Spróbujmy nadal otwierać się na dar miłości zbawiającej cały świat. Spróbujmy rozważyć ten niezwykły dar miłości – najwyższy, największy, najważniejszy dar. Bez tego daru właściwie nie moglibyśmy mówić o miłości. Właśnie ten dar – ZBAWIENIE, JAKIEGO DOKONAŁ JEZUS NA KRZYŻU – JEST NAJWIĘKSZYM, NAJWAŻNIEJSZYM DOWODEM BOŻEJ MIŁOŚCI DO CZŁOWIEKA. Zatem otwórzmy swoje serca na Jezusa wiszącego na Krzyżu i zwróćmy uwagę na niezwykłą, wielką miłość, jaką jesteśmy obdarzani nieustannie. Z faktu obdarowania miłością z Krzyża, a więc miłością, która zbawia, płynie do naszych serc wielka radość i nadzieja. Patrząc na Krzyż, mamy widzieć życie wieczne, Niebo. Radując się tym obdarowaniem uświadamiajmy sobie, iż obdarowani są wszyscy. Jezus umarł za każdego z nas, za wszystkie dusze, toteż z wielką ufnością i miłością powinniśmy nieustannie wspominać swoich bliskich, którzy już odeszli i wszystkie dusze, które są w czyśćcu. Powinniśmy z wielką ufnością modlić się za nich, dziękując Bogu za dar życia wiecznego.
Świadomość tak wielkiego obdarowania powinna ukierunkowywać nasze postawy życiowe, nasze nastawienie się na codzienność. Wstając każdego ranka powinniśmy sobie uświadamiać, jak wielki to dar, jak niezwykła miłość. Nic nie powinno zasmucać naszego serca. Żadne cierpienia nie powinny wprowadzać nas w smutek, ponieważ jesteśmy obdarowani. Powinniśmy żyć radością z obietnicy życia wiecznego. Podziękujmy Bogu za ten dar miłości – za życie wieczne; za Boga, który w tak niezwykły sposób okazał człowiekowi swoją miłość.
Konferencja
Miesiąc listopad przeżywajmy jako czas radości, ponieważ właśnie w tym czasie tak szczególnie należy sobie uświadamiać Bożą miłość, otwierać się na nią i przyjmować ją.
Spójrzmy na Jezusa wiszącego na Krzyżu i zobaczmy spływającą z Krzyża Jego miłość. Starajmy się uświadomić sobie Jego wielkie cierpienie, straszliwą mękę i pomyślmy, dlaczego zdecydował się na to. Jeśli dusza uświadomi sobie, że oto Jezus wisi na Krzyżu, kona w straszliwych męczarniach właśnie dla niej, z miłości do niej, nie może pozostać obojętną. JEZUS KONAJĄCY NA KRZYŻU OBDAROWUJE CIEBIE ŻYCIEM WIECZNYM! To powinno przynieść twemu sercu ogromną radość. W obliczu tak niezwykłej Miłości, która oddaje życie, abyś ty to życie mógł przyjąć, która godzi się na wielkie cierpienie, żebyś ty był szczęśliwy, w obliczu takiej miłości wszystkie twoje codzienne sprawy, troski zaczynają blednąć. Postarajmy się uświadomić sobie, jak wielką, cudowną, nieskończoną miłością Bóg obdarzył każdego z nas. Świadomość Bożej miłości powinna nasze serca rozgrzewać, pobudzać, powinna nas rozradować. Wobec takiej miłości nie można pozostać obojętnym, a już na pewno nie można pozostać smutnym. Każdego dnia budząc się rano powinieneś dziękować Bogu za dar życia.
Kiedy będziesz przyglądał się Jezusowi na Krzyżu, zaczniesz lepiej uświadamiać sobie swoją słabość i swoje upadki. Im więcej będziesz trwał pod Krzyżem – niekoniecznie klęcząc, ale nieustannie adorując Go w swojej codzienności – tym bardziej będziesz widział swoją małość, będziesz uświadamiał swoje upadki. Wtedy jeszcze bardziej zaczniesz odczuwać w sercu wdzięczność za dar miłości. Kiedy zaczniesz prawdziwie, szczerze odczuwać własną nędzę, kiedy prawdziwie zrozumiesz, iż jesteś niczym i nie potrafisz, nie masz siły, by być wiernym Bogu, być Mu posłusznym, wtedy spojrzenie na Krzyż będzie stanowić niezwykłą ulgę dla twego serca. Będziesz dziękował Bogu, że otrzymujesz Jego miłość za darmo, że nie musisz zasługiwać na nią, zapracowywać, bo przecież ty nie byłbyś w stanie zasłużyć. Ta świadomość tym bardziej powinna budzić w tobie wdzięczność, że oto Bóg obdarza ciebie tak niezwykłym darem miłości zupełnie za darmo. On wie, kim jesteś, On wie, jak bardzo słabym jesteś i dlatego daje ci dar życia wiecznego zupełnie darmo.
