Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Zatrzymajmy się dzisiaj nad słowami Jezusa, nad Jego obietnicą, która realizuje się również i w naszym życiu. Wszystko, co otrzymuje Wspólnota jest ze sobą powiązane. Jedno z drugiego wynika, każdy kolejny krok jest konsekwencją poprzedniego. Gdy dusza słucha pouczeń i stara się wiernie je realizować, przyjmuje łaski, swoim sercem czuje, doświadcza i rozumie otrzymane Słowo. A dzisiejsze zapewnienia Jezusa nie wzięły się ot tak przypadkowo, nie wiadomo skąd. Dzisiejsze słowa skierowane do nas, to konsekwencja poprzednich rozważań, prowadzenia nas aż do tego momentu. Aby zachwycić się Bożą miłością, słowami Bożymi z dzisiejszej Ewangelii, aby je w pełni zrozumieć, trzeba mieć w sobie to wszystko, co było poprzednio. Nie chodzi o to, by wszystko słyszeć, zapamiętać, raczej chodzi o przyjęcie sercem tego, co się usłyszało, gdy się było na spotkaniu lub też była możliwość przeczytania kolejnej konferencji. Jeśli dusza przyjęła słowa, otworzyła się na nie, jeśli starała się konsekwentnie żyć tymi słowami przez cały czas (mogła nie słyszeć wszystkiego, nie uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, ale to, co usłyszała lub przeczytała, wprowadzała codziennie w swoje życie) jest przygotowana do dzisiejszej Ewangelii i dzisiejszego rozważania. Każdy z nas uczestniczy w życiu Wspólnoty, w łaskach, które każdego dnia Bóg udziela. Jeśli otwieramy się, jeśli trwamy sercem przy Wspólnocie jednocząc się z nią w swojej codzienności, nie zawsze fizycznie uczestnicząc, to te łaski spływają do naszego serca. Potrzeba przy tym otwartości. A jeśli jedynie zaliczamy kolejną konferencję, przyjmując swoim umysłem, a po usłyszeniu, czy po przeczytaniu pozostawiamy na boku i żyjemy swoim życiem, nie uczestniczymy w tym wszystkim, co Bóg daje Wspólnocie.
A dzisiejsze słowa Jezusa są niezmiernie ważne. Jezus mówi o swoim Ciele i swojej Krwi jako o Pokarmie. Trudne to słowa do zrozumienia dla Jemu współczesnych. Ale dla nas, którzy znamy historię Kościoła, jego tradycję, którzy wiemy, co się wydarzyło dalej, te słowa są oczywiste. Jednak nie rozumiemy ich do końca. Może nie otwieramy się na Prawdę z nich płynącą? Potrzeba ogromnej otwartości, by przyjąć sercem niezwykłą Tajemnicę, którą przekazuje Jezus w dzisiejszej Ewangelii (J 6, 52-59), by serce poruszone tą Prawdą zaczęło nią żyć. Potrzeba prawdziwej miłości w sercu człowieka, aby przyjąć niezwykłą rzeczywistość, o której mówi Jezus. Bez miłości, bez otwartości człowiek nie zrozumie słów Jezusa. Owszem, intelektualnie jakoś przyjmie, ale nie będzie doświadczać tej niezwykłej Prawdy, Tajemnicy, która wtedy dla Żydów była zakrytą, ale dla nas może być odkrytą.
