W pierwszym dniu Nowego Roku 2017 uwielbijmy Boga w Jego niesłychanej miłości, niepojętej, nieskończonej miłości. Bowiem niezwykłe jest to, że Bóg wybiera Sobie tak słabe dusze, że Bóg pochyla się nad taką marnością, aby posłużyć się i aby obdarzyć cały świat darem największym – aby każda dusza mogła, doświadczając miłości, przyjąć ją i zostać zbawioną. Jakże Bóg pragnie ratować wszystkie dusze. Człowiek patrzy tylko po ludzku, a jego wzrok jest cały przesłonięty słabością. I czasem dziwi się, że Bóg może kochać tych, w stosunku do których tak wielu ludzi czuje nienawiść. A Bóg miłuje wszystkich, również tych, którzy teraz owładnięci nienawiścią czynią tak wiele zła. Stworzeni są z miłości i do miłości powołani. Bóg stworzył ich cudownymi po to, by mogli żyć wiecznie w zjednoczeniu z Nim. Nam wyznacza Bóg tę drogę, byśmy stając się miłością, całkowicie powierzając się miłości, oddając się na ofiarę miłości, przyczyniali się do zbawiania dusz.
Modlitwa
Witaj, mój Jezu! Dziękuję Ci, że zaprosiłeś mnie, abym właśnie w tej godzinie mógł być z Tobą tak blisko. Jestem bardzo małą duszą i wiesz, Jezu, że potrzebuję Ciebie do wszystkiego. Sam niczego nie wiem i nic nie potrafię. Ufam, Jezu, że skoro zaprosiłeś mnie, to Ty dotkniesz naszych serc, bo pragniesz, aby złączyły się z Tobą i aby przyjęły Twoje życie. Ufam, Jezu, że będziesz to czynił, ja nie muszę wiedzieć jak.
Dziękuję Ci, Jezu, za to, że specjalnie dla mnie przyszedłeś, specjalnie zstąpiłeś na ziemię rodząc się jako Maleńkie Dziecię; że specjalnie dla mnie nauczałeś, uzdrawiałeś, dla mnie poszedłeś na Krzyż, umarłeś i zmartwychwstałeś. Dziękuję Ci, Jezu, że dałeś mi Kościół, w którym mogę żyć, rozwijać się, rozkwitać i owocować. W Kościele odnajduję pokarm, w Kościele jest moje życie – dziękuję Ci, Jezu!
Wszystko mi dajesz. Wszystko. Jeśli czegokolwiek ode mnie oczekujesz, najpierw wszystko dajesz. Teraz również oczekujesz mojej odpowiedzi na Twoje zaproszenie do miłości, ale najpierw uświadamiasz mi, że Ty pierwszy umiłowałeś mnie i wszystko, co czyniłeś, czyniłeś z miłości do mnie. Otoczyłeś mnie miłością, wypełniłeś miłością – wszystko to w Kościele. Dziękuję Ci, Jezu, za dar Twojej miłości. Za mały jest mój umysł i za małe serce, aby objąć wszystkie Twoje dary, aby wszystko zrozumieć. Wybacz mi więc moją małość. Wybacz memu sercu, że, gdy objawiasz mu wielkość obdarowania, nie jest w stanie objąć wszystko. I zaczyna słabnąć, Panie. Dziękuję Ci, Jezu i uwielbiam Ciebie we wszystkich darach Twojej miłości.
***
Dziękuję Ci, Jezu, za to, że pochylasz się nade mną; że nad każdą duszą pochylasz się. Nie patrzysz na ogół, na wszystkich, ale patrzysz na każdego z nas indywidualnie. Dziękuję Ci więc za to, że właśnie i nade mną pochyliło się Twoje Serce. Dziękuję Ci, że nade mną wypowiedziałeś moje imię, powołując. Dziękuję Ci, za to, że memu sercu objawiłeś, jak bardzo mnie kochasz, że dotykasz mego serca swoją czułą miłością, delikatną, choć tak mocną. Dziękuję Ci, Jezu za to, że objawiasz się memu sercu, że pozwalasz memu sercu obcować z Tobą. Otwierasz oczy i uszy mego serca, abym Ciebie mógł widzieć i słyszeć. Dziękuję Ci, Jezu za Twoje słowa, tak czułe. Dziękuję Ci za to, co czynisz z moim sercem, które doświadczając Twojej miłości pragnie Ciebie i za Tobą tęskni. Dziękuję Ci, Jezu za to, że otaczasz mnie wydarzeniami, ludźmi, środowiskiem i poprzez to wszystko wprowadzasz w samo centrum życia swojego – otwierasz moje serce na istotę życia Kościoła. Otwierasz moje serce na swoje Serce i na to, co jest w Jego wnętrzu. Ukazujesz mi swoją niepojętą miłość, jaką otaczasz Kościół. Prawdziwie, Kościół jest Twoją oblubienicą. I memu sercu dajesz również tę miłość. Nie zniechęcasz się, Jezu, tym, że jestem duszą, która nic nie rozumie, która nie potrafi podejmować dla Ciebie jakichś wielkich wyrzeczeń, ponosić ofiar. Jestem największym słabeuszem na świecie. Nie zrażasz się tym i wprowadzasz duszę moją w samo wnętrze swego Serca, w którym odnajduję Kościół, odnajduję Twoje życie, miłość Twoją i miłosierdzie. Dziękuję Ci, Jezu, bo chociaż niewiele z tego rozumiem, moje serce przeczuwa niezwykłą wielkość tego wszystkiego. Twoja miłość czyni to wszystko wobec mojej małej, biednej duszy. Dziękuję Ci, Jezu! Bądź uwielbiony!
