Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9-11)
Ojciec miłuje Syna. Syn trwa w Ojcu, w Jego miłości, a więc Syn miłuje tą samą miłością, co Ojciec. Do tej niezwykłej relacji miłości Jezus zaprasza każdego człowieka. Przyszedł na ziemię, by uświadomić ludziom to zaproszenie do relacji miłości, jaka jest pomiędzy Ojcem a Synem. Jezus poprzez swoją Mękę, śmierć i Zmartwychwstanie włącza każdą duszę do relacji miłości Bożej, każdą umieszcza w centrum tej relacji. Człowiek już nie stoi z boku patrząc na Boga, na Trójcę Świętą, nie jest tylko słabym stworzeniem, które ma czcić swego Stwórcę, ale podniesiony jest do niezwykłej godności, umieszczony w Sercu Trójcy Świętej, zaproszony jest trwać w tej relacji miłości niemalże na równi z Osobami Boskimi. Jeśli zastanowisz się nad tym, zadziwisz się Miłością Boga do ciebie, zachwycisz się tym wyróżnieniem.
Trudno człowiekowi wręcz zrozumieć niezwykłość zaproszenia do takiej Miłości. Człowiek tkwi w swoim pojmowaniu świata, w swoich pojęciach. Nazywa wszystko swoimi nazwami, patrzy na świat swoimi oczami, po ludzku wartościuje. Słowa Jezusa mówiące o trwaniu w Jego miłości, w Nim, aby zachowywać Jego przykazania (J 15, 9-11) również przyjmuje bardzo po ludzku. Jednak, gdy wejdzie w głębię tych słów, zrozumie, że został zaproszony do czegoś niezwykłego; do czegoś, co przekracza ludzką rzeczywistość, ludzki świat, co wykracza ponad to, co jest dostępne zmysłami. Jezus zaprasza do niezwykłej relacji w Duchu, do świata duchowego, do otwarcia się na spotkanie z Bogiem w wymiarze Boskim. Zaproszenie do miłości jest zaproszeniem do Miłości Boskiej, a więc do Miłości przez duże „M”. Człowiek zazwyczaj przyjmuje słowa Jezusa ludzką miarą, ludzkimi pojęciami, czyli bardzo ubogimi, bardzo ograniczonymi, zawężonymi do rzeczywistości, którą widzi i którą może poznawać sowimi zmysłami. Jezus nie przyszedł po to, by człowiek tkwił w swoim małym, ludzkim świecie, ale by ukazać człowiekowi inny świat – świat prawdziwy, niezwykły. Przyszedł, by zaprosić człowieka do tego niezwykłego świata i uświadomić mu, kim tak naprawdę jest człowiek, jaką godność otrzymuje od samego Boga, jak bardzo jest umiłowanym przez Boga, jak wyniesionym ponad wszelkie stworzenie. A ta godność, wywyższenie, wyniesienie nadane jest człowiekowi poprzez miłość. Człowiek poprzez miłość staje się nowym człowiekiem, staje się dzieckiem Boga. Nic innego takiej godności człowiekowi nie nadaje.
Jeśli jeszcze do tej pory nie zrozumieliśmy swojego powołania, to właśnie jest pora, by w końcu przejrzeć i zobaczyć, że Miłość rządzi światem. Miłość króluje nad światem, zwycięża, do tej Miłości zaproszony jest każdy z nas i w niej każdy z nas osiągnie nieskończone szczęście. Każdy z nas jest wybrany, wyróżniony, naznaczony, obdarowany. Właśnie poprzez miłość przed każdym otwarte jest Królestwo Miłości, a wejść do niego można przyjmując Miłość, starając się nią żyć, otwierając się na Miłość Boga.
- Tylko Miłość jest rozwiązaniem wszelkich problemów.
- Tylko Miłość wprowadza człowieka na drogę zjednoczenia z Bogiem.
- Tylko Miłość daje człowiekowi szczęście.
- Tylko Miłość nadaje człowiekowi tak niezwykłą godność Bożego dziecka.
- Tylko Miłość wyprowadza z otchłani niemocy, słabości, zła, grzechu i wprowadza w jasność, w czystość, w świętość, w doskonałość.
- Tylko Miłość wyprowadza ze śmierci do życia.
- Tylko Miłość!