Czy twoje serce zostało poruszone tą wiadomością? OTO OTRZYMUJESZ DARMO ŻYCIE WIECZNE! Wobec twoich licznych słabości, grzechów, upadków Bóg obdarza ciebie miłością. On już ci wszystko wybaczył, wszystko darował. Można by powiedzieć, że to Jezus każe ci pisać: nie masz żadnych długów wobec Boga. Żadnych! Dzisiejsza Ewangelia (Łk 16, 1-8), tak trudna do zrozumienia, trudna do wytłumaczenia i na pewno słyszeliśmy już jej różne interpretacje, a dzisiaj możesz przyjąć, że to Jezus wobec Boga Ojca mówi tobie: Nic nie jesteś Mu winien. Ja uwalniam ciebie ze wszystkich win, grzechów. Wobec Boga stajesz czysty, wolny od tego wszystkiego. A czystość, którą ci daję, wprowadza ciebie w komnaty Boże, do Bożego Królestwa, abyś tam mógł kosztować wiecznej szczęśliwości.
Świadomość tak wielkiej miłości, takiego obdarowania powinna w twoim sercu budzić nieustanną radość. Dusza, która uświadamia sobie miłość obdarzającą życiem wiecznym, przestaje zajmować się różnymi przyziemnymi sprawami. Zaczyna żyć radością, w sercu nosi pokój, bo nawet, jeżeli przychodzą trudności, ona cały czas ma przed sobą świadomość obdarowania niezwykłą miłością. Wobec tak wielkiej miłości, która na Krzyżu zawiesza wszystko, co twoje, dla ciebie na Krzyżu przyjmuje niezwykłe cierpienie, wręcz nieludzkie, twoje troski, smutki, cierpienia są maleńkie. Jezus przyjmuje dla ciebie wszystko, a w tym wyrazie „wszystko” zawiera się to, co nawet trudno człowiekowi nazwać i wyobrazić sobie. W wyrazie „wszystko” znajdują się wszystkie cierpienia ludzkości, wszystkie bóle, wszystko. Twoje zmagania z codziennością są maleńkie i powinny być opromienione nadzieją płynącą z Krzyża, ufnością płynącą z miłości, otrzymywanym pokojem, ponieważ Bóg daje ci życie wieczne.
Tą niezwykłą miłością, darem życia wiecznego obdarowany jesteś nie tylko ty, ale każda dusza. Każda, także ci ludzie, od których doświadczamy cierpienia. Jeśli trudno ci jest zrozumieć, iż każda dusza otrzymuje z Krzyża dar życia wiecznego i widząc wielkie zło, myślisz sobie, jak ten człowiek może tak postępować, spojrzyj na siebie, na różne momenty dnia, sytuacje, relacje z ludźmi. Może nie w sposób jawny, nie wyrażając tego słowem, czynem, ale w swoim sercu, w umyśle też dałeś furtkę złu, postępowałeś źle. Kiedy spojrzysz na dzieci będące w Kościele, które każdy moment wykorzystują na zabawy, zajmują się sobą, nawet podczas modlitwy, chociażby Ojcze nasz…, kiedy wznoszone są dłonie do góry, one bawią się tymi dłońmi, potrafią się kłócić i sobie dokuczać, wtedy myślisz, jak one tak mogą. I strofujesz je. Pomyśl, że robisz dokładnie to samo, ale jesteś ukryty. W swoim sercu, w swoich myślach robisz tak samo – oceniasz, krytykujesz innych, potrafisz dokonywać wielkiego zła. Jesteś dokładnie takim dzieckiem, które nawet będąc w Kościele potrafi zachować się bardzo brzydko, zasmucając swoich rodziców i Jezusa. Dziecko nie zważając na obecność Boga, na to, co dzieje się na Ołtarzu, zajmuje się sobą. Ty robisz dokładnie to samo.
A więc nie patrz na zło popełniane przez innych, ale uświadamiaj sobie swoją słabość i swoje upadki. I tym bardziej kieruj wzrok na Krzyż i bądź wdzięczny Bogu za dar życia wiecznego. Widząc swoją słabość, w swoim sercu zaakceptuj także słabości innych, a w związku z tym, pomyśl, że i w czyśćcu są dusze umiłowane przez Boga, które nie potrafiły odpowiedzieć całym sercem na Bożą miłość i nie przyjmowały jej. Teraz czekają – czekają na dar miłości z twojej strony, na twoje modlitwy i na dar miłości Boga, która oczyści je, aby święte mogły wejść w bramy Nieba. Myśląc o swoich bliskich zmarłych nie smuć się – są umiłowanymi duszami, za które Jezus poszedł na Krzyż. Myśl o nich z miłością, z wdzięcznością do Boga, iż oto On obdarza te dusze miłością, tak samo jak ciebie, oczyszcza i przygotowuje do wejścia w bramy Nieba. Módl się i kochaj je. Bądź wdzięczny Bogu, że możesz modlić się za dusze będące w czyśćcu, za swoich bliskich. To dar miłości. Raduj się, ponieważ w perspektywie twego życia, w perspektywie życia każdej duszy, w perspektywie dusz w czyśćcu cierpiących jest Niebo. Nie ma zatem powodów do smutku. A każda chwila przybliża do Nieba. Każda sytuacja dana jest tobie, abyś się zbliżył do Nieba, nie tylko te chwile na modlitwie, kiedy jest ci tak dobrze, ale każda chwila, każda sytuacja, szczególnie ta trudna, ta, którą trudno jest zaakceptować, zbliża ciebie do wiecznej szczęśliwości. Wszystko, każdy moment dnia, każda chwila od przebudzenia, ale i każda noc zbliża ciebie do Nieba. Wszystko jest darem Bożej miłości. Od ciebie jednak zależy, jak to przyjmiesz, jak będziesz żył:
- Czy będziesz przyjmował dar miłości i w jaki sposób spożytkujesz ten dar?