***
Dziękuję Ci, Jezu! Moją duszę prowadzisz coraz bardziej w głąb swego Serca. Nie wiem, nie rozumiem, dlaczego właśnie moją duszę wybrałeś Sobie. Tyle jest innych, mądrzejszych, świętych dusz, które potrafiłyby docenić wszystko, co czynisz dla nich. One też rozumiałyby lepiej Twoje intencje, Twoje zamysły. A ja jestem dzieckiem, Panie. Ja mogę zwracać uwagę na kształty, kolory i mogę stwierdzić, że coś mi się podoba, ale nie rozumiem zasady działania. Jeśli Ty memu sercu nie dasz zrozumienia jakichś spraw, to po prostu nie będę rozumiał. Mogę jedynie zachwycić się zewnętrzną formą, mogę zadziwić się, ale nie docenię. Czuję, Panie, że prowadzisz moją duszę w głąb swego Serca, pragnąc jej objawiać kolejne swoje zamiary, plany i tajemnice. Oświeć choć trochę moją duszę, by potrafiła nazywać to, co widzi.
Panie mój, jesteś Wielkim Bogiem, Królem Potężnym, Władcą wszechświata, a ja pyłkiem. Niczym jestem. Nie rozumiem, Boże mój, dlaczego na moje barki wkładasz tak wielkie ciężary. Cały ogrom Twego miłosierdzia składasz, Panie, do mego małego serca. O, Panie, w jaki sposób to małe serce mogłoby przekazać światu dar Twego miłosierdzia? Boże mój, to tak jak by wziąć maleńkie dziecko, które nie potrafi mówić, ani chodzić i obdarować je całym królestwem, mówiąc: masz, twoje jest, rządź. Ufam jednak, że Ty będziesz prowadził moją duszę, będziesz ją pouczał i pokazywał, gdzie, w jaki sposób, w którym momencie będziesz pragnął, by Twoje miłosierdzie było objawiane ludziom, wylewane na serca. Ufam, Panie, że oświecisz moje serce tak, iż pełne pokoju będzie dzielić się tym darem, które otrzymało.
Pragnę prosić Ciebie, Boże, abyś wziął moje serce w swoje dłonie i abyś go już nie wypuszczał. Wtedy będzie pewność, że nie utracę niczego, co dałeś memu sercu, co objawiłeś. Ja wiem, Panie, że świat potrzebuje Twego miłosierdzia. Mówiłeś to już, Boże, że ludzkie serca są jak wyschnięta, spękana ziemia, dawno nie zraszana deszczem i że Ty ten deszcz miłosierdzia pragniesz wylewać na ludzkie serca, a brakuje tego, kto stanie się pośrednikiem. Panie, nie wiem jak, ale możesz użyć mego serca, aby deszcz miłosierdzia zrosił serca ludzkie. Boże mój, mówisz mi, że tu nie chodzi o jednorazowy akt, że nie chodzi o to, by od czasu do czasu, w jakieś uroczyste dni wylewać na świat Twoje miłosierdzie. Pragniesz serc, które oddane Tobie, będą nieustannie przekazywać Twoje miłosierdzie. Nieustannie! Ty wiesz, Jezu, na ludzkie możliwości to jest nie do zrealizowania.
Co czynić, Panie, abyś mógł zrealizować swój plan, posługując się naszymi sercami? Udziel nam swego światła, zlej swego Ducha, poprowadź nasze dusze, rozjaśnij nasze umysły. Proszę Cię, Boże!