Dlaczego jeszcze nie uwierzyliśmy Miłości? Dlaczego jeszcze nie żyjemy miłością? Dlaczego nie postawiliśmy miłości na pierwszym miejscu? Dlaczego? Jezus mówi: „Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”. Jeżeli będziemy trwać w Nim, w Jego miłości, w Jego przykazaniach wszystko otrzymamy, bo miłość zapewnia wszystko, wszystko daje. Miłość! Stale jeszcze sami chcemy o wszystko zadbać. Sami o wszystko się staramy, zabiegamy. Sami! Jak bardzo jesteśmy pyszni! Uważamy, że jeżeli sami czegoś nie załatwimy, o czymś nie pomyślimy, to tego nie będzie. Dlaczego nie pozwalamy Miłości zatroszczyć się o nas? Dlaczego nie wierzymy, że Miłość da nam wszystko, czego będziemy potrzebować? Dlaczego chcemy sami zabezpieczyć sobie wszystko? Dlaczego? Czy Bóg musi zabrać nam nasze zabezpieczenia, abyśmy zobaczyli, że On jest i pragnie troszczyć się o nas, że On nas kocha? A skoro kocha, to daje wszystko. U innych widzimy ten problem, ale u samych siebie nie.
Spójrzmy na nasze domy i na to, co w nich zgromadziliśmy – czy to dowód wiary w Miłość Bożą? Spójrzmy na to, co robimy codziennie, jakie podejmujemy czynności, o co zabiegamy – czy to zaufanie do Miłości Bożej? Spójrzmy wokół, ile jest nieszczęścia tylko dlatego, że każdy dba, również my, o zabezpieczenie samego siebie i swego bezpieczeństwa, swojej przyszłości – czy to dowód, że żyjemy miłością? Czy tak małym w naszych oczach jest Bóg, że naszym zdaniem nie jest w stanie zatroszczyć się o nas, o nasze potrzeby, o nasze domy, rodziny? Jakie mamy pojęcie o Jego Wszechmocy? Jak patrzymy na Jego miłość? Czyżby w naszych oczach Bóg nas nie kochał? Jezus mówi, aby trwać w miłości, a wszystko będzie nam dane. Nie mówi: zabezpieczajcie swoją przyszłość; pracujcie, abyście mieli w przyszłości zabezpieczoną swoją starość, swoje dzieci; gromadźcie w domu i chowajcie na „czarną godzinę”. Przyjdzie złodziej i wszystko zabierze. Jezus nie mówi: gromadźcie, przechowujcie, składajcie, chowajcie, ukrywajcie, ale – dzielcie się, kochajcie. Jezus mówi: Trwajcie w miłości i o cokolwiek poprosicie, otrzymacie. Miłość daje siebie samą. Czy Jezus założył własną firmę, został prezesem, dorobił się wielkiego majątku i wtedy dopiero czynił dobro? Jezus nie miał nic, gdy rozpoczął swoją działalność nauczycielską, a jednak był najbogatszym Człowiekiem na świecie, bo Jego nieskończonym bogactwem była Miłość. Czy przymierał głodem? Owszem, nie miał domu, w którym by codziennie spał, wspaniałego pałacu, pierzyn, ale tam, gdzie szedł przyjmowany był przez ludzi. Jego miłość sprawiała, że miał co jeść i gdzie spać. Ludzkie serca otwierały się na Jego miłość i dzieliły się z Nim. Jezus dając otrzymywał, a ludzkie serca otwierając się na dar Jego miłości dzieliły się i otrzymywały jeszcze więcej. Ludzkie serca, które otwierają się na miłość, zawierzają swoje życie Miłości, ufają Miłości, żyją z darów miłości. W różny sposób otrzymują od Boga wszystko, co jest potrzebne do życia, bo Miłość Boża jest najhojniejsza. Nie zna granic w obdarowywaniu tych, których kocha.
Nie zamykajmy swoich serc! Kochajmy! Nie myślmy o sobie! Nie myślmy o różnych zabezpieczeniach! Nie myślmy z lękiem o przyszłości! Żyjmy teraz miłością! Żyjmy miłością z chwili na chwilę, z dnia na dzień i nie lękajmy się, bo Bóg o swoje umiłowane dzieci troszczy się i będzie się troszczył. A jeśli dzieje się w twoim życiu coś, co ciebie niepokoi, może to czas, abyś okazał ufność w Miłość Bożą? Może to czas, w którym Bóg pokazuje ci, że do tej pory żyłeś dla siebie, nie żyłeś miłością? Może to czas, aby zmienić kierunek – nie do siebie, ale w wielkim otwarciu się na Boga i ludzi, a więc od siebie?
