W życiu Kościoła ciągle powraca się do tych samych wydarzeń, by pogłębiać tajemnice w nich zawarte. Za każdym razem, gdy autentycznie zagłębiamy się w te tajemnice otrzymujemy od Boga światło, poznajemy. Za każdym razem odsłonięty zostaje rąbek tajemnicy, co jest dla nas ogromem, nieskończonością. Zachwycamy się tym, co nam zostało dane, co odkryliśmy, co dla nas jest nowe. Odkrywszy powinniśmy tym żyć. Powinniśmy cały czas rozmyślać nad tym, co Bóg dał nam zrozumieć, poznać. Gdy staramy się ze wszystkich sił iść wraz z całym Kościołem poprzez kolejne wydarzenia z życia Jezusa, poprzez kolejne wydarzenia całego Kościoła i rozważać te wydarzenia, wtedy nieustannie (powoli, ale konsekwentnie) podążamy w głąb. To ciągłe zbliżanie się do Boga. Można by dać obraz spiralnego zbliżania się do Boga – coraz bardziej, coraz bliżej. To zbliżanie się jest wielowymiarowe, bowiem prawdy Boże są wielowymiarowe. Na ich poznawaniu człowiek może spędzić całe życie i zawsze będzie odkrywał, zachwycał się czymś nowym. To nieustanne odkrywanie i wchodzenie w głąb świadczy o rozwoju duszy. Powinna być zaniepokojona wtedy, gdy wydarzenia liturgiczne, które przeżywa Kościół stają się dla niej powszedniością. Wydają się jej znane, zwyczajne. A niestety tak często dzieje się w życiu wielu z nas.
Rozpoczął się czas niezwykły, w którym należy uświadomić sobie niepojętą miłość Boga przychodzącego do człowieka, do swojego stworzenia. Tak wielką, tak niepojętą, że właściwie trudno jest powiedzieć coś na temat tej miłości, bo wszystkie słowa wydają się być małe, nie odzwierciedlające samej miłości. Bóg zstąpił na ziemię ze względu na człowieka. Zstąpił do człowieka, by żyć z człowiekiem, by dzielić z nim wszystko co Boże i by człowieka uczynić szczęśliwym. Zszedł na ziemię i pozostał. Rozważanie Jego obecności jest konieczne, by poznać miłość, poznawać Boga, by kochać Go i jednoczyć się z Nim.
Modlitwa
Dziękuję Ci, Jezu, za Twoją obecność w moim sercu; za to, że każdego dnia umacniasz we mnie swoją obecność podczas Eucharystii, abym potem mógł trwać w Twojej obecności aż do następnej Eucharystii. Dziękuję Ci za pewność w sercu, że żyjesz we mnie, że mnie kochasz, że się mną opiekujesz. Najcudowniejsza ze wszystkiego jest Twoja obecność. To mój największy skarb, największa moja radość, kiedy dajesz mi znać, że jesteś w moim sercu. W różnych momentach dnia przypominasz mi o Sobie. O, Panie mój! Wtedy jestem szczęśliwy wtedy moje serce wyrywa się do Ciebie, pragnęłoby biec, aby jak najszybciej przytulić się do Twojego Serca.
A kiedy zakrywasz przede mną swoją obecność, nastaje ciemność. Wtedy moja dusza jest udręczona – cierpienie ogromne. Zdaje mi się, że już nic nie widzę i w nic nie wierzę. Ze wszystkich sił, jakie jeszcze posiadam wołam do Ciebie z głębi mej duszy: Gdzie jesteś? Pragnę Cię! Nie chowaj się! Odsłoń swoje Oblicze, bo bez Ciebie nie mogę żyć! Bez Ciebie umieram, jestem bez sił, nie ma we mnie ochoty do życia. O, Panie! I odsłaniasz swoje Oblicze i znowu raduję się Twoją obecnością. I znowu wydaje mi się, że mogę góry przenosić, bo Ty dajesz mi siłę. Dziękuję Ci, Jezu!