***
Dziękuję Ci, Panie, za każde słowo, które słyszy moje serce i za każde zrozumienie, które dajesz memu sercu. Dziękuję Ci za to, że tłumaczysz, iż nie można pojmować Roku Miłosierdzia w sposób bardzo zewnętrzny, mechaniczny. Aby zrozumieć sens, istotę trzeba zagłębić się w Twoje Serce, trzeba poznać Twoje Serce. Człowiek sam po ludzku będzie dociekał, męczył się, próbował, tłumaczył na różne sposoby, po co ten Rok Miłosierdzia, co ma przynieść, w związku z tym, w jaki sposób trzeba go przeżywać. A Ty pragniesz, aby człowiek wszedł w głąb swojej duszy i tam spotkał się z Tobą. Ty Sam pragniesz tego spotkania, podczas którego chcesz objawiać człowiekowi swoją miłość miłosierną.
W każdym działaniu istnieje niebezpieczeństwo, że człowiek będzie zwracał uwagę na ogólną formę, tylko na to, co zewnętrzne. A Ty, Panie, pragniesz, abyśmy zanurzali się w Twoje Serce i z Niego czerpali poznanie Twojej miłości miłosiernej i zrozumienie, w jaki sposób chcesz, by Twoje miłosierdzie dotykało ludzkich serc. Ale to my najpierw mamy rzeczywiście zanurzyć się w głębinach Twego Serca i tam zostać zanurzeni w Twojej miłości miłosiernej, aby ona przeniknęła nas – nasze serca, dusze, umysły, abyśmy zjednoczyli się z Twoją miłością, a poprzez to zjednoczenie zrozumieli sens ustanowionego Roku. Z tego zrozumienia wypłynie również poznanie, w jaki sposób każdy z nas konkretnie może służyć Tobie, może stawać się światełkiem dla innych, ukazując Twoją miłość i Twoje miłosierdzie.
Rozumiem, Panie, że dla lepszego poznania, doświadczenia pragniesz, abyśmy odwiedzali różne miejsca, które naznaczone są Twoją miłością, Twoim miłosierdziem, Twoją łaską, w których to miejscach wytryska wręcz źródło miłości i miłosierdzia. Ale jednocześnie przestrzegasz nasze serca, aby nie było to zewnętrzne odwiedzanie miejsc, odnotowanie, że oto jedno, drugie, trzecie miejsce odwiedziłem, zobaczyłem. Ty pragniesz czegoś głębszego. Ty chcesz, aby nasze dusze pielgrzymując do tych miejsc, odwiedzając je, spotkały się z Tobą i zostały zjednoczone jeszcze bardziej z Twoim Sercem. Chcesz przeniknąć nasze dusze swoimi łaskami i poprzez te łaski pragniesz prowadzić każdego z nas, uświęcając. Chcesz czynić nas takimi latarniami, które innym wskazywać będą drogę. Ale istnieje, Panie, niebezpieczeństwo, że my słabi zajmiemy się tym, co niepotrzebne – zewnętrzną stroną. Udziel więc łaski, byśmy potrafili tak nastawić nasze serca, aby dokładnie wypełniać Twoją wolę, nie naszą; aby dokładnie czynić to, czego Ty będziesz od nas oczekiwał. Po prostu weź nasze serca, przemień je, Ty je prowadź. Nie oddawaj naszych serc w nasze posiadanie, niech będą Twoimi. Dajemy Ci to prawo dysponowania nimi do woli tak, jak Ty chcesz. Chcemy, Boże, być pożytecznymi dla Kościoła. Chcemy, Panie, choć cząstkę tego dobra, którego doświadczamy poprzez Kościół, dać teraz innym. Proszę Ciebie, Boże, udzielaj nam swego Ducha, udzielaj nam swej mądrości, nakłaniaj nas, byśmy byli posłuszni. Byśmy potrafili słuchać i robić to, co mówisz. Proszę, daj nam swego Ducha.
***
Obdarzasz nas, Boże, nieustannie tak hojnie swoimi darami. Ubogacasz nasze serca w tak niezwykły sposób. Słabość naszych serc sprawia, że bardzo wiele z tego, co otrzymujemy zapominamy, tracimy. Nie jesteśmy w stanie, Boże, wszystko to ogarnąć. Jednak Ty oczekujesz od nas, że nie utracimy ani jednego słowa i że będziemy rozważać je, żyjąc tym Słowem. Dajesz nam za przykład Matkę Najświętszą, która nieustannie w swoim Sercu rozważała wszystko – każde Twoje słowo, każdy czyn, każdy gest nawet. Wszystkie wydarzenia, wszystko, co było związane z Tobą Maryja nosiła w swoim Sercu. Otrzymywała łaskę, rozumiała, chociaż nie zawsze i nie wszystko, ale nosiła w Sercu i z czasem jasnym stawało się dla Niej wszystko.