- Czy twoje ramiona będą otwarte, a więc, czy będziesz przyjmował, radował się i odpowiadał miłością?
- Czy tak jak Jezus, kiedy na twoje ramiona zostanie złożony krzyż, ucałujesz go, bo jest darem miłości?
Postarajmy się uświadomić sobie, iż nie mamy powodów do smutku pomimo różnych sytuacji życiowych. Pomimo różnych problemów i trudności mamy ogromny powód do radości, do wdzięczności Bogu. Tym powodem jest MIŁOŚĆ OBJAWIAJĄCA SIĘ W SZCZEGÓLNY SPOSÓB NA KRZYŻU. Całe życie człowiek powinien spędzić na adorowaniu Krzyża, na próbie otwarcia swego serca na dar płynący z Krzyża. Przez całe życie człowiek powinien starać się uświadamiać sobie, czym jest miłość na Krzyżu. Im bardziej człowiek stara się zrozumieć Krzyż, im bardziej stara się zbliżyć do Jezusa cierpiącego na Krzyżu, tym bardziej w swoim sercu uzyskuje pokój. Zaczyna ufać, odsuwać się od życia ziemskiego nie po to, by zaniedbywać obowiązki, ale jest to dystans do wszystkiego.
- To spojrzenie z perspektywy obdarowanego dziecka życiem wiecznym.
- To inne spojrzenie, kiedy człowiek na pierwszym miejscu stawia Boga, Bożą miłość, obdarowanie, a dopiero na drugim swoje życie i to, co w nim się wydarza.
- To również objęcie swego życia, każdej sytuacji perspektywą miłości płynącej z Krzyża, dającej życie wieczne.
Wtedy naprawdę inaczej przyjmuje się każdy dzień, obowiązki, trudności i przeciwności.
Radujmy się, bo Bóg obdarował nas niezwykłą miłością. Radujmy się, bo wszystkie dusze zostały obdarowane tą miłością. Radujmy się, bo możemy swoją miłością, modlitwą obdarzać bliskich w czyśćcu. Radujmy się, bo możemy w ten sposób im otwierać bramy Nieba. Radujmy się, bo miłość Boża obejmuje wszystko i wszystkich. Radujmy się, bo nie ma powodu do smutku, natomiast mamy powód, by w wielkim pokoju, ufności, w wierze iść przez swoje życie, czekając z niecierpliwością na całe piękno, szczęście, jakie Bóg przygotował dla nas w swoim Królestwie. Pomyślmy też o duszach, które odrzucają Boga, które nie wierzą. Przed nimi perspektywa śmierci. One mają powód do smutku prowadzącego do załamania, depresji. Módlmy się za nich, aby odkryli Bożą miłość. Módlmy się, aby dar Bożej miłości dotknął wszystkich serc. Módlmy się, aby każda dusza zobaczyła przed sobą perspektywę Nieba. Módlmy się, niech każdy odkryje piękno Krzyża, piękno Jezusa, który konając na Krzyżu obdarza nieskończoną miłością.
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i poprośmy Boga, aby dał swego Ducha – Ducha miłości do naszych serc, abyśmy odkryli Bożą miłość, abyśmy na nowo ją zobaczyli. Abyśmy potrafili zobaczyć jej piękno, zachwycić się nią, rozradować się i pójść przez swoje życie z radością w sercu, z ufnością, z wiarą. Połóżmy swoje serca na Ołtarzu.
Dziękczynienie
Jezu, Panie mój! Obdarzasz mnie niezwykłym szczęściem – Samym Sobą. Przyszedłeś do mojego serca obdarzając mnie Sobą. Cóż ja mogę? Nie potrafię ani Cię przywitać należycie, ani Ci podziękować, ani uwielbić. Nie potrafię docenić tego Daru.