***
Boże! Jesteś Miłością! I tą miłością w tak niezwykły sposób obdarzasz moją duszę. Kiedy smakuję Twojej miłości, wtedy pragnę jej coraz bardziej. Wtedy pragnę kochać Ciebie i wszystkie dusze. I rośnie we mnie pragnienie, by kochać. Rośnie pragnienie, bym cały wypełnił się Twoją miłością, bym stał się miłością. Dzięki Tobie, Boże, który wypełniasz mnie Sobą, zaczynam pragnąć kochać wszystkich wokół. I pragnę kochać Twoją miłością moich bliskich, moich znajomych. Wszystkich, których spotykam, których mijam na ulicy, których przecież nie znam – pragnę kochać. O, Panie! Kiedy to pragnienie miłowania tak wzrasta we mnie, zaczynam zdawać sobie sprawę, że ja kocham. Twoja miłość, która jest we mnie obejmuje wszystkich. Ona sama we mnie modli się. Nie muszę nawet myśleć o tym, po prostu we mnie jest miłość, która obejmuje każdego człowieka; miłość, która wie, o co się modlić, o co prosić i w jaki sposób.
Zadziwiające jest to doświadczenie, jakże piękne. Twoja miłość we mnie kocha, modli się. O, Panie mój! Jakże zdołam Ci za to wszystko podziękować! Jakże zdołam Ciebie uwielbić! Trwam w zachwycie nad pięknem Twojej miłości, nad jej potęgą. Trwam w zachwycie nad wszystkim, co czynisz we mnie, wokół mnie, swoją miłością. I pragnę kochać jeszcze więcej i pragnę zbliżać się do Ciebie jeszcze bardziej. Gdy pragnę, czuję, że Ty przybliżasz moją duszę do Siebie. A wtedy moje pragnienie wzrasta do niewyobrażalnych rozmiarów. O, Panie! Nic już pojąć nie potrafię. Wiem jedno, że pragnę Ciebie tak bardzo. Tak bardzo!
***
Wprowadzasz mnie, Boże, w bliskość swoją. Moje serce z zachwytu nie potrafi powiedzieć ani słowa. Doświadcza Twojej cudownej obecności, która przenika, obejmuje; Obecności, która wywyższa moją duszę unosząc ją do Nieba. O, Panie! Moja dusza zaznaje szczęścia, którego nie zna i nie potrafi wytłumaczyć. Och, Panie! Jakże pragnę zatopić się w Tobie! Cały w Tobie zniknąć! Jakże pragnę, aby miłość, która mnie przenika wypełniając całą mnie, całe moje jestestwo, aby jeszcze się spotęgowała. Choćby miała mnie zabić, pragnę tej miłości. Pragnę kochać Ciebie wielką, nieskończoną miłością. Pragnę, aby wszystkie dusze mogły tej miłości zaznawać, otworzyć się na nią, poznać ją. Pragnę, abyś uczynił ze mną, co zechcesz, by Twoja miłość rozlała się na cały świat, wynosząc wszystkie dusze do Nieba.
O, Panie mój! Moja dusza maleńka. Wszystko oddałem Tobie. Nie posiadam nic swojego. A to, co jest we mnie, to Twoje – Twoja miłość, Twoje pragnienia i Twoja tęsknota. Wszystko Twoje. Och, Panie! Jakie szczęście obejmuje mnie całego! Pragnąłbym tak pozostać, ale wiem, że to pragnienie może mieć pewne znamiona egoizmu, dlatego, że cały Kościół potrzebuje miłości. A więc, Panie mój, z powrotem oddaj mnie ziemi, abym wypełniony Twoją miłością mógł się nią stawać w Kościele i pozostawiaj mnie na ziemi tak długo, jak zechcesz. Nie patrz na to, że moje serce wyrywa się do Ciebie. Każda chwila cierpienia jest przecież błogosławioną, przyczynia się do zwielokrotnienia łask dla Kościoła. W moim sercu jest wielkie pragnienie, byś poprzez moje serce rozlewał te łaski na Kościół, na dusze; byś przywracał dusze Kościołowi, byś nawracał, byś je ratował. W jakimś stopniu poznawszy Twoją miłość wiem, jak kochasz każdego człowieka. I chociaż zdaję sobie sprawę, że to moje poznanie jest niczym, jest maleńkie, jednak to, co zrozumiałem sprawia, że pragnę, abyś ratował dusze. Pragnę, abyś, jeśli taka Twoja wola, posłużył się moją duszą tak, jak Ty chcesz, nie patrząc na moje wyobrażenia, oczekiwania, czy pragnienia, bo nie posiadam już ich. Moimi pragnieniami są te, które są w Twoim Sercu. I moją wolą jest ta, która jest w Tobie. Więc cieszyć się będę, jeśli będziesz realizował swoją wolę we mnie i swoje pragnienia przeze mnie. Kocham Ciebie, Jezu! Należę do Ciebie!