Chcemy, Boże, tak jak Maryja również w swoich sercach nosić Twoje dary, ale ponieważ i tego czynić nie potrafimy, to prosimy Ciebie, abyś uzdolnił nas. Powierzamy się też Tobie, Maryjo, abyś Ty wszystkie te dary, łaski, wszystko, co Bóg daje nam, abyś w swoim Sercu przechowywała i abyś nas uczyła, jak tymi darami dysponować i co czynić. Tak wiele otrzymaliśmy już wcześniej a’ propos miłosierdzia, miłości, zachwycaliśmy się, zadziwialiśmy się, a potem zapomnieliśmy. Pomóż nam, Maryjo, na nowo przyjąć. Pomóż nam na nowo otworzyć serca, aby przyjąć dar Bożej miłości i Bożego miłosierdzia; aby przyjąć wszystko, co się z tym wiąże. Ufam, że to Słowo, które już wcześniej padło na rolę naszych serc, choć może zapomniane, gdzieś odłożone na bok, jeśli teraz ziemia zostanie zroszona deszczem Twoich łask, przyniesie ono plon. Wydobędziesz, Boże, każde z tych ziaren, na nowo posiejesz i zadbasz, aby wykiełkowało. W swoim małym, ciasnym umyśle zastanawiam się, że być może, Panie, właśnie tak miało być. Przyszedłeś wcześniej do nas, zasiałeś i coś pozostało w nas. Przygotowywałeś nasze serca do tego czasu. Nasze serca musiały być przygotowane, aby mogły dobrze przeżywać ten Rok. Może to właśnie tak. Być może, Panie, uczyniłeś nas nieco starszym rodzeństwem pozostałych swoich dzieci i to starsze rodzeństwo ma poprowadzić młodsze. Wszyscy jesteśmy dziećmi, ale my nieco starszymi. Widzisz, Jezu, tak to próbuję sobie wytłumaczyć.
Oddaję Ci, Panie mój, moje serce, mój umysł, moją duszę, moje pragnienia, różne dążenia, oczekiwania. Oddaję Ci wszystko. Nie chcę być posiadaczem czegokolwiek, co jest moje. Pragnę, abyś wyczyścił wszystko i złożył we mnie swoją wolę. Chcę, aby Twoja wola była moim pragnieniem, marzeniem, dążeniem. Aby Twoja wola była w moich myślach, w moim sercu i w mojej duszy. Twoja wola i nic więcej. Oddaję Ci całego siebie, moje puste ręce, moją totalną słabość, całkowitą nędzę, całego siebie. Dysponuj mną tak, jak Ty chcesz, dysponuj do czegokolwiek chcesz. Wiem, Boże, że do budowli świątyni są potrzebne różne materiały i różne narzędzia. Kiedyś już tłumaczyłeś mi to. Uczyń mnie jakimkolwiek chcesz narzędziem, czy jakimkolwiek chcesz materiałem. Nie będę mówić, że chcę być filarem, materiałem w głównym ołtarzu, chcę być dachem, czy jakimś witrażem, a może cegłą gdzieś pod jakimiś schodami. Nie mówię nic, bo od tej pory, Panie, nie posiadam swojej woli, swoich pragnień i wyobrażeń i niczego nie będę Ci sugerować. Od tej pory Ty będziesz mną zarządzać – swoim narzędziem. Ty będziesz traktował mnie jako swój materiał i tak będziesz ten materiał urabiał, kształtował, aby pasował do Twojej budowli, do Twojej świątyni według Twego zamysłu, Twojej woli. Nie chcę, Panie, nawet jedną myślą przesłaniać Twojej woli, nawet jedną myślą, jednym pragnieniem cokolwiek sugerować, czy zmieniać. Chcę być pustym naczyniem, w które Ty wlejesz to, co będziesz chciał. Ja nawet nie muszę wiedzieć, jakim naczyniem jestem, do czego służy i co w nie wlewasz. Całkowicie i zupełnie zdaję się na Ciebie z ufnością i wiarą, że Twoja miłość, Panie, jest wyznacznikiem mego życia. Twoja miłość, Panie, mnie poprowadzi, Twoja miłość uczyni wszystko w moim życiu. Chcę jej się poddać. Chcę! Proszę, abyś przemienił mnie tak, jak Ty chcesz – w Siebie.
***
Dziękuję Ci, Boże za wszystko. Pragnę Ciebie kochać miłością największą. Pragnę Ciebie, Boże! Pragnę! Pragnę Ciebie! Proszę, abyś pobłogosławił moim pragnieniom, moim postanowieniom, abyś pobłogosławił mnie. Niech moje serce należy do Ciebie. Proszę Ciebie, Jezu, pobłogosław nas.