Kłaniam się Tobie, Jezu, do ziemi samej i dziękuję Ci, że przyszedłeś do mnie. Z drżeniem w sercu chciałbym pozostać tak u Twoich stóp, całym sobą dziękując Ci i wielbiąc Ciebie. Jak cudowne, Jezu, jest to spotkanie, jak wspaniałe! Najpiękniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że gdy trwam u Twoich stóp i nie śmiem spojrzeć na Ciebie, kiedy moje serce drży z radości i z wdzięczności, a jednocześnie z uniżenia przed Tobą, bo w jakimś stopniu mam świadomość, Kim jesteś, to Ty, Boże, bierzesz mnie w swoje objęcia, podnosisz i wyznajesz mi miłość tak, jak nikt na ziemi miłości wyznać nie potrafi. Czuję się tak umiłowanym, tak bardzo ukochanym przez Ciebie, że w głowie mi się to nie mieści, iż możesz tak kochać mnie, duszę słabą, która nie potrafi docenić tej miłości i która nieustannie Ciebie zasmuca swoimi upadkami. Im bardziej czuję swoją małość, tym bardziej Ty obdarzasz mnie miłością – wspaniałą, cudowną. Wobec Twego daru, Twojej miłości, Panie, otwieram moje serce i pragnę przyjąć całego Ciebie. I staje się cud, którego nigdy nie mogę pojąć, choć rozważam – oto moja dusza, która jest najmniejszą, przyjmuje całą miłość Boga, zawiera w sobie całego Boga.
O, Panie, nie ma większego szczęścia, jak to, gdy przychodzisz do duszy, cały dając się. Uwielbiam Ciebie, Boże! Dziękuję Ci! I kocham Ciebie!
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Dziękuję Ci, Jezu! Jesteś w moim sercu cały czas. Teraz szczególnie odczuwam Twoją obecność, od Komunii św. upłynęło tak niewiele czasu. Pragnę Ci podziękować. Pragnę moje serce jeszcze bardziej otwierać. Pragnę radować się Twoją miłością i ją uwielbiać. Chciałbym, Jezu, odpowiedzieć na Twoją miłość. Chciałbym tak żyć, aby nieustannie każdym oddechem, każdą czynnością, każdym słowem, myślą uwielbiać Twoją miłość, kochać Ciebie.
Dziękuję Ci, jesteś w moim sercu! Dziękuję Ci, jesteś na Ołtarzu! Dziękuję Ci! Bądź uwielbiony, Jezu, w naszych sercach! Bądź uwielbiony w Twojej obecności! Bądź uwielbiony w obdarowaniu naszych serc Twoją miłością! Bądź uwielbiony!
***
Jesteś moją Miłością. Jesteś największą moją Miłością, jedyną, pragnieniem mego serca, tęsknotą mojej duszy. O, Panie, kiedy przyjmuję Ciebie w Komunii św., kiedy dotykasz mego serca miłością, kiedy przychodzisz do mnie, jestem najszczęśliwszą duszą na świecie. Ale jednocześnie, Boże mój, doświadczając Twojej miłości, jej piękna, jej mocy, zaczynam pragnąć tak bardzo. Otwierasz moją duszę na swoje przestrzenie, otwierasz ją na Twój świat. Oczy mej duszy oglądają piękności Twoje. A kiedy dusza ma możliwość, by choć trochę zasmakować w Tobie, zaczyna tęsknić. Im bardziej, Panie, przybliżasz moją duszę do Siebie, tym bardziej pragnę. A przecież powiedziałeś, że kto skosztuje wody, którą Ty dasz, nie będzie pragnął. A ja pragnę, ja tęsknię. Ty wiesz, Jezu, że w tej tęsknocie, w tym pragnieniu jest moje cierpienie i moje szczęście. Może się to wydawać dziwne, ale tak jest. Moje pragnienie Ciebie, tęsknota za Tobą tak wzrasta, że aż cierpię. Ale jest to jednocześnie moim szczęściem, bo moja dusza wie, czego pragnie, zasmakowała w Tobie. Choć jest to tylko maleńka cząstka tego poznania, moja dusza wie, jakim szczęściem jesteś dla duszy i pragnie tego szczęścia. Pragnie Ciebie.
W chwilach takiej bliskości, Panie, w chwilach łaski, którą dajesz mej duszy, czuję, że istniejesz tylko Ty dla mnie i nic poza Tobą. Wszystkie sprawy oddalają się, wszystko jest mniej ważne, najważniejszy jesteś Ty. Wtedy moja dusza uspokaja się. Odnalazłszy Ciebie, niczego innego już nie chce, niczym się nie zajmuje, o nic innego nie troszczy się, bo jesteś Ty – jedyne moje pragnienie, jedyna tęsknota i jedyne szczęście. Wtedy moje myśli dążą ku Tobie, moje pragnienia skupiają się na Tobie, moje serce w Tobie odpoczywa.
Kocham Ciebie, Jezu i dziękuję Ci za to, co dajesz memu sercu.
***
Jestem, Jezu, Twoim dzieckiem i jako twoje dziecko dobrze mi z tym. Obdarzasz mnie hojnie swoją miłością. We wszystkim widzę jej przejawy. W sposób szczególny, Panie, widzę Twoją miłość w chwilach trudnych. Mimo, że nie potrafię przyjmować trudności, nie potrafię cierpieć, to jednak Ty, Boże, obdarzasz mnie swoją łaską. Przychodzisz do mego serca i przemawiasz łagodnie. Sprawiasz, że godzę się na to, co płynie z Twojej ręki, a co jest miłością. Wielu rzeczy, Jezu, nie rozumiem, ale nie chcę rozumieć, nie dociekam. Dawniej chciałem zrozumieć, dlaczego, teraz doświadczam Twojej obecności w każdym wydarzeniu. A Ty jesteś tak dobry, tak hojny w okazywaniu swojej miłości, że właśnie w tych trudnych chwilach przychodzisz i zalewasz moje serce słodyczą miłości. Nie są to długie chwile, są krótkie, wtedy jednak rozumiem, że wszystko pochodzi od Ciebie, wszystko jest Twoim darem. I chociaż nadal jestem słaby, czasami chciałbym uciec od cierpienia, to jednak w głębi mego serca jest poczucie szczęścia, pokoju.