Spróbujmy sobie uświadomić, że są takie sfery naszego życia, których nie otworzyliśmy na miłość, a w związku z tym jeszcze nie żyjemy miłością, choć tyle lat mówimy o miłości, chociaż wielokrotnie każdy z nas zachwycał się Bożą miłością. Pora najwyższa, aby pójść na całego, uwierzyć, rzucić się w wielkie, nieskończone ramiona Ojca, który kocha. Będzie to przypominać rzucenie się w przepaść. Potrzeba więc zaufania. Kiedy zaufasz, kiedy przyjmiesz prawdziwie miłość Bożą, zaczniesz doświadczać cudów Bożej opieki. W sercu będziesz miał pokój, bo przestaniesz lękać się o różne rzeczy, sprawy i osoby. Będziesz wiedział, że Bóg o wszystkim myśli i o wszystko się troszczy.
Połóż swoje serce na Ołtarzu i proś Ducha Świętego, aby dotknął twego serca miłością. Abyś doświadczył dotyku, który otwiera duszę na samego Boga, daje duszy wiarę niezłomną, ufność nieskończoną i pragnienie, jakiego do tej pory dusza nie odczuwała. Tak wielkie, tak nieskończone, by całe swoje życie Jemu zawierzyć, całemu oddać się Bogu. Połóż swoje serce na Ołtarzu.
Modlitwa
Panie mój! Pragnę Ci dzisiaj podziękować za Twoją Miłość, która troszczy się o mnie, o moje życie, o wszystko, o każdą jego sferę. Pragnę Ci, Jezu, dziękować za to, że czuję się tak bardzo obdarowany, otoczony Tobą, Twoją miłością, Twoją troską. Zapewniasz wszystko, dajesz to, czego potrzebuję. Dajesz więcej i swymi prezentami sprawiasz radość.
Dziękuję Ci, Jezu, że otwierasz moje oczy na Twoje dary. Ja wiem, że nie zawsze ufałem, nie zawsze z ufnością czekałem na Twoją opiekę. Nieraz to Ty musiałeś pokazać mi, że troszczysz się, że dajesz, że opiekujesz się mną. Nieraz czułem się przymuszony do zaufania Tobie, ale teraz dziękuję Ci za to. Od jakiegoś czasu doświadczam, Boże, niezwykłej Twojej troski i widzę ją na co dzień w małych sprawach i w wielkich. Wszystko otrzymuję od Ciebie. Wszystko! Często bierze mnie aż przerażenie, że tak o wszystko dbasz, że niczego mi nie brakuje, że Ty o wszystkim myślisz. Czasem nie zdążę dokończyć prośby, a już otrzymuję. Dziękuję Ci, Jezu!
Jezu, dawniej wyobrażałem sobie, że gdy czynisz jakąś duszę wybraną dla Siebie, to jej życie staje się łatwiejsze. Przecież Twoje łaski tak upiększają jej życie. A sam doświadczając tak wielu łask, jednocześnie, Boże, doświadczam bardzo mocno ziemskiej rzeczywistości, twardości ziemi. I zdaję sobie sprawę, że muszę stąpać mocno po ziemi, że muszę podejmować każdy trud, który napotykam na swojej drodze. Wybranie nie polega na tym, iż zabierasz człowieka z ziemi i umieszczasz w Niebie. Ty tylko otwierasz jego serce na Miłość. Zlewasz łaski, aby człowiek mógł żyć miłością w rzeczywistości, w której został postawiony od momentu poczęcia, aby Miłość Bożą wprowadzał w rzeczywistość ziemską. Nie zabierasz człowieka i nie umieszczasz pośród Aniołów, ale dajesz mu możliwości stawania się takim aniołem pośród ludzi, którym daleko jest do bycia aniołami. Dajesz łaskę, aby w rzeczywistość ziemską wnosić Twoją miłość, Ciebie samego, by jeszcze bardziej świadomie zanurzać się w rzeczywistości, w której postawiłeś człowieka, podejmując wszystko, co dajesz – sercem wnosić Twoją rzeczywistość w świat, w którym się żyje. Nie jest to łatwe. I ciągle łapię się na tym, iż będziesz mi ułatwiał życie, iż otoczysz mnie Aniołami. Ale bardzo szybko sprowadzasz mnie na ziemię. Stawiasz przede mną ludzi z krwi i kości, dzięki którym uświadamiam sobie, że ja też nadal jestem człowiekiem z krwi i kości; człowiekiem posiadającym słabości, upadającym. Jednak w moim sercu jest cały czas promień światła pochodzący z Nieba, który rozświetla moją duszę, wlewając nadzieję, ufność, wiarę, sprawiając, iż pragnę tu na ziemi żyć życiem Nieba. I staram się o to ze wszystkich sił. A Ty nagradzasz moje starania swoją łaską i prawdziwie Niebo schodzi na ziemię. Dziękuję Ci, Jezu!