Dlaczego mówimy, że może być odkrytą? Wydaje się, że jest odkryta przed nami. Teoretycznie tak, a w praktyce? Gdybyś przyjął niezwykłą Tajemnicę Eucharystii, twoja dusza już podczas Pierwszej Komunii św. oderwałaby się od ciała i uniosła się do Boga. Gdybyś przyjął tę niezwykłą Prawdę, za każdym razem spotkałbyś się z Jezusem w sposób niezwykły. Twoje serce przeżywałoby to spotkanie przez wiele godzin, a ty sam czekałbyś na kolejne, nie mogąc nic czynić. Trwałbyś jednie w osłabieniu, w ogromnej tęsknocie, w pragnieniu. Nie mógłbyś nic jeść ani pić, a jedynym Pokarmem prawdziwie byłby Jezus. Wystarczyłby za wszystko. Gdyby twoje serce otworzyło się na Tajemnicę, o której mówi Jezus, trwałbyś w zachwycie, w ekstazie, w wielkim umiłowaniu. Adorowałbyś Jezusa w Najświętszym Sakramencie od rana do nocy i od nocy do rana, bo przecież to Jezus. Przyjmując Go czułbyś w sobie moc i siłę. Żyłbyś innym życiem, inaczej patrzyłbyś na otoczenie. Z radością przeżywałbyś Bożą obecność w swoim sercu po przyjęciu Boga. Nic nie byłoby ważne, tylko On. A przede wszystkim całkowicie zapomniałbyś o sobie. Radowałbyś się życiem Boga w tobie. Miałbyś świadomość, że oto Bóg już przeprowadza ciebie do nowego życia w Niebie, że ty idziesz do przodu, że przekraczasz pewną granicę dzięki Niemu. Sama myśl o Jezusie w Najświętszym Sakramencie wprowadzałaby ciebie w ogromne wzruszenie, w miłosne uniesienie, w pragnienie, by przypaść do stóp Jezusa, wtulić się w Jego Rany, przylgnąć do Jego Ciała i tak już pozostać. Kochałbyś Ciało i Krew Jezusa. Każde spojrzenie na Świętą Hostię, na Kielich z Krwią pobudzałoby w tobie nowe płomienie miłości. Cały byłbyś objęty tą miłością, cały byś płonął. Wielką czcią otaczałbyś Ciało i Krew Jezusa. Nie śmiałbyś dotknąć Ołtarza, na którym składana jest Najświętsza Ofiara. Wyczuwałbyś obecność Boga w Najświętszym Sakramencie. Widząc kapłana idącego ulicą, wiedziałbyś czy idzie z Jezusem, czy nie, bo twoje serce wyrywałoby się z ciebie i biegło do Jezusa. I klękałbyś bez względu na to, gdzie by się to działo. Nic nie byłoby ważne – to, czy przechodzą ludzie, czy patrzą czy nie patrzą, czy jadą samochody czy nie, czy deszcz pada czy śnieg, czy klękasz w kałużę … Nic nie przeszkadzałoby. Idąc na Eucharystię myślałbyś tylko o Nim, o Bogu. Twoje myśli zajęte by były tylko Bogiem.
A ty zajmujesz się tyloma sprawami, zajmujesz się sobą. Gdybyś wierzył, że w tym białym Opłatku jest cały Bóg, którego przyjmiesz, czekałbyś z niecierpliwością. Nie byłbyś w stanie o niczym myśleć, niczego robić. Biegłbyś na to spotkanie. Nic, nic nie zajmowałoby twego serca, tylko Bóg. Patrzyłbyś na Hostię z wielkim drżeniem, z szacunkiem, z miłością, z uniżeniem. Opuszczałbyś wzrok i nie mógłbyś go podnieść, bo to Stwórca. A po tym wielkim uniesieniu miłości jednak patrzyłbyś i płonął miłością. Twoje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. O, byłbyś wielkim świadkiem żywego Boga w Eucharystii. Wystarczyłaby jedna taka dusza, żyjąca taką wiarą w Jezusa Eucharystycznego, a nawróciłby się cały świat.
Czy podczas twojego życia świat nawróci się? No właśnie. Dlatego, proś Ducha Świętego, aby dotknął twego serca otwierając je na obecność Boga w Eucharystii. Proś o taką miłość, która otworzy twoje oczy, że przejrzysz i uwierzysz; o taką miłość do cudownego Ciała Jezusa i Krwi, abyś tak bardzo umiłował Hostię,
- że patrząc na Nią będziesz widział prawdziwie Boga i kochał Boga osobowego,
- aby Jezus i Hostia byli jedno w twoim sercu, w twoim umyśle,
- byś zwracał się do Hostii jako do Boga, do Osoby,
- abyś tak kochał, jak kocha się osobę,
- abyś nie widział Opłatka, ale Stwórcę,
- aby twoje widzenie było wewnętrzne, a nie zewnętrzne,
- aby twoje serce w każdej Eucharystii prawdziwie spotykało się z Bogiem.
Połóż swoje serce na Ołtarzu i proś o taką miłość, o taką wiarę, abyś stał się świadkiem żywego Boga, który żyje w Kościele. Niech twoje serce dozna przemiany, niech zostanie objęte wielkim, ogromnym płomieniem miłości, by już nic tego ognia nie ugasiło.
Modlitwa
Panie mój! Mój Stwórco! Wobec Twojej obecności moje serce truchleje, zamiera w bezruchu. Twoja łaska sprawiła, że moje oczy przejrzały, moja dusza otworzyła się. Jesteś, a ja wobec Twojej obecności padam na twarz przed Tobą. Tak wielkim jesteś, Boże!
O, Panie mój, jak wielka moc obejmuje moje serce! Twa obecność tak niezwykła, zdaje mi się, że moja dusza chciałaby się ukryć. Nie jest w stanie znieść tej mocy. Twoja obecność jest tak żywą, czynną. Tak wiele, Panie, moje serce doświadcza i zaczyna tak wiele rozumieć, ale wielkość tego poznania przewyższa, przerasta wszystko, co moje. Twoje oczekiwania, pragnienia wobec mnie, są podyktowane Twoją miłością, tak niepojętą. O, Panie mój, nie wiedziałem, że aż tak kochasz i że Twoje oczekiwania wobec mnie są takie wielkie, a droga, na którą wprowadziłeś mnie tak wymagająca.