Dziękuję Ci, Jezu, za wszystko, za każdą chwilę, za każdą sekundę. Dziękuję Ci, Jezu, za każdy przejaw miłości – każdy, szczególnie ten, którego nie rozumiem, ale wiem, że to miłość. Bądź uwielbiony, Jezu!
***
Kierujesz, Panie, mój wzrok na Krzyż. Sam nie byłbym zdolny na Niego spojrzeć, sam nawet bym nie pomyślał, aby spojrzeć na Krzyż. Ufam, że to Ty skierowałeś moje oczy na swoją miłość. I przyglądam się, Jezu, Twoim Ranom, patrzę na Twoją Krew. Panie mój, widok ten ogromnie wzrusza moje serce i wywołuje ogromną miłość. Ja dobrze wiem, że to Twój dar. Przez tyle lat patrzyłem obojętnie na Krzyż. Nie budził we mnie żadnych emocji. Od jakiegoś czasu, Jezu, obdarzasz mnie tą łaską, że moja dusza przestaje być ślepa – gdy patrzę, to widzę. Jest to inne spojrzenie niż to, którym obdarzamy przedmioty, osoby, otaczającą nas rzeczywistość, bo to spojrzenie pozwala widzieć więcej, rozumieć głębię. To spojrzenie daje poznanie. Sprawiasz, że patrząc na Rany, na Twoją Krew poznaję miłość. Mam wrażenie, jakbym wchodził w głąb Ciebie, w głąb Twojej Istoty i poznawał Boga. A to poznanie wywołuje w moim sercu ogromne wzruszenie, bo uświadamiam sobie, Kim jesteś, Boże. Uświadamiam sobie wielkość Twojej miłości i jej piękno. Uświadamiam też, kim jestem ja. A widząc tak wielkie różnice między Tobą a mną, tak wielkie dysproporcje, tym bardziej, Panie, zachwycam się Twoją miłością. Wobec Twojej miłości, którą nieustannie mnie obdarzasz, całe moje życie, wszystkie wydarzenia są niczym. Wszystkie trudności, cierpienia są niczym.
Zdaję sobie sprawę, Jezu, że to tylko chwile, kiedy dajesz mi poznać i zrozumieć, ale te chwile są przepiękne i chcę o nich pamiętać w codzienności. Chciałbym, Jezu, powracać do nich, kiedy budzę się rano i myślę, co muszę zrobić, jakie mam obowiązki, ile spraw mnie czeka. Kiedy ogarnia mnie przerażenie, że na głowie mam tyle rzeczy, chciałbym pamiętać o Tobie i tę chwilę przywołać, by znowu przywrócić właściwe rozumienie wszystkiego, właściwe patrzenie na wszystko, aby ta ziemska rzeczywistość nie przysłaniała mi Ciebie i Twojej miłości. Daj mi, Jezu, to ciągłe wpatrywanie się w Ciebie, w Twój Krzyż i widzenie, poznawanie Twojej miłości, aby nic już nie zajmowało mojego serca, abym niczym się nie przejmował, tylko kochał.
Pragnę kochać, Jezu! Chcę kochać! Chcę miłością obejmować Twój Krzyż, Twoje stopy. Chcę całować Twoje Rany, zbierać każdą kroplę Twojej Krwi. Pragnę tego, Jezu! Chcę zanurzyć się w Ranie Twego boku i wtulić się w Twoje Serce. Pragnę, Jezu! I będąc w Twoim Sercu, chcę szeptać Tobie o mojej miłości. Ja wiem, że ta miłość jest maleńką, bo i ja jestem duszą najmniejszą. Ale wiem też, Jezu, że choć maleńka moja miłość, to Ty jej pragniesz. Pragniesz mojej miłości, którą Ci daję w wolności. Pragniesz mojej miłości tak bardzo, że o nią prosisz z Krzyża. Twoje słowo „Pragnę” wypowiadane na Krzyżu jest właśnie pragnieniem miłości mojej. I chcę Ci ją dać. W Twoich oczach moja miłość jest cenną, choć ja wiem, że w porównaniu z Twoją miłością, moja miłość jest niczym, ale dla Ciebie jest cenną.
Więc pozwól, będę Ci szeptać cichuteńko o mojej miłości, o tym, że Cię kocham, że pragnę Ciebie kochać, że chcę z Tobą żyć, że chcę każdą sekundę z Tobą spędzać. Chcę, Jezu, każdą chwilę dnia przeżywać razem z Tobą – z Tobą służyć moim bliskim, z Tobą iść do pracy, z Tobą podejmować różne trudności, z Tobą wypełniać swoje obowiązki. Chcę też, aby każdy mój oddech był wyrazem mojej miłości do Ciebie, aby każde słowo było miłością. Chciałbym, by moje myśli były ciągłą miłością skierowaną do Ciebie.
