszło rozwiązanie. Jedna z sióstr św. Józefa, matka Weronika, postanowiła przejść do zakonu kontemplacyjnego. Otrzymawszy pozwolenie na to, by wstąpić do Karmelu w Pau, zaproponowała Miriam podobną drogę. W 1867 r. razem zapukały do karmelitańskiej furty. W ten sposób spełniły się dawne słowa tajemniczej opiekunki: „Będziesz dzieckiem św. Józefa zanim zostaniesz córką św. Teresy”.
Rozpoczynając nowicjat, 21-letnia Miriam otrzymała imię zakonne: Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. Będzie ono przypominać o zbawiennym cierpieniu. Nadprzyrodzone dary nasilały się wbrew pragnieniom nowicjuszki, która chciała pozostawać niezauważona. Starała się opierać ekstazom – ich treści zacierały się w jej pamięci, chyba że przełożone zobowiązywały ją do zdania relacji. W czasie niektórych uniesień zdarzało się jej mówić na głos. Jedna z sióstr zapamiętała gorące wezwanie: „Świat śpi, a Bóg nieskończonej dobroci i godzien wszelkiej chwały jest zapomniany przez wszystkich. Patrz, cała natura, niebo i ziemia uwielbiają Boga, a człowiek, który poznał wielkie dzieła Boże, i winien Go uwielbiać, śpi! Chodźmy, rozbudźmy świat!”
Odnawiały się również bolesne stygmaty. Gdy mistrzyni nowicjatu nakazała prosić Boga, by żaden znak nie pojawiał się na zewnątrz, modlitwa Miriam została wysłuchana, widoczne rany się zagoiły. Już po śmierci siostry Marii lekarze, wydobywający zgodnie z wolą zmarłej jej serce, by odesłać je do Pau, znaleźli w sercu inną – ukrytą, dawną, niewytłumaczalną medycznie ranę…
Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego odkrywała nowe możliwości dane jej od Boga. Zachowały się do dziś przekazy o darze widzenia na odległość wydarzeń zachodzących w bardzo oddalonych miejscowościach, bilokacji – przebywania jednocześnie w dwóch miejscach, o zdolności lewitowania, czyli unoszenia się w powietrzu. Liczne wizje owocowały proroctwami, zapowiadającymi przyszłość pojedynczych osób, zakonu czy całej Francji. Ujawnił się też niespodziewanie talent poetycki – w ekstazie Miriam wyśpiewywała nieuszkodzonym głosem nowe psalmy, pieśni uwielbienia, miłości i żalu.
Pobyt w Pau był także czasem wyjątkowo ciężkiej próby. Obdarzona licznymi charyzmatami siostra Maria doświadczyła i mocy piekła. Swego czasu przepowiedziała tę udrękę: „Jezus zezwoli diabłu, by mnie kusił przez czterdzieści dni; będę musiała wiele wycierpieć”.
Proroctwo się spełniło: wbrew woli Miriam jej ciało zostało poddane władzy szatana. Nieustannie kuszona, wprowadzana w sytuacje zagrażające jej życiu i zdrowiu, wypowiadająca bluźnierstwa przedstawiała przerażający widok. Jedyną pomocą mogły być egzorcyzmy. Eksperci wyznaczeni przez Kościół, którzy już po śmierci Miriam mieli ocenić jej postawę, odrzucili winę moralną lub chorobę psychiczną; stwierdzili jednogłośnie: „Opętanie lub silna obsesja ukazują się jako doświadczenie zesłane przez Boga w celu całkowitego oczyszczenia duszy, umożliwienia jej zgromadzenia wielkich zasług za udział w dziele zbawiania grzeszników i przygotowania tym sposobem duszy na jeszcze ściślejsze zjednoczenie z sobą” (o. Garrigou-Lagrange).
