Adoracja Najświętszego Sakramentu
O, Panie mój, dziękuję Ci za tę cudowną łaskę. Przyszedłeś do mojego serca, Jezu Ukrzyżowany i pozostałeś. Moje serce doświadczyło pokoju, słodyczy, rozkoszy. Ty uświadamiałeś mi, Jezu Ukrzyżowany, cierpiący, że pragniesz mieszkać w moim sercu. Ty uświadamiasz mi, że pragniesz mego otwarcia się na rzeczywistość Twego ukrzyżowania, Twojej męki, Twojego cierpienia. Nie wszystko, Jezu, rozumiem. Od jakiegoś czasu, Panie, doświadczam własnej słabości, tego, że jestem w środku pusty, nic nie posiadam. Uświadamiam sobie, że jedynie, co potrafię robić, to grzeszyć. Widzę, jak obrzydliwe są moje grzechy – ranią Ciebie, zasmucają. Wobec piękna Twojej miłości są straszne. Rzeczywistość mojej nędzy tak bardzo zawładnęła mną, że nie mam odwagi, Panie, zwracać się do Ciebie. Jedynie klękam przed Tobą i wpatruję się w Ciebie. Czuję, Boże, że zupełnie niegodny jestem czegokolwiek, co pochodzi od Ciebie. Nie śmiem, Boże, o cokolwiek prosić. Wiem, kim jestem, dlatego nie mam odwagi. I właśnie wtedy, kiedy doświadczałem całkowitej swojej nicości, kiedy nie śmiałem mówić do Ciebie o moim pragnieniu kochania, wtedy Jezu, Ty przyszedłeś. Ja nie śmiałem prosić o łaskę, byś mieszkał w mojej duszy, a Ty zamieszkałeś. Nawet bałem się marzyć o tym, abyś dał mi poznać, że jesteś we mnie, a Ty słodyczą objąłeś moje serce i objawiłeś się, Jezu Ukrzyżowany, w moim sercu. Kiedy to się stało, Panie, poczułem, że zamieszkałeś w sposób szczególny we mnie? Jest to Twój Dar na czas Wielkiego Postu.
Czuję Twoje zaproszenie, Twoje wezwanie pod Krzyż. Ja wiem, że Ty pragniesz, abym ten czas spędził pod Krzyżem. Wiec przychodzę, Jezu, najczęściej jak mogę do stóp Twego Krzyża, klękam i przytulam się do Ciebie. Nie potrafię, Jezu, się modlić. Słowa moje wydają się bez znaczenia, bez pokrycia. Dlatego, Boże, nie wypowiadam słów, ale całuję delikatnie rany na Twoich stopach, przytulam się do Ciebie i tak pozostaję. Ufam, że Ty pochylasz się nade mną, a Twoja miłość obejmuje mnie. Moje serce wtedy doświadcza Twojej miłości i staje się cud – taka mała dusza, takie nic, która nic nie potrafi, na nic nie ma siły, doświadcza, Boże, cudu Twojej miłości, wzruszenia. I czuję się kochany tak bardzo miłością niepojętą, której nie da się opisać słowami, miłością nie z tej ziemi. Wtedy, Boże, uświadamiasz mi, że wystarczy za strony człowieka zwykły, prosty gest, pragnienie, by Ciebie kochać. Ty obdarzasz taką duszę wielką łaską. Ja w to wierzę, bo sam tego doświadczam. Nic nie czynię, nie ma we mnie żadnej wytrwałości, nie potrafię się modlić, nic nie potrafię. Nie ponoszę żadnych wyrzeczeń dla Ciebie, o ofiarę mi trudno. Panie mój, nic nie czynię, a Ty otwierasz nade mną swoje Serce i wylewasz całą swoją miłość. A jakby tego było mało, pozwalasz mi dotykać swoich ran, zanurzasz mnie w nich, obmywasz swoją Krwią. Pozwalasz całować Twoje Rany, a potem ukrywasz mnie w swoim Sercu. Takie nic dostępuje tak wielkiego wyróżnienia. Prawdziwie miłość Twoja jest darem. Prawdziwie!