O, Panie, mam takie pragnienia, których sam nie jestem w stanie zrealizować. Ty możesz uczynić je prawdziwymi, realnymi. Proszę Cię, Jezu, Ty bądź miłością w moim sercu.
***
Swoją miłością, Jezu, otwierasz moje serce na inne dusze. Otwierasz moje serce na swój świat i zaczynam widzieć i rozumieć, że kochasz wszystkich. Raduję się Twoją miłością, którą obdarzasz każdą duszę i pragnę, by każda poznała Twoją miłość. Cieszę się wszystkimi duszami i kocham wszystkie dusze. Kocham, Jezu, dusze czyśćcowe. Myślę, że Ty szczególnie je kochasz. Pozwalasz, Jezu, by przechodziły oczyszczenie. Wiesz, że cierpią. I Ty cierpisz z tego powodu, ale jednocześnie wiesz, że to konieczne, aby mogły stanąć przed Tobą czyste.
Dziękuję Ci, Jezu, za te dusze, które szczególnie miłujesz i obdarzasz swoją miłością. Pragnę kochać je tak jak Ty, aby moją miłością pomagać im w ich oczyszczeniu, aby pomagać im przejść ten czas. Niech moja miłość pomoże przyspieszyć ich drogę do Nieba.
Dziękuję Ci, Jezu za to, że rozszerzasz moją duszę, że ma wejrzenie w różne sprawy. Moją duszą mogę obejmować cały świat, szczególnie inne dusze, które jeszcze nie poznały Twojej miłości. Za nich chcę się modlić, aby mogły dostąpić tej łaski. Twoja miłość, Boże, jest tak cudowną. Kiedy się ją poznaje, człowiek nie chce jej zatrzymywać dla siebie; chciałby, żeby cały świat ją poznał. Myślę, że to znak prawdziwej miłości, bo tak po ludzku, Panie, jeśli człowiek coś otrzymuje, co uważa za dobre, chce to zatrzymać dla siebie. Człowiek wiecznie coś zatrzymuje dla siebie, bo widzi w tym coś cennego. Z Twoją miłością jest inaczej – kiedy człowiek ją poznaje, chcę ją dać całemu światu. Dopiero wtedy dusza zaczyna być sobą, bo przestaje myśleć o sobie i do siebie wszystko przygarniać. Dopiero wtedy, kiedy chce się dzielić, zaczyna żyć.
Obdarz, Jezu, każdą duszę łaską poznania Twojej miłości i każdej daj radość z jej przyjęcia.
***
Pragnę, Jezu, być miłością w mojej codzienności, być prawdziwą miłością wobec moich bliskich. Nieraz właśnie wobec nich najtrudniej jest okazać prawdziwą miłość. Pomóż mi, Jezu! Patrzę na Świętych, ich przykład pobudza moje serce, by naśladować ich. Z drugiej strony wydaje mi się, że to niemożliwe, że nie posiadam takich możliwości, nie potrafię. Oni potrafili kochać pomimo wszystko. Pomóż mi, Jezu! Pomóż mi kochać – kochać moich bliskich, moich znajomych, kochać każdego, z kim stykasz mnie. Chcę, Jezu, objąć miłością wszystkich, wszystkie sytuacje, wszystkie wydarzenia, objąć miłością moją Wspólnotę, parafię, mój kraj. Pomóż objąć miłością cały Kościół. Chciałbym po prostu stać się miłością, aby nic nie pozostawało bez miłości, aby każda sfera wypełniona była miłością zawsze i wszędzie. Pomóż mi, Jezu, tak bardzo pragnę kochać. Pomóż mi!
***
Twoja miłość, Jezu, wprowadza mnie do Twojej Rodziny – do Rodziny Bożej. Twoja miłość otwiera mnie na Twój świat. Twoja miłość sprawia, że bliskimi stają mi się Święci, Aniołowie, dusze czyśćcowe i ci, którzy teraz żyją na ziemi. Wszystko to sprawia Twoja miłość. Raduję się mając rodzeństwo w Niebie i w czyśćcu. Raduję się mogąc kochać i poprzez to mogąc przyczyniać się do czyjegoś szczęścia.
Proszę Ciebie, Jezu, abyś umacniał we mnie swoją miłość, abyś przemieniał mnie w swoją miłość. Proszę, abyś mnie otwierał jeszcze bardziej na swoją miłość. Proszę Ciebie, Jezu, przyjdź i pobłogosław nas. Niech to błogosławieństwo otworzy nasze serca jeszcze bardziej na Twoją miłość.