O, Panie mój, chylę przed Tobą czoło, kłaniam Ci się do samej ziemi i nie jestem w stanie modlić się. Nie jestem w stanie cokolwiek uczynić. Oddaję Tobie, Boże, cześć, chwałę, uwielbienie. Uniżam się przed Tobą. Ty jesteś moim Bogiem, ja stworzeniem Twoim, Twoją własnością.
***
Panie mój, nie chcę uciekać od drogi, którą wytyczasz przede mną, choć Ty dobrze wiesz, że przeraża mnie. Nie chcę teraz też dociekać, by zrozumieć, w jaki sposób będziesz ją realizował. W głębi mojej duszy jest wielkie pragnienie, by żyć z Tobą, by wypełnić Twoją wolę, a jednocześnie moja dusza drży przed powołaniem. Ty wiesz, Panie, jak bardzo pragnę, by to, co Ty zaplanowałeś zostało zrealizowane. Moje serce przygotowywałeś, by mogło dokładnie wypełniać to, co chcesz. Ale ja jestem tylko człowiekiem i wokół siebie widzę tak wiele trudności w realizacji Twoich zamiarów. Nie rozumiem, w jaki sposób przeprowadzisz swoją wolę. Pragnę jej, a nie rozumiem. Pragnę Ciebie, a jednocześnie cały drżę, truchleję przed Twoją wielkością i mocą, przed Majestatem Twoim, bo nie da się wyrazić słowami, czym jest Twoja obecność, o Panie, wobec duszy.
Proszę, abyś wsparł moje serce, abyś wsparł moją duszę, bo potrzebuję tego. Wobec Ciebie, Panie, wobec Twoich zamiarów, które przedstawiasz całkowicie czuję się słabym. Gdyby nie to, że przemawiasz do mojego serca i że naznaczasz je swoją obecnością, gdyby nie pewność, która pojawia się w moim sercu za każdym razem, kiedy Ty przychodzisz, nie przyjąłbym, że Twoje oczekiwania dotyczą mnie, bo na ludzki rozum są niewykonalne. Proszę więc, umocnij moje serce, moją duszę. Obejmij mnie swoją miłością, abym, Panie, mógł przed Tobą trwać, abym mógł modlić się, bo czuję się tak słabym, że niczego już nie potrafię, na nic już nie mam sił, do niczego nie jestem zdolny. O, Panie, umocnij mnie.
***
Trwam u stóp Twoich, Boże, całkowicie Tobie oddany, całkowicie należący do Ciebie. Twoja łaska daje pokój memu sercu i za to Ci dziękuję. Nadal nie rozumiem, w jaki sposób pragniesz przeprowadzić swoje Dzieło poprzez moje serce. I nadal mój ludzki rozum sprzeciwia się, nie widząc możliwości realizacji. Ale moja dusza, Panie, pogodzona jest z Tobą i z Twoją wolą. Moje serce mówi Tobie „tak”. Boże, ufam Tobie! Ty znasz mnie, znasz moje wnętrze, Ty wiesz, ile potrafię znieść. Wiem, Twoja miłość delikatnie nakłaniać będzie moje serce, delikatnie prowadzić. Ufam Ci, Jezu! Nie będę dociekać, w jaki sposób przeprowadzisz swoją wolę wobec mnie. Za mały jest mój umysł na to. Chcę, Panie, trwać w pokoju i przyjmować dzień po dniu i wszystko, co ze sobą niosą kolejne chwile. Mam w sobie pewność, że pragnę Ciebie i że nie chcę zawrócić z tej drogi. Mam w sobie wielkie pragnienie Ciebie, tak wielkie, że wydaje mi się, że zdolny jestem znieść wszystko. Och, Panie, prowadź mnie Twoją drogą. Czyń, co zechcesz z moim sercem, z moją duszą, z moim życiem. Znasz mnie, więc Ci ufam. Niech Twoja łaska obejmie nie tylko mnie, ale i moich bliskich, Panie. Ofiara, jaką składam Tobie z samego siebie, niech wyjedna moim bliskim Twoją łaskę.
Panie mój, jak żywą jest Twoja obecność w Eucharystii. To niepojęte! Otworzyłeś moje serce na Siebie, na Twoją obecność. Dziękuję Ci za tę łaskę. Bądź uwielbiony!