***
Dziękuję Ci, Boże, że dałeś mi za Matkę Maryję. Dziękuję Ci, że obdarzasz każdego z nas w tak szczególny sposób podczas Adwentu – obecnością Matki brzemiennej. Dziękuję Ci za to, że mogę razem z Nią oczekiwać Twoich Narodzin, Jezu. To niezwykłe przeżycie, gdy można w ukryciu pod płaszczem Maryi, w przytuleniu do Jej Serca, gdy wyczuwa się bicie Twojego Serca, po prostu trwać, czekać, adorując Ciebie nadchodzącego. O, Panie! Wtedy dusza cała zanurza się w miłości, wyśpiewuje pieśń uwielbienia. Wtedy, Panie, cały tonę w Tobie. Zdaje mi się, że znikam, rozpływam się miłości. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Panie mój! Pragnę Ci podziękować za wszystko, co jest w moim sercu, co jest doświadczeniem mojej duszy. Za wszystko! Za wszystko, co rozumiem i czego nie rozumiem. Pragnę Ci podziękować za to, że moją duszę tak bardzo zbliżasz do Siebie. I chociaż nie ma we mnie żadnej mądrości, żadnej mocy, chociaż nie potrafię czynić wielkich wyrzeczeń, pokutować, cierpieć, chociaż nie podejmuję wielkich wysiłków dla Ciebie, to Ty odsłaniasz przede mną swoją twarz i zbliżasz mnie do Siebie, tuląc do swojego policzka. Chciałbym mówić, że nie rozumiem, dlaczego. Ale ja mam poznanie – to miłość. Jest cudowna i tak piękna, tak wielka i potężna, że jedynie mogę trwać w zadziwieniu i w zachwycie. Moją reakcją mogą być tylko łzy szczęścia.
Gdy jestem tak obdarowywany miłością, zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na tę miłość. Chciałbym uczynić coś wielkiego dla Ciebie, kochać Ciebie ogromną miłością, a doświadczam prawdy o sobie, kim jestem naprawdę. Wtedy zaczynam rozumieć Twoją miłość, że jest ona darem absolutnym. Doskonałość tego daru polega na tym, że nie jest się w stanie odwdzięczyć za ten dar. To jest niezwykłe, Boże. Jestem tylko człowiekiem, nie potrafię takich darów dawać. Zawsze gdzieś jest jakaś nutka – niewielka, malutka – oczekiwania wdzięczności.
O, Panie! Dziękuję Ci, że dałeś mi zrozumienie, jaka jest Twoja miłość. Znowu odsłoniłeś maleńką cząstkę wielkiego, nieskończonego obrazu. A mnie się zdaje, że ja już poznałem. Dziękuję Ci za Twoją dobroć i miłość i za to, że w Twoich ramionach jestem dzieckiem. Jako, że jestem dzieckiem, mogę być i nieświadomy, i słaby, i bezradny. Mam prawo do tego, by nie potrafić niczego. Jako dziecko mogę oczekiwać wszystkiego od Ciebie. Mogę się mylić, popełniać błędy, bo jestem dzieckiem. Kocham Ciebie, Boże!
***
Należę do Ciebie, Jezu, cały, ze wszystkim. Pragnę, abyś mnie prowadził za rękę. Oddaję się Tobie, aby być Twoją własnością, a Ty czyń, co zechcesz. Proszę, niech Twoje błogosławieństwo będzie świtałem mojej duszy, która pójdzie za Tobą dokądkolwiek poślesz.
Refleksja
Z miłością oczekujmy na przyjście Pana. Starajmy się rozważać, na czym ma polegać miłosne oczekiwanie. STARAJMY SIĘ O MIŁOSNE OCZEKIWANIE! Jeśli nasza dusza będzie oczekiwać niczym oblubienica na swego Oblubieńca, Jezus narodzi się w sercu.
Człowiek zajmuje się różnymi sprawami, które wydają się ważne. Tak pochłonięty jest przez świat, że zatracił poczucie, co jest ważne, a co nie. Jeśli będziemy starali się oczekiwać Jezusa cały czas, powoli nasze dusze znowu zaczną rozumieć, co jest najważniejsze. I zaczną powracać do właściwego toru życia, z którego zeszły. A Bóg daje nam tak wielkie łaski, że możemy, jesteśmy w stanie trwać w oczekiwaniu, w wielkiej otwartości naszych serc, w miłości, w czystości naszych dusz – dzięki Bożej łasce.
Na tej drodze wam towarzyszę i błogosławię – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.