Wprowadzenie w drugi dzień
Radujmy się już teraz, mając przed sobą tak cudowną perspektywę, widząc przed sobą Niebo, gdzie będziemy żyć miłością, miłością będziemy oddychać, sami będziemy ją dawać. Wszystko, co ludzkie, co nasze, co małe, słabe, co przykre, nędzne, obrzydliwe – wszystko to przynośmy do Jezusa, zanurzajmy w Jego Ranach, obmywajmy w Jego Krwi. I radujmy się, ponieważ Bóg obdarza nas swoim miłosierdziem nieustannie. Pozwolił przybić się do Krzyża, abyśmy wiedzieli, że On nie odwróci tego wydarzenia. Zawisł, wisi, jest, by nieustannie obdarzać miłością i miłosierdziem. Krzyż – dowód najwyższej miłości – powinien przynosić nam niesłychaną radość, poczucie szczęścia: OTO BÓG NAS KOCHA! OTO WYLEWA NA NAS ŻYCIE WIECZNE!
Na wszystko patrzmy z perspektywy wieczności, którą już jesteśmy obdarowani – na każde wydarzenie dnia, na każdą sytuację, na każde obowiązki, na każdą czynność, na to, co miłe i co niemiłe. Na wszystko patrzmy z perspektywy miłości, która daje nam życie. Jeśli zaczniemy nieustannie żyć miłością, Bogiem, wtedy naprawdę będziemy z dystansem przyjmować i przeżywać wszystko, co jest tutaj na ziemi. Wtedy nasze serca nie będą tak bardzo zajmować się ziemskimi sprawami i przejmować się nimi aż tak bardzo. Nie znaczy to, że nic nie będzie bolało i że nie będziemy cierpieć i niczym nie będziemy się przejmować, a życie będzie beztroskie, ale nasze serca, jeśli będą żyć Bogiem prawdziwie, Jego miłością, radością życia wiecznego, będą inaczej przyjmować otaczającą rzeczywistość. Będziemy inaczej do wszystkiego się ustosunkowywać. Będziemy szli jakby nieco unosząc się nad ziemią, nie do końca jej dotykając. Ileż spraw pozostanie całkowicie gdzieś na uboczu, bo stwierdzimy, że nie mają w ogóle żadnego znaczenia, choć do tej pory uważaliśmy za ważne. Ileż czasu zyskamy dla siebie, gdy pozostawimy tak wiele nieistotnych rzeczy. Ileż zmartwień całkowicie odejdzie, bo zobaczymy, że najważniejszy jest Bóg, że jesteśmy obdarowani miłością za darmo, miłością najwspanialszą, nieskończoną.
Dziękujmy Bogu za Jego miłość, za miłosierdzie, dziękujmy za Krzyż, za dar Zbawienia. I prośmy Ducha Świętego, by uformował nasze serca – niech żyją miłością, niech żyją Bogiem. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Witaj, mój Jezu! Dziękuję Ci! Porywasz moje serce i ukazujesz swoją miłość. Kierujesz mój wzrok na Krzyż, na wieczność. Uświadamiasz mi, co jest ważne, czym mam żyć, na co zwracać szczególną uwagę, a co jest mniej ważne, co mogę pozostawić. Dziękuję Ci, Jezu!
Dziękuję Ci, że Twoja obecność zmienia moje serce. Sprawia, że przestaję przejmować się zbytnio niepotrzebnymi sprawami. Twoja miłość sprawia, że zaczynam lepiej oceniać sytuacje, że zaczynam żyć Tobą, Krzyżem, zaczynam żyć miłością. Dziękuję Ci, Jezu! Ty czynisz mnie szczęśliwym, Ty czynisz moje serce pełne pokoju. Ty sprawiasz, że idę drogą, którą wytyczasz, a na tej drodze odnajduję sens swojego życia, porządek, ład, harmonię. Na tej drodze wprowadzasz mnie w swój pokój. Dziękuję Ci, Jezu! Uwielbiam Ciebie! Kocham Ciebie!
***
Kiedy obdarzasz mnie swoją łaską, kiedy przyprowadzasz mnie pod Krzyż, kiedy obmywasz mnie swoją Krwią, wtedy zaczynam rozumieć, jak wielkim szczęściem obdarzona jest moja dusza. Wtedy raduję się Tobą. Moje serce wprowadzasz w pokój. Sprawiasz, że moje serce odpoczywa w Tobie. Wszystkie codzienne sprawy odsuwają się na dalszy plan, bledną wszystkie troski, wszystko, czym żyłem przestaje być tak ważne – najważniejszy jesteś Ty. Niesiesz mi radość, Boże. Moje serce zaczyna się radować, bo w Tobie zaznaje szczęścia, pokoju, miłości; bo jestem w Tobie, bo zbliżam się do źródła mego istnienia, do mego początku. Stworzyłeś mnie w Twoim Sercu i tam jest moje miejsce, tam jest moje Źródło. Tam pragnę podążać, tam chcę żyć. Dziękuję Ci, Jezu!
Dziękuję Ci, że chociaż na chwilę, gdy obdarzasz mnie łaską moje serce zaznaje ukojenia, moje serce odpoczywa. Przestaje pędzić, przestaje żyć w chaosie, w stresie, ale odpoczywa w Tobie. Dziękuję Ci, bo obdarzasz mnie pokojem, który spływa na mnie, przenika mnie, obejmuje mnie całego. Czuję, że każda cząstka mnie napełniana jest pokojem.