W 1866 r. z odwiedzinami do Pau przybył ojciec Maria-Efrem – karmelita, profesor dogmatyki, przyszły biskup. Podzielił się z siostrami swym pragnieniem: marzył o założeniu żeńskiego klasztoru karmelitańskiego w Indiach. Wkrótce znalazł się fundator, wskazany dzięki wizji siostry Marii. Po uzyskaniu stosownej zgody władz kościelnych w sierpniu 1870 r. 6 karmelitanek i 2 ojców karmelitów wyruszyło przez Marsylię do Indii. Podróż była trudna; dość powiedzieć, że do Mangalore dotarły tylko 3 siostry; pozostałe zmarły po drodze.
Już w Indiach siostra Maria rozpoczęła przygotowania do złożenia ślubów zakonnych. Poprzedziły je 21-dniowe indywidualne rekolekcje pod kierunkiem biskupa Marii-Efrema, który chciał rozproszyć wszelkie wątpliwości co do stanu duszy kandydatki. Wiedząc o wcześniejszych nadzwyczajnych wydarzeniach, ostatecznie doszedł do optymistycznego wniosku: wszystko przychodzi od Boga. Uroczystość wyznaczono na 21.11.1871. Podczas homilii Miriam usłyszała w swym wnętrzu słowa zapowiadające dalszy trud:
„I patrz! Oto ty, nędzne stworzenie; ty, biedna »Mała Nic«; ty, pełna słabości i grzechu, w jednej chwili, poprzez trzy śluby, wzniesiona zostaniesz do niepojętej godności oblubienicy Króla Niebios. Raduj się więc, ale także drżyj, bowiem nie stajesz się jedynie oblubienicą Jezusa, lecz oblubienicą Jezusa Ukrzyżowanego, którego imię nosisz. Trzy uroczyste słowa, które wypowiesz, trzy śluby, które złożysz, dadzą świadectwo tak piękne i przejmujące zarazem, całkowitego ukrzyżowania siebie samej… Ale Chrystus nie pozostawi cię na krzyżu samej. Krzyż bez Niego byłby zbyt ciężki. On tam będzie razem z tobą”.
Nieporozumienia rozpoczęły się już dzień później. Siostra Maria nie chciała się spontanicznie dzielić z przełożoną treściami wizji, gotowa była opowiadać je jedynie na mocy ślubu posłuszeństwa. Sprawa nabrała rozgłosu. Tym razem nawet biskup, tak bardzo dotąd przychylny, zaczął się obawiać działania złego ducha, uznał widzenia za iluzje. Siostrę nękały pokusy. Pewnego dnia przekroczyła nawet próg klauzury, błądząc po okolicznych zabudowaniach. Wszystko to doprowadziło przełożonych do poważnej decyzji: siostrę Marię odesłano do Francji. 5.11.1872 r. dotarła do znanego jej już Karmelu w Pau.
Od chwili powrotu do Francji siostra Maria marzyła o założeniu Karmelu w Betlejem. Zapowiadała również, że właśnie tam dobiegnie końca jej życie. Pragnienia te początkowo traktowano z pewną rezerwą, zrozumiałą w kontekście niedawnych trudności w Indiach. Z czasem wszczęto poszukiwanie fundatora. Gotowość taką wyraziła pewna arystokratka, Berthe Dartigaux. Udało się również zdobyć pozwolenie Stolicy Apostolskiej. Siostra Maria w towarzystwie kilku innych osób zakonnych i świeckich wyruszyła zatem w długą drogę. Na jej szlaku znalazły się miasta, w których już kiedyś przebywała: Marsylia z domem sióstr św. Józefa, Aleksandria, Jaffa, wreszcie Jerozolima z miejscami uświęconymi ziemską obecnością Chrystusa. Z Jerozolimy mała karawana udała się pieszo do Betlejem, kierując się najpierw do groty Narodzenia Pańskiego, gdzie przed laty rodzice Miriam wyprosili jej narodziny.
