Czas Wielkiego Postu powinien służyć głębokiej refleksji nad samym sobą, by stając w prawdzie o sobie samym, przed Bogiem czyniąc rachunek sumienia, podjąć wobec obecności Świętego jakieś postanowienia. Nie chodzi tutaj jedynie o zewnętrzną formę. Bardziej chodzi o ducha, bowiem duchowo mamy się przygotować do wydarzeń największych – do Triduum Paschalnego, do Uroczystości Zmartwychwstania. A więc postanowienia mają dotyczyć ducha. Owszem forma zewnętrzna, która w jakiś sposób umartwia ciało również ma swoje znaczenie, ale bez pracy nad duszą, bez pracy wewnętrznej niewiele uzyskamy. Dlatego ważne jest, by dzisiaj stanąć przed Bogiem i spojrzeć na siebie w Jego obecności. A widząc różne niedociągnięcia w swoim wnętrzu postanowić, aby nad czymś popracować; nie nad dziesięcioma rzeczami, ale nad jedną. Postanowienia mają też dotyczyć tego, o czym mówi Słowo Pisma św. (Mt 6, 1-6. 16-18) – modlitwy, jałmużny i postu. Ale też we właściwym rozumieniu, nie jako formę zewnętrzną, którą człowiek odbędzie i będzie miał „święty spokój”. Nie o taką formę chodzi.
Czyniąc rachunek sumienia można czynić go pod kątem modlitwy, postu i jałmużny, by lepiej zobaczyć swoją duszę, swoją osobę i aby lepiej zrozumieć, o jaką modlitwę chodzi właśnie konkretnie w odniesieniu do mojej duszy, o jaki post, o jaką jałmużnę. Bardzo często ludzie czyniąc wiele zewnętrznych znaków, czują się już usprawiedliwieni, że oni spełniają już te trzy warunki. Ich serca jednak nie doświadczają przemiany. Trzeba raczej spojrzeć na swoje wnętrze, zobaczyć w nim różne niedostatki i kojarząc jałmużnę, post, modlitwę ze swoją duszą, starać się wewnętrznie spełniać to, o czym mówi Bóg. Tak więc patrząc na swoją modlitwę, na swoje serce zobaczyć:
- - Czy to, co człowiek nazywa modlitwą, czy rzeczywiście jest miłe Bogu?
- - Czy odbywam modlitwę jako wyraz mojej miłości do Boga, jako moje pragnienie spotkania się z Nim? Czy otwieram się przed Bogiem?
- - Czy rzeczywiście dochodzi do spotkania mojego serca z Jego Sercem? Czy cała, cały jestem w tym spotkaniu?
- - Czy przypadkiem ta modlitwa nie stała się rutynowa? Wiem, że tak trzeba się modlić, że takich słów użyć, że tak powinny wyglądać etapy modlitwy, więc wszystko to spełniam.
- - Czy nie mam pośpiechu? Czy w tym czasie nie myślę o czymś innym, chociażby o czekających mnie obowiązkach?
- - Czy w modlitwie cały należę do Boga? Czy cały spotykam się z Nim, a więc moje serce, dusza, umysł, ciało, pragnienia, wyobrażenia, różnego typu nastawienia, emocje?
- - Czy wszystko w momencie, kiedy spotykam się z Bogiem, czy to wszystko, co należy do mnie, składam przed Bogiem?
- - Czy nie stawiam między Bogiem a sobą jakiejś zasłony lub też muru?
- - Czy modlę się, bo pragnę, bo kocham, czy dlatego, że czuję przymus, bo takie są wskazania?
- - Czy poprzez modlitwę przynoszę Bogu radość? Czy może ranię Go, zasmucam?
- - Czy na modlitwie staję przed Nim jako dziecko, jako Jego stworzenie – w pokorze, uniżeniu, ale z ufnością i z wiarą w Jego miłosierdzie?
- - A może w mojej postawie jest pycha, zarozumiałość lub też lęk, albo niewiara w Jego miłosierdzie? Może Go ranię?
Czym powinien być post? Znowu rachunek sumienia:
- - Czy prawdziwie z miłości do Boga rezygnuję z tego, co jest moje? A więc z miłości do Boga czy rezygnuję z moich pragnień, marzeń, przyzwyczajeń, przyjemności, moich zainteresowań, z pasji, z mego wygodnictwa, lenistwa?
- - Czy z miłości do Boga jestem gotowy, gotowa zostawić wszystko, oddać wszystko? Chodzi tu zarówno o sprawy materialne, jak i duchowe.
- - Czy przywiązuję się do łask i darów?