Dziękuję Ci, Jezu! Pragnę Ci dziękować, pragnę Ci zaśpiewać, pragnę Ciebie uwielbić, pragnę wtulić się w Twoje Serce. O, Panie, pragnę swoim śpiewem okazać Ci moje pragnienie miłowania Ciebie, bo kochać przecież nie potrafię, ale mogę pragnąć. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Panie mój, Twoja obecność w mojej duszy, dająca pokój i słodycz, tak cudowna sprawia, że pragnę nieustannie trwać pod Krzyżem. Ciągle powracam pod Krzyż. Między jednym a drugim obowiązkiem pragnę, choć na chwilę zanurzyć się w promieniach Twojego miłosierdzia. Twoja obecność sprawia, że ciągle, Panie, tęsknię za Tobą, za Krzyżem. Pragnę adorować Ciebie Ukrzyżowanego. I chociaż nie potrafię to czynić, klękam i nie umiem się modlić, to trwam. Cieszę się, że mogę, choć chwilę – jedną, dwie – pobyć przy Tobie. Moje serce raduje się, bo jestem przy Tym, którego moje serce umiłowało, wybrało. Ja wiem, Boże, Ty pierwszy mnie wybrałeś. Ty pierwszy mnie umiłowałeś, a to, co ja nazywam moją miłością do Ciebie, wcale miłością nie jest. Ale ja ufam, Boże, że gdy będę tak trwać u stóp Twoich, Ty napełnisz mnie swoją miłością. Ty sprawisz, że pewnego dnia moje serce zapłonie prawdziwą miłością. A dopóki tak nie jest, pozwól mi kochać tak jak potrafię. Choć moja miłość jest ułomna i słaba, to tą miłością będę Cię kochać.
Dziękuję Ci, Jezu za to, że mogę patrzeć na Twoje cierpienie, na Twoją mękę; za to, że pozwalasz mi patrzeć na Twoją twarz, na Twoje ręce, Twój bok, Twoje nogi. Dziękuję Ci, że ukazujesz mi swoje rany. Dziękuję Ci, że pozwoliłeś się tak obnażyć i całkowicie ogołocić, że ja grzesznik mogę patrzeć na Ciebie. Dla mnie, Boże, to wielka łaska – móc patrzeć. Chociaż sam dobrze wiem, że gdy cierpię, wolę ukryć się i nie być oglądany przez nikogo. Wolę zamknąć się w swoim mieszkaniu i cierpieć tak, aby nikt nie widział. Wtedy czuję się lepiej. A Ty pozwoliłeś przybić się do Krzyża, rozciągnąć swoje ramiona, na Krzyżu wywyższyć się tak, abyś był widoczny przez wszystkich, dla wszystkich. Dziękuję Ci, Jezu, że czynisz możliwym, aby moje serce oglądało Ciebie.
Choć to wszystko wydaje się niepojętym, choć to wszystko wydaje mi się niemożliwe, dziękuję Ci za łaskę oglądania Ciebie, za łaskę dotykania Twoich ran, za łaskę karmienia się Twoim Ciałem i Twoją Krwią. Dziękuję Ci, Jezu i uwielbiam Ciebie!
***
Panie mój, dziękuję Ci za to, że zbliżasz moje serce do Twego Krzyża; za to, że mogę oglądać z bliska Twoją mękę. Dziękuję Ci, Jezu, za koronę cierniową, która tak strasznie rani Twoją głowę. Dziękuję Ci za Twoje oczy spuchnięte i zakrwawione. Dziękuję Ci za policzki posiniaczone, zalane krwią, wyschnięte wargi, popękane, spuchnięte. Dziękuję Ci za oczy Twoje, które patrzą na mnie z miłością. Dziękuję Ci, Boże, za każdą ranę na Twojej głowie, za każdy cierń, który te rany zadaje. Dajesz mi świadomość, że każda z tych ran jest łaską dla mnie, że z każdej z nich płynie dla mnie zbawienie, każda jest odpowiedzią na mój grzech.
Dziękuję Ci, Jezu za Twoje biedne poranione ramiona, ręce, dłonie. Panie mój, nie mam słów, którymi można by opisać straszną Twoją mękę, wygląd Twego ciała, który jest jedną żywą raną. Nie wyobrażam sobie, Boże, wielkości Twego cierpienia. Panie mój, chciałbym ucałować Twoje rany w dłoniach, na stopach. Kocham każdą Twoją ranę, każdą kroplę Krwi, każdą Twoją Łzę, każdą kroplę Potu. Wszystkie chowam w moim sercu. Pozwól, Boże, że przytulę się do Twoich stóp i będę kochać. Wiem, że moja miłość jest żadną miłością, ale chociaż tyle pozwól, że uczynię. Nie potrafię, Panie, pięknie się modlić, to chociaż pozwól, że w milczeniu przytulę się.
Dziękuję Ci, Jezu! Wtulony w Ciebie jestem zalewany Twoją Krwią i chociaż w ten sposób, poprzez Twoją Krew upodabniam się do Ciebie. Udzielasz mi tej łaski, tak wielkiej. Nie potrafię tak jak wielu Twoich Świętych wyznawać wiarę aż po męczeństwo, nie potrafię dokonywać wielkich dzieł, nie mam w sobie żadnej odwagi, by wyznawać Ciebie za cenę przelania krwi, ale myślę sobie, Boże, że przecież wiesz o tym. Skoro stworzyłeś mnie takim małym, nie dałeś odwagi w serce, skoro nie dałeś mi pięknej wymowy, ani mądrości, to widocznie nie jest mi to potrzebne, by kochać Ciebie i jednoczyć się z Tobą. Wiem, że pragniesz być kochany, więc myślę, że uzdolniłeś mnie do tego, abym kochał. Nie jest to wielka miłość, jak u wielkich Świętych. To taka moja miłość, mała, ale wystarcza, aby przytulić się do Ciebie i razem z Tobą być, gdy wisisz na Krzyżu. Ufam, że to wystarczy. Ufam, Panie, że w ten sposób i mnie, małą duszę, jednoczysz ze Sobą. Kocham Ciebie, Boże i uwielbiam!