Dziękuję Ci, Jezu, bo otwierasz moją duszę na rzeczywistość duchową i odnajduję w niej inne dusze. Odnajduję w niej dusze, które mnie otaczają, z którymi żyję na ziemi. Odnajduję Świętych, Aniołów, odnajduję dusze czyśćcowe. W tej rzeczywistości wiem, że znajduję się w rodzinie, że wszyscy są moimi braćmi i siostrami, że otoczony jestem miłością moich braci i sióstr. I czuję wielką łączność ze wszystkimi. Ty, Twoja miłość nas łączy. Dziękuję Ci, Jezu! Uwielbiam Ciebie! Wywyższam! Kocham!
***
Pragnę, Jezu, żyć Tobą. Pragnę nieustannie widzieć Twoją miłość. Pragnę żyć perspektywą życia wiecznego. Chcę, aby moje serce zajmowało się tym, co ważne. Chciałbym, aby mój umysł przestał krążyć wokół spraw nieistotnych. Pomóż mi, Jezu! Daj mi swojego Ducha, który będzie mnie prowadził, będzie mi wszystko wyjaśniał, prostował mój sposób myślenia, który moje serce skieruje we właściwą stronę. Potrzebuję Ciebie, Jezu, ponieważ sam nic nie mogę uczynić, nic nie mogę zrobić. Nie mam żadnych sił i żadnych możliwości, żadnych zdolności i żadnej mądrości. Nie mam nic. Z drugiej strony myślę, że to dobrze, że nie mam nic, bo gdybym cokolwiek miał, wtedy bym się na tym oparł, a przecież to, co ludzkie jest tak słabe. A ja chcę oprzeć się na Tobie. Chcę wszystko od Ciebie. Chcę przyjąć Ciebie, jako moje wszystko. Ty będziesz moją Miłością, siłą, zdolnością, rozumieniem, mądrością. Wszystkim Ty będziesz. Proszę, daj mi swego Ducha.
Pobłogosław nas, Jezu, aby nasze serca żyły perspektywą wieczności i aby z tej perspektywy na wszystko patrzyły i przyjmowały.
Podsumowanie
Postarajmy się z tych dni skupienia wynieść to, co najważniejsze, a więc ŚWIADOMOŚĆ NIEZWYKŁEGO OBDAROWANIA KAŻDEJ DUSZY, IŻ BÓG WISZĄC NA KRZYŻU WYLEWA NA KAŻDEGO Z NAS SWOJE MIŁOSIERDZIE. Wisi na krzyżu i kocha. W perspektywie tej miłości wszystko blednie, wszystko przestaje być ważne – najważniejszy jest Bóg, miłość, życie, które Bóg daje każdemu z nas. Radość z tego faktu powinna opromieniać całe nasze życie, każdy dzień, każdy poranek, południe i wieczór, każdą noc. Ta radość powinna również spływać na nasze serca z myślą o innych duszach. Powinniśmy z radością łączyć się ze wszystkimi Świętymi, ze wszystkimi Aniołami, ze wszystkimi duszami czyśćcowymi. Odwiedzając groby swoich bliskich powinniśmy z radością Bogu dziękować za Dar Zbawienia. Kochani, jeśli modlić się będziemy z ufnością i z miłością, dusze będą uwalniane z czyśćca o wiele szybciej niż miałoby to nastąpić bez naszej modlitwy, bez naszej miłości, naszej wiary i ufności. Ileż może serce ufne, serce wypełnione miłością, serce otwarte na Boga?! Takie serce może wszystko, bo mocą tego serca jest Bóg i to Bóg wszystko czyni. A przecież zależy nam na tym, aby nasi bliscy mogli radować się już Niebem.
Otwórzmy więc serca, przyjmijmy miłość, dziękujmy Bogu, wielbijmy Go i z wielką ufnością powierzajmy Mu każdego swego bliskiego, każdą duszę, każdą duszę w czyśćcu cierpiącą. Swoją miłością obejmujmy wszystkie dusze na świecie – te, które są daleko od Boga; te, które zaprzeczają Jego miłości; te, które są nieświadome Jego miłości. Wszystkie. Niech nieustannie w naszych sercach będzie świadomość niezwykłego obdarowania Bożą miłością za darmo, pomimo tak licznych naszych grzechów, ciągłych upadków, słabości, niewierności; pomimo tego, iż świat jest tak brzydki z powodu grzechu. Świat cały jest ociekający obrzydliwością grzechu, a jednak Bóg zlewa z Krzyża swoją miłość, wylewa miłosierdzie i jest ono nieskończenie większe niż największy brud grzechów. Dziękujmy Bogu, uwielbijmy Go i nigdy nie bądźmy smutni, bo tym tylko ranimy Serce Boga. A przecież my mamy być Jego radością. Mamy być duszami, które odpowiedzą na Jego miłość i które będą kochać Boga. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Zakończenie
Trwajmy w radości, którą Bóg daje naszym sercom. Przed oczami miejmy nieustannie Jezusa na Krzyżu i świadomość Zbawienia, które zostało każdemu z nas podarowane. Niech codzienność nie gasi światła w naszych sercach, ale światło z naszych serc niech opromienia tę codzienność. Trwajmy w jedności w całej Wspólnocie. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.