- - Czy kocham Boga i żyję dla Niego dlatego, że On daje mi różne dary, czy dla Niego samego? Chociażby, czy modlę się, bo jest mi przyjemnie na modlitwie, czy modlę się, bo chcę się z Nim spotkać, bo kocham?
W jakimś stopniu wiąże się to również z jałmużną, która ma być ofiarą. Nie tylko ofiarą pieniężną, ale daniem samego siebie komuś, w jakiejś formie. A więc:
- - Czy potrafię, czy jestem gotowy, czy tak czynię, czy oddaję siebie innym, swój czas, swoją pomoc, pomocne dłonie, swoją pracę?
- - Czy jestem gotowy poświęcić swój odpoczynek drugiej osobie lub Bogu?
- - Czy oddaję to, co posiadam? Czy jestem przywiązany do tego tak mocno, że trudno mi się z tym rozstać? Trzeba spojrzeć, czy człowiek nie jest przywiązany do rzeczy materialnych, do strojów, do sposobu ubierania, do przedmiotów codziennego użytku, do przedmiotów, które może nie są konieczne, ale które lubię? Czy nie jestem przywiązany do jakichś bibelotów, ozdób, które uprzyjemniają mi przebywanie np. w moim pokoju czy gdzieś indziej?
- - Czy w swoich relacjach z ludźmi rezygnuję z samego siebie, z moich poglądów, przekonań, ze swego zdania, ze swojej racji?
- - Czy na wszystko, o cokolwiek proszą inni i o czym mówią, moje serce jest otwarte i gotowe do służenia, do przyjęcia?
- - Czy w moim sercu rodzi się nieraz sprzeciw, bunt, a czasem może wypowiadam również słowa obrony czy wytłumaczenia, czy też trudno mi się zgodzić na coś, co będzie wchodziło w moje granice, w mój świat, co będzie burzyło go?
A więc Wielki Post, to czas refleksji nad tym,
- - w jaki sposób mogę wewnętrznie czynić jałmużnę, post, modlić się?
- - Jaki jest mój stosunek, moje nastawienie do tego wszystkiego?
Już dzisiaj trzeba wykonać tę refleksję i to dzisiaj widząc przeróżne swoje słabości, niedociągnięcia, niedomagania, podjąć postanowienie w konkretnej sprawie. Kiedy człowiek zagłębi się i zobaczy bolesną prawdę o sobie, to nie będzie podejmował postanowień, że nie je słodyczy. Ale podejmie postanowienie, które będzie o wiele trudniejsze, bo zmieniać siebie, swoje wnętrze jest o wiele trudniej. Owszem, forma zewnętrzna, chociażby słodycze, też kształtują charakter i w jakimś stopniu, w pewnym momencie, ta zewnętrzna forma może być wyrazem tego, co jest w środku. Jednak najpierw musi być poruszone to, co wewnętrzne, obejrzane ze wszystkich stron i musi być podjęta decyzja. Potem w sytuacjach codziennych, wracając do tej refleksji trzeba będzie starać się odnosić wszystko to, co się zrozumiało do konkretnego zachowania, konkretnych postaw, myśli. I jeśli zobaczyło się w sobie, iż modlitwa nie jest spotkaniem całej duszy z Bogiem, to starać się ze wszystkich sił, by skupiać swoje myśli, swoje pragnienia, całe swoje wnętrze na spotkaniu z Bogiem. Nie dlatego, że ktoś sprawdzi, nie dlatego, że ktoś widzi, ktoś patrzy, ale dlatego, że pragnie się kochać Boga miłością największą i z Tym, którego się kocha człowiek chce spotkać się cały. Kiedy się kocha, patrzy się prosto w oczy, nie odwraca się wzroku, nie robi się przy okazji różnych, innych rzeczy, ale całym się jest dla tej drugiej osoby, bo się kocha. Jakiekolwiek ofiary ponoszone mają być nie dlatego, że to będzie z korzyścią dla mojego organizmu, dla jakiejś sprawy, idei, ale dlatego, że moja dusza nie domaga w jakimś względzie i w związku z tym pragnę spełniać tę ofiarę, aby moja dusza była bliżej Boga, aby Go nie zasmucała, nie raniła, ale by mogła żyć w Jego bliskości. I pościć również z tego powodu – z miłości do Boga.
Dusze najmniejsze w sposób szczególny mają zwracać uwagę na swoje myśli, na swoje słowa, aby zachowywać post, by nieustannie trwać w akcie miłości. Gadulstwo, ciągłe myślenie o różnych sprawach nie pomaga, a przeszkadza w trwaniu w akcie miłości. Dlatego dusze najmniejsze będą szczególną uwagę zwracać na potrójne dziewictwo, na trwanie w akcie miłości.