***
Dziękuję Ci, Jezu! Pozwoliłeś mi poznać prawdę o mnie. Kiedy zrozumiałem swoją nicość i nędzę, przestałem, Panie, wypowiadać słowa do Ciebie, bo wydawały mi się nic nieznaczące. Klękałem przed Tobą, wyciągałem dłonie, ale nic nie mówiłem. Kiedy objawiłeś mi swoją miłość i zrozumiałem, że jest całkowitym darem, przestałem, Panie, zapracowywać na ten dar, bo mam teraz świadomość, że nie jestem w stanie nic uczynić, aby na niego zasłużyć. Zobaczyłem wtedy, że Ty nieustannie mnie obdarzasz swoją łaską, że nieustannie przyjmuję od Ciebie same dary, chociaż w żaden sposób nie zapracowuję na nie. Zobaczyłem też moją pychę, która wcześniej podpowiadała mi, co mam czynić, aby być kochanym przez Ciebie. O, Panie, jak wielka była moja pycha! Dziękuję Ci, że uświadomiłeś mi prawdę o mnie, że nic nie posiadam i nic nie mogę uczynić, bo nic nie może równać się z pięknem Twojej miłości, z jej siłą i mocą, z jej nieskończonością. Dziękuję Ci, że uświadomiłeś mi, że Ty dajesz, komu chcesz, kiedy chcesz i ile chcesz. Chcę Ci, Boże dziękować, bo czuję się tak hojnie obdarowany. Czuję się nieustannie obdarowywany przez Twoją miłość. Ciągle ją rozważam i ciągle pojąć nie mogę. Ciągle, Panie, moje serce trwa we wzruszeniu. O, Panie, pragnę Ci dziękować i wielbić Ciebie. Pragnę wywyższać Ciebie, głosić miłość Twoją. Pragnę też, Panie, cała się Tobie oddać, należeć do Ciebie. To moja odpowiedź na miłość Twoją. Pragnę połączyć się z miłością, która jest tak cudowna i tak potężna. Pragnę zlać się z Twoją miłością, złączyć się tak, abym całkowicie w niej zniknął, rozpłynął się, całkowicie wtopił się w nią, przemienił w nią. Pragnę!
Bądź uwielbiony, Boże, w niepojętym darze Twojej miłości, w niezmierzonym Twoim miłosierdziu, w łaskach Twoich, Panie. Bądź uwielbiony!
***
Dziękuję Ci, Jezu! Z głębi mej duszy przemawiasz do mnie, zapewniasz o swojej miłości, pouczasz mnie, mówisz, co czynić, kierujesz moim życiem. Kiedy jestem Ci posłuszny, żyję w wielkim pokoju, ale kiedy Cię nie słucham pojawia się niepokój, lęk. Pragnę, Panie być Ci posłusznym.
Teraz, kiedy mam w sercu Twoją obecność i pragniesz, aby nieustannie z Tobą się jednoczyć, trwać pod Twoim Krzyżem, chcę tak czynić. Moje serce pragnie Ciebie. Moja dusza, Panie, tęskni za Tobą. Chciałbym nieustannie móc patrzeć na Ciebie, ale wiesz, Jezu, mam tyle obowiązków. Ufam jednak, że Twoja łaska nie opuści mnie. Sprawiać będzie, że będę mógł trwać pod Krzyżem również, gdy będą wzywały mnie obowiązki. Moje serce będzie stale przy Tobie. Będę czynił wszystko z myślą o Tobie. Z miłości do Ciebie Tobie ofiaruję każdą pracę, czynność, wszystko. W ten sposób, Jezu, nie będziemy w ogóle się rozstawać. Ja wiem, Ty zawsze jesteś przy mnie, to ja się odwracam. Ale teraz, gdy udzielasz mi takich łask ufam, że pomożesz mi i już nie będę się odwracać, ale będę stale się w Ciebie wpatrywać.
Jak cudowne, Boże są te chwile! Twoja łaska podtrzymuje mnie i mogę patrzeć. Proszę Ciebie, aby Twoje błogosławieństwo towarzyszyło mi cały czas, aby dawało mi siły, wytrwałość; aby sprawiało, że będę prawdziwie nieustannie pod Krzyżem. Dlatego potrzebna jest łaska, Panie. Proszę więc Ciebie o nią. Ja pragnę już na zawsze złączyć się z Tobą, wtulić się w Ciebie. Pragnę, abyś przemienił mnie w Siebie. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mnie.