***
Jesteś moją Miłością, Jezu! Objawiłeś mi swoją miłość. Uczyniłeś mnie oblubienicą swego Serca. Obdarowałeś całym bogactwem swoim. Pociągnąłeś ku niezwykłej miłości, o Panie. Ale jednocześnie ukazujesz konsekwencje. Pokazujesz mojej duszy, jakiej wartości dary otrzymuje. A z tego płynie postawa, jaką dusza powinna przyjąć. To nie Ty żądasz ode mnie takiej postawy, wystarczy świadomość niezwykłego obdarowania. Wystarczy świadomość, Kim jest Ten, który tak obdarowuje, aby dusza sama zrozumiała, jaka jest jej droga i co ma czynić.
Jesteś Miłością moją, Jezu! Nie zejdę z tej drogi, pragnę nią iść. Ty jesteś moim pragnieniem, Ty jesteś moim dążeniem, Ty jesteś Oblubieńcem moim, Panem, Królem, Zbawicielem. Do Ciebie moje serce się wyrywa, przed Tobą nieustannie klęka, do Ciebie wyciąga dłonie, Ciebie woła, wzywa. Bez Ciebie usycham, Jezu, umieram. Bez Ciebie przestaję istnieć, tracę sens istnienia. Ty jesteś szczęściem moim i radością moją. Wszystkim.
Przyjmij, Panie, i każdego dnia przyjmuj, moje oddanie Tobie, ofiarowanie się Tobie. Każdego dnia oddaję Ci moją wolę, moje serce i każdego dnia proszę, abyś władał mną i czynił to, co Ty pragniesz. Każdego dnia doświadczam Twojej przeogromnej miłości, opieki, troski. Każdego dnia otrzymuję dary tak ogromne, za które nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć. Każdego dnia rozumiem od nowa, jak bardzo mnie kochasz. I każdego dnia pragnę na nowo Ciebie i pragnę więcej.
Bądź uwielbiony, Boże, w moim życiu!
Bądź uwielbiony we wszystkim!
Bądź uwielbiony w moich bliskich!
Bądź uwielbiony we wszystkich obowiązkach moich!
Bądź uwielbiony w tym, co mnie spotyka, co dotyka, czasem boleśnie!
Bądź uwielbiony we wszystkich ludziach, których spotykam codziennie!
Bądź uwielbiony, Panie, we wszystkim!
***
Dziękuję Ci, Boże! Tak jesteś hojny w swoich cudownych darach. Moja dusza skąpana jest w Twojej miłości. Dziękuję Ci za wszystko. Proszę Cię, abyś mnie cały czas prowadził. Proszę, abyś mnie cały czas pilnował, opiekował się mną. Potrzebuję Ciebie! Potrzebuję Ciebie, aby żyć prawdziwie. Powierzam Ci całe moje życie, wszystko i ufam Tobie. Niech wypełnia się Twoja wola wobec mnie, a ja daję Ci, Panie, zgodę na wszystko. Daję Ci, Boże, przyzwolenie, choć przecież to Ty jesteś moim Stwórcą, a ja stworzeniem Twoim. Dałeś mi wolną wolę, więc oddaję Ci ją. Chcę pełnić Twoją.
Proszę, abyś pobłogosławił mnie na tej drodze, nad którą dzisiaj zapaliłeś tak wielkie światło, do tego stopnia, że przeraziłeś swoje małe stworzenie. Proszę, pobłogosław mnie, mój Jezu.
Refleksja
Podczas Eucharystii spotykamy się z prawdziwym Bogiem. Jeśli otwieramy serca na to spotkanie, wtedy doświadczamy wielkich rzeczy, bo spotkanie z Bogiem jest wielkim przeżyciem dla dusz. Takie spotkanie daje duszy wiele światła, jednocześnie umacnia ją w jej powołaniu i pomaga pełniej je przyjąć, zgodzić się na nie. Takie spotkanie jeszcze mocniej wiąże duszę z Bogiem. Tworzy niewidzialne więzy, które łączą duszę, sprawiając, że ona jeszcze bardziej pragnie Boga i nie potrafi już zejść z tej drogi. Ona w sercu nosi pewność przynależności do Boga z miłości. Miłość najsilniej wiąże, najsilniej zespala, jednoczy, łączy.
Rozważajmy obecność Boga w Eucharystii. Rozważajmy Słowa Jezusa mówiącego, iż to On jest Pokarmem, Jego Ciało, Jego Krew, dające życie. Rozważajmy, czym jest to życie, a Bóg udzieli nam swojej łaski. Nasze dusze staną się bogate bogactwem nieziemskim.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Czytam, czytam pouczenia i zauważam, że o czytaniu Pisma-Słowa nic. Pan Jezus powiedział Konsolacie:… „odłóż wszystkie książki i czytaj tylko Pismo”… . Może powiedział to tylko tak sobie. Gdyby czytano Słowo Boga
napewno nie byłoby tylu „zabawnych” reinterpretacji pouczeń i proroctw. Bez poznania Słowa pozostaje tylko emocjonalne trwanie na Eucharystii i Adoracji.