Dziękuję Ci, Jezu, że dajesz mi wszystko. Dajesz mi wszystko w tak niewyobrażalnym stopniu, że nie potrafię objąć umysłem Twojej opieki, jej zakresu. O wszystkim myślisz, wszystko przewidujesz, wszystko planujesz, wszystko dajesz. Traktujesz mnie po książęcemu – dajesz swoich Aniołów, aby służyli mi; dajesz Świętych, aby pomagali; dałeś mi Matkę, aby się mną opiekowała i prowadziła ku zjednoczeniu z Tobą; Sam poszedłeś na Krzyż, aby obdarować mnie w tak niezwykły sposób. Och, wybacz mi, Jezu, że ja nie dostrzegam darów Twojej opieki, troski, że nie doceniam ich wartości, że lekceważę, że traktuję tak lekko, tak chłodno. Wybacz mi, Jezu!
W chwilach, gdy uświadamiasz mi to wielkie obdarowanie Twoją miłością, chciałbym podziękować Ci, uwielbić Ciebie. Właśnie wtedy czuję bardzo mocno, że to wszystko jest za mało, że nic nie znaczy, bo to co ludzkie jest niczym wobec tego, co Boskie. Mimo to, pozwól, Boże, że tak jak potrafię będę Ci dziękować. Tak jak potrafię będę wysławiać Twoją miłość, oddawać Ci chwałę. Połączę swój śpiew z Aniołami, wezwę na pomoc Świętych i razem z moimi starszymi, dojrzałymi braćmi i siostrami będę Ciebie uwielbiać. Chcę nieść Ci radość i wiem, że Twoje spojrzenie będzie spojrzeniem Matki, Ojca na dziecko, gdy to dziecko jest jeszcze małe i niczego nie potrafi. Będziesz patrzeć z wyrozumiałością, z czułością, a w Twoim Sercu będzie jeszcze wzrastać miłość. I za to też Ci dziękuję, Boże.
***
Dziękuję Ci, Jezu za to uwielbienie, za to, co czynisz w moim sercu; za to, jak je przygotowujesz do każdej kolejnej sekundy mojego życia. Dziękuję Ci za umocnienie, za łaski, którymi wypełniasz mnie. Dziękuję Ci, Jezu, za wszystko. Pragnąłbym, aby Twoja obecność w moim sercu była cały czas tak wyczuwalna. Chciałbym, Jezu, nieustannie żyć z Tobą w moim wnętrzu, mieć świadomość Twojej obecności, czuć ją, aby wszystko czynić z Tobą, wszystko dla Ciebie, wszystko z miłości i wszystko na Twoją chwałę. Byłoby mi łatwiej, Jezu, otworzyć się na miłość, kochać, tak jak prosisz.
Pragnę więc, abyś mi pobłogosławił, abyś przyszedł do mojego serca i pozostał w nim. Dotknij mego serca swoją miłością, by już na zawsze pozostało Twoim, na zawsze należało do Ciebie. Abym miał taką moc w sobie żyć Tobą, zwracać się do Ciebie, zupełnie porzucić swoje życie, a przyjąć Twoje, zaprzeć się samego siebie, zrezygnować z siebie, by żyć Twoją miłością. Proszę, pobłogosław mnie, Jezu.
Refleksja
Jesteśmy dziećmi Boga. Jesteśmy też dziećmi Matki Najświętszej. Czy Ojciec i Matka nie zatroszczą się o swoje małe dzieci? Czy nie zrobią wszystkiego, aby zapewnić dzieciom właściwy rozwój, aby zadbać o ich potrzeby, o zdrowie?
Przyjmijmy miłość Boga. Prawdziwie przyjmijmy! Całym sercem przyjmijmy tę Miłość! Uwierzmy tej Miłości, zaufajmy i zacznijmy nią żyć, żeby nie była tylko teorią, ale naszym życiem. Niech prawdziwie objawia się w naszym życiu. Gdy zaczniemy żyć miłością Bożą, dopiero wtedy będziemy widzieć jej cuda. Wtedy i inni zobaczą, że oto pośród nas jest Bóg, że doświadczamy Jego obecności, bo widocznymi są znaki Jego. Zamieńmy teorię na praktykę, aby Słowo stało się Ciałem pośród nas.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.