Już wkrótce, obserwując lot gołębicy, siostra Maria wybrała miejsce na klasztor – położone opodal miasteczka wzgórze, na którym ów ptak spoczął. Była przekonana, że na tym terenie wychowywał się Dawid i że tu został namaszczony przez Samuela. Gdy pokonano kłopoty związane z kupnem ziemi, zaczęła dyktować plany budowy klasztoru. Jako jedyna spośród sióstr władająca językiem arabskim, została wyznaczona przez matkę przełożoną na nadzorczynię robotników, borykała się z ich brakiem obowiązkowości, kradzieżami, niesumiennością, zdobyła jednak ich szacunek. Miała również okazję odwiedzić Ain Karen – wioskę Nawiedzenia oraz rodzinne Abellin, opuszczone przed 24 laty.
Pobyt w Betlejem naznaczony był ponawiającymi się ekstazami i duchowym cierpieniem. Matka Weronika napisała później: „Gdy patrzę na jej ostatnie lata z perspektywy czasu, widzę, że Bóg sam utrzymywał ją w pokorze i ogołoceniu. Podczas gdy otoczenie wyrażało dla niej uznanie, to w zamian doświadczała ona cierpień wewnętrznych tak strasznych, że często już więcej znieść nie mogła. Wydawać się mogło, iż sam Chrystus ją odrzucił”.
Powołując się na kolejne objawienia, siostra Maria zaczęła mówić o tym, że Chrystus pragnie także założenia Karmelu w Nazarecie. Zapowiedziała też, że po drodze do miasta Świętej Rodziny Bóg wskaże miejsce, w którym Zmartwychwstały łamał chleb z uczniami. Tak też się stało. Co ciekawe, późniejsze prace archeologiczne potwierdziły istnienie w oznaczonym przez siostrę miejscu dawnych sanktuariów, utrwalających tradycję Emaus. Sam klasztor powstał w 1910 r., już po śmierci wizjonerki.
Skromna karmelitanka nie do końca zdawała sobie sprawę z udzielanych jej nadzwyczajnych łask. Ekstazy nazywała snem, stygmaty – znakami potępienia lub trądu. A przecież to w Betlejem siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego przeżyła mistyczne zaślubiny. Zawsze szczera i prosta, wszędzie szukała śladów Stwórcy; widząc ptaki pijące wodę, mawiała: „Patrzcie, po każdym łyku podnoszą główki do nieba, by podziękować Bogu”.
Kiedy indziej powiedziała: „W piekle znaleźć można wszelkie cnoty, z wyjątkiem pokory. W niebie znaleźć można wszelkie wady, z wyjątkiem pychy. Oznacza to, że Bóg wszystko wybacza duszy pokornej, ale za nic uważa największą cnotę pozbawioną pokory. Wyróżniała się także umiłowaniem ubóstwa”.
Radziła innym siostrom: „Pamiętajcie, że gdybyście miały przed sobą całe morze, to weźcie tylko tyle, ile jest konieczne”.
Wewnętrzny głos przypominał siostrze Marii, że jej pobyt w Betlejem potrwa mniej niż 3 lata. I rzeczywiście, gdy ów termin się zbliżał, zaczęła podupadać na zdrowiu. Pojawiły się ataki duszności. Nastąpił też przykry wypadek: przewracając się na placu budowy, siostra upadła na skrzynię do kwiatów i złamała w kilku miejscach lewą rękę. Nie udało się powstrzymać gangreny.
Mała Arabka – siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego – zmarła w nocy 26.08.1878. Miała 33 lata, z których 12 spędziła w Karmelu. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1919 r. W 1983 r. św. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną, a w 2015 r. papież Franciszek zaliczył ją w poczet świętych. Św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego stała się orędowniczką we wszelkich trudnych, a nawet beznadziejnych sytuacjach życiowych, a także patronką pokoju.
Źródło: